Teresa Tomsia "Skażona biel", Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Poznań 2004, str. 88; "Wątpiąc, idę", Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2005, str. 96

Kategoria: port literacki Opublikowano: sobota, 20 marzec 2010 Drukuj E-mail


Marek Czuku


Ta podróż ma sens

1. Wiersze Teresy Tomsi nie są raczej trudne w odbiorze, a ich przekaz jest czytelny, bez skomplikowanych zabiegów stylistycznych, ale z drugiej strony wymagają one od czytelnika pewnego przygotowania i posiadania nieco abstrakcyjnej wyobraźni, otwierają bowiem wiele symbolicznych furtek (np. „zatrzaskiwane bramy”, „echa”, „niewidzialne cząstki krwi”, „oczekiwane twarze”, „zielona łąka”, „granica ciemności”).
W poetyckim zbiorze Skażona biel dominuje motyw wędrówki rozumianej w sensie egzystencjalnym, kulturowym i metafizycznym. Czytelnik może tym samym obcować z obecnością dzieła Rilkego, Hölderlina, Tagore, z pejzażami Paryża, Bremy, Stuttgartu, z tajemniczością Jeziora Genewskiego, a także odbywać wraz z autorką podróże w czasie (np. wiersze: "Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców" i ten rozpoczynający się incipitem „W maju 1955 byłam dziewczynką w podróży”). Niektóre z tych utworów próbują też ratować pamięć o zmarłych nie tak dawno poetach: Zbigniewie Bieńkowskim („Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy – w krainie Tam”), Andrzeju Ogrodowczyku i Zbigniewie Dominiaku („Kto wyrusza po wiersz, / siebie stawia na drodze”) przez zachowanie świadectw ich poszukiwań Niewiadomego dla kolejnych pokoleń.

2. Książkę Skażona biel otwiera wiersz "Poranne westchnienie profesora", dedykowany Waldemarowi Łazudze. Mowa w nim o ludzkiej niepewności co do swojego statusu, w poszukiwaniu prawdy o sobie. Utwór ma formę modlitwy: „Rozjaśniaj moje myśli / gdy lękam się albo chcę za wiele”, ale „nie potrafię z Tobą rozmawiać / bez pełnomocników”.
Z próbami wiary i rozmów z Bogiem mamy do czynienia w kolejnych wierszach: „Doznaję nieobecności w Twoim ku mnie pochyleniu”, „Nie mam już siły / wierzyć w to co nierealne”, „Dlatego krzyczeliśmy: Panie! / Abyś nas usłyszał / i zabrał z podmokłych dolin / na słoneczne wzgórza”.
To nurt metafizyczny wysokiej próby, bez zbędnego deklamatorstwa i patosu, czerpiący z najlepszych wzorów światowej poezji, choćby z twórczości wymienianych już Rilkego czy Hölderlina. Podmiot tych wierszy staje samotny wobec tajemnicy świata, wieczności, Stwórcy, doznając boleśnie swojej małości, znikomości:

Przystanąłeś nad głębiną
i wsłuchujesz się w szmer,
który ani nie oddala się,
ani nie przybliża

["Nad Jeziorem Genewskim"]

– aby w konsekwencji przezwyciężyć ludzką słabość, bo to dzięki mocy sztuki „otwiera się z wolna twoja nieśmiertelność” (w sposób oczywisty podąża się tu śladami romantycznych wędrówek).

3. Wiara w sztukę przejawia się we wszystkim, co jest związane z tą książką: począwszy od dbałości o staranną szatę poligraficzno-plastyczną (wspomnieć tu należy o wzbogacających ją impresyjnych rysunkach Piotra Szurka), przez układ wierszy i ich dobór tematyczny, po sposób zapisu (na ogół szeroka, spokojna fraza oraz tradycyjna interpunkcja). Utwory te są uporządkowane, starannie dopracowane i nie wymagają dodatkowego komentarza.
Przez karty Skażonej bieli przewijają się: wieża Hölderlina w Tübingen, Dom Pallotynów przy rue Surcouf w Paryżu, Musée d’Orsay, kobieta klęcząca w kaplicy w Osny, dzieła sztuki oraz ludzie, którym poetka coś zawdzięcza. W tytułowym utworze współistnienie z tak określonym światem, pełnym intensywnych doznań, a także zwykłej, codziennej krzątaniny, wiąże się z narastającym niepokojem egzystencjalnym (egzemplifikuje go „ból gardła i brzucha”), bo:

Słowa, które znasz – zakurzone, przebrzmiałe,
którym zaufałaś – wyrzekły się znaczeń
wyparły swego istnienia.

4. Właśnie otrzymałem e-mail od Teresy Tomsi:
Pisząc o twórczości interesujących nas autorów, zadajemy także pytania sobie – co nam się podoba, z czym się nie zgadzamy. Wchodząc w dyskurs ze światem, badamy sprawy najważniejsze z naszego punktu widzenia, np. poziom determinacji w solidaryzowaniu się z uciśnionymi lub zapomnianymi Sybirakami tworzącymi znaczącą część „naszej zbiorowej pamięci” („Nostalgia”, „Odmiana czasu przeszłego”).
Z nieufności wobec słowa, które miałoby wypowiedzieć egzystencjalne czy eschatologiczne niepokoje, pojawiają się pytania retoryczne, pointujące poetycką refleksję („Nie wiem: szczęście to podróż / – czy nieszczęście – / jeżeli nadzieję utrwala”; „A ja do nikogo nie należę / chyba że do Ciebie Wielka Tajemnico // ale czy Ty / upomnisz się o mnie”). Stawianie w stan oskarżenia tego, co już wiemy, co zastaliśmy w języku, wydaje się koniecznym wysiłkiem, by nie popaść w ogólnikowość, pouczanie bądź stylizację. Indywidualna mowa poetycka powstaje raczej z powściągliwości wobec aktualnej mody pisania oraz z przekonania, że wierność własnej wrażliwości poprowadzi naszą myśl najdalej, że bardziej korzysta ona z niezłomnego charakteru niż z intelektualnego rzemiosła. To nie długość wersu czy parafraza cytatów klasyków decydują o sile poezji, lecz oryginalny rytm wewnętrznego sporu, jaki autor toczy sam z sobą („Co jest najpiękniejsze”; „Być / po stokroć być – / w swym czasie”; „Jestem znakiem przypływu, nadzieją przemiany, powrotem / do początku. Słowem, którego w pełni nie objaśniłeś”).

5. Wątpiąc, idę... Ten wybór wierszy z lat 1979-2005 to chyba poetyckie credo i summa zarazem dotychczasowej twórczości autorki z Poznania, gdzie obecnie mieszka (a może jednak z Wołowa na Dolnym Śląsku, gdzie przyszła na świat)...

Wywołuję z pamięci rodzinny dom przesiedleńców,
w którym ojciec mój Michał Chałupka (1916-2003)
pielęgnował kresowe tradycje ziemi lwowskiej,
a matka Zofia – ziemi nowogródzkiej; młodość
i twórcze dojrzewanie przypadło mi przeżywać
w Świdwinie, w suterenie poniemieckiej posesji,
dokąd rzuciły naszą rodzinę powojenne losy.

– wspomina we wstępie Teresa Tomsia. Następnie przywołuje „cień dziadka z łagru”, babcię o oczach „dziewczynki / która boi się bolszewików”, ojca, który „był żołnierzem zaledwie pół września”, mamę – uczennicę „bez polskich książek”, a w końcu i swoje „dzieciństwo przy placu Gomułki”. W tej sztafecie pokoleń pojawia się też perspektywa babci: „Czuję się zrośnięta z tobą jak kora z brzozą, / jak brzoza ze wzgórzem” ("List do wnuczki").

Ta podróż ma sens, albowiem:

Stare domy wędrują za nami
są wierne i podobnie bezdomne

– a po bliskich zostały przecież cmentarze, dzięki czemu wiemy, że mamy „dokąd pójść”.



Latarnia Morska 2 (10) 2008