Krzysztof Lisowski „Zamróz”, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 24 marzec 2017 Opublikowano: piątek, 24 marzec 2017 Drukuj E-mail


Teresa Tomsia

NAUKA ZNIKANIA

Nowe liryki Krzysztofa Lisowskiego zebrane w tomiku Zamróz ukazują różnorodne przejawy przemijania ludzi i rzeczy. Poeta obserwuje z uwagą otaczającą go rzeczywistość, a też dzięki wewnętrznemu zapatrzeniu w minione dzieli się z czytelnikiem wrażeniami, wspomnieniami i najważniejszymi wydarzeniami, jakie są jego udziałem, nie unikając tematów funeralnych: „nie samą śmiercią człowiek żyje/ choć ją stale dokarmia”. Szkicuje portrety bliskich osób łagodną linią i dyskretnie przywołuje imiona zaprzyjaźnionych artystów, ukochane miejsca, ważne chwile i pamiątki z podróży: urodę greckich wysp, sznurówki z Wilna i wszelkie „prezenty wieczne” jak lawenda położona pod poduszkę matki.

Bohater wierszy jest ciągle w ruchu, w podróży: wędruje, podziwia, zwiedza, zastanawia się nad kondycją fizyczną i duchową, pielęgnuje synowskie relacje z dawno zmarłym ojcem i niedawno pożegnaną matką, bo śmierć jest na wyciągnięcie ręki, przypisana życiu, należy ją szanować i być blisko, nie zapominać o wpisaniu jej w życiorys: „i jadę w pustym przedziale w ciemności/ pociągiem do Przemyśla/ jakbym ciągle jechał do Ciebie”; „przywiozłem ci kiedyś brelok/ z Wenecji ze srebrną karnawałową maską/ powiesiłaś go nad łóżkiem/ na wątłej niteczce// prezent wrócił do mnie/ w grudniu/ powiesiłem go przy kluczach/ noszę więc twoje/ spojrzenia” – wszak nic nie przepada z tego, co w życiu zostało dane, przeżyte, zapamiętane.

Wiodącym tematem książki jest zadziwienie człowieka przemijalnością świata, który autor zna i wciąż poznaje. Zaskakują go przeobrażenia, jakie w nim samym nieustannie się dokonują, a co dotyczy także jego krewnych. Pamięć stawia tamę przemijaniu, nie pozwala pogodzić się z utraconym. We wspomnieniach rodzice i przyjaciele powracają na moment odporni na działanie czasu, rodzi się nadzieja, że „jeszcze parę/ kropel światła/ okruch zachwytu” ożywi radość trwania, wzbudzi dziękczynienie: „dałeś mi wiersze/ kiedy wracałem z cmentarza/ zapaliwszy światła/ na grobie rodziców dziadków/ Wisławy// dałeś mi śpiewanie/ między utratą i utratą/ w jasny dzień/ kiedy na moich morzach/ drzemie spokój” (Staremu Mistrzowi z Kanady).

W początkowej odsłonie  poeta podkreśla rolę światła w zauważaniu zjawisk i rzeczy, gdyż za istotne uznaje wnikliwe spojrzenie, niepowtarzalne mgnienie, uchwycenie piękna pejzażu w chwili, gdy człowiek rozpoznaje sam siebie w epifanii, w patrzeniu i zadziwieniu niezwykłością świata ujrzanego o poranku, gdy wszystko dopiero się zaczyna:

„jakże tak w ciągu dnia może odmieniać się/ morze/ w zależności od światła/ natężenia wiatru/ kierunku z którego przybywa radość// granatowe liliowe szmaragdowe/ błękitne/ pokryte wiotką skórą w cętki/ z jedwabiu albo kamienia” (Dzień na Południu).

Patrzenie pomaga w procesie poznawania, a światło naprowadza na przedmioty ukryte w mroku. Oświetlenie daje szansę zaistnienia i nie dotyczy tylko pejzażu, bo u Lisowskiego ważny jest nastrój i rozświetlenie wnętrza tego, który patrzy; światło pobudza jego zainteresowanie obiektem, cudem natury czy architektury:

„w sali niżej/ której pilnuje karzeł w średnim wieku/ wielki drewniany szafot/ pod nim otwarta trumna// za chwilę odezwie się telefon/ zdziwieni napijemy się kawy/ nie wiedząc jak o tym wszystkim mówić// wrócimy na taras przy via Garibaldi/ pod niebo pełne/ jaskółek i napowietrznych duchów/ dopiero tam odnajdziemy się w czasie” (Złowrogie).

Subtelne nawiązanie przez Krzysztofa Lisowskiego w pierwszym wersie „jakże tak w ciągu dnia…” do frazy z wiersza Czesława Miłosza, w którym autor żegna zmarłego przyjaciela z domu pallotynów – ks. Józefa Sadzika: „Jakże tak można, pośrodku rozmowy…” kieruje uwagę czytelnika na elegijny ton liryków z tomiku Zamróz i ujawnia potrzebę poety, by odwoływać się do tradycji literackiej – zaakcentowanej tu także jako tęsknota za miejscem utraconym i mitem rodzinnego domu („w tamtym domu/ którego więcej nie odwiedzę”). Język metafory określa ojczyznę poetów i całej społeczności czytających, którzy pragną prowadzić dialog, poznawać świat i siebie nawzajem. Noblista napisał o tęsknocie z powodu emigracji politycznej, a przecież bywa też wyrzeczenie się mowy, ojczyzny, „do której nie wrócę” znieważonej przez cywilizacyjny pośpiech. Lisowski pragnie ochraniać klarowną mowę i pielęgnować ciągłość tradycji metaforycznego opisu świata, gdzie trwa ład i wzorce dobrej miary ważenia słów. Oszczędnie stosuje epitety, natomiast chętnie buduje ujmujące porównania, korzystając z archaicznych określeń czy odwołań do dawnych mistrzów i ich dzieł mieniących się złocieniami; rytm opowieści i dobór słownictwa bogaty w konkrety ma dla medytacyjnego stylu tych wierszy istotne znaczenie:

„patrzę w niebo/ na białe pismo obłoków// potrafię tylko odczytać:/ to późne lato/ i jesteś szczęśliwy// czerwony parasol/ wskazuje drogę do domu// kiedyś ruszysz do portu/ każdy dzień tygodnia/ odpływa na falach// morze nie zna/ niedzieli” (Red umbrella); „Anioł nad nią czuwał/ jako i nad nami// jej ciemny niski śpiew/ w deszczowy wieczór/ kiedy burza kąpie magnolie// wiosna stała wysoko/ zielona jak cerkiew// złoto śpiewała” (Wczoraj Kasandra śpiewała w Krakowie).

Losem człowieka jest żyć i przeminąć, trzeba się z tym pogodzić, nauczyć przemijania, czyli „znikania” wśród wielu zjawisk i rzeczy, dlatego uczymy się pokory, badamy, doświadczamy, pogłębiamy wiarę, szukamy znaków widzialnego i niewidzialnego, aby odczytać swoje miejsce i wartość pojedynczego istnienia, by zaakceptować przemiany:

„rano byłem jak ten osiołek/ na pobliskiej łące/ ryczący i śpiewający/ o świcie/ zanurzony w gęstym/ wietrze meltemi/ który porywał parasole/ przewracał krzesła/ przenosił dusze dawnych ludzi/ w inne miejsca/ wieczne dormitoria/ pracowały tu i na sąsiednich wyspach/ na niebie pojawiały się mewy// przelatuj mewo/ przelatuj/ naucz nas znikania” (Przemiany); „ku śmierci biegniesz ze mną/ – powiedział szwajcarski zegarek// cokolwiek robisz/ niesiesz dla niej/ wiadomość” (Rozmyślania wielkopostne);

Wiedza, jaką o świecie posiadł poeta, jest wobec pragnienia życia za późna, nieprzydatna, nie można niczego cofnąć, jednak sztuka słowa, metafora broni się przed unicestwieniem zapamiętanych obrazów, napiera pięknem zobaczonego, niezwykłością, nastrojem, kolorami i różnorodnymi kształtami, staje się zadośćuczynieniem za przemijanie, darem natury, która pozostaje – jak przedmioty po zmarłym krewnym: „musi jednocześnie nadejść także/ zmartwychwstanie przedmiotów/ bo po werdykcie Sądu/ trzeba będzie przecież/ przy czymś usiąść z/ dawno niewidzianą rodziną/ napić się z przyjaciółmi” (Jaka to melodia). Pamięć, uczucia, ciepło, słońce, życie, a więc wszystko to, co raduje człowieka, zostało przeciwstawione tu niepamięci, skamielinie, ciemności, śmierci, zatem wszystkiemu, co niepokoi, unieruchamia.

Aforystyczny ryt książki Krzysztofa Lisowskiego jest widoczny w wielu wierszach, autor  wysnuwa bowiem uniwersalną refleksję z pojedynczego losu o nieuchronności przemijania. Rozważania dotyczą przeciwności i zagadek świata wykraczających poza życie jednego człowieka, urywki w cyklu Majowy powrót do haiku mówią o kruchości, rozpadaniu się, ale też o szacunku, pamięci, nabytych wartościach dzięki uczuciom. Człowiek może zdobyć wiele doświadczenia, lecz ważne jest, w jaki sposób „naukę znikania” posiądzie i wykorzysta, w jakim stylu będzie się nią dzielił:

„mijamy odpływamy/ tak samo jak tamci/ z Urartu i Tarsu”; „przeglądasz się w dziecku/ a ono w tobie/ lustro na rękach”.

Poeta z pietyzmem układa słowa, wsłuchuje się w ich brzmienie, w ciszę między wersami, aby harmonijnie wpisały się w zobaczone obrazy świata i aby człowiek mógł „odnaleźć się w czasie”.

Krzysztof Lisowski „Zamróz”, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016

Teresa Tomsia

 

Przeczytaj również w „porcie literackim” naszego portalu recenzje książek K. Lisowskiego Czarne notesy. O niekonieczności (2012) pióra Wandy Skalskiej oraz Motyl Wisławy (2014) autorstwa Irminy Kosmali