Krzysztof Mich „Idąc”, Wydawnictwo Alter – Paweł Wójcik, Warszawa 2017, str. 48
Leszek Żuliński
REPORTAŻ FOTOPOETYCKI
Poniżej – zamiast recenzji – zamieszczam swoje posłowie do najnowszej książki Krzysztofa Micha.
*
Historia miasta? Poezja miasta? Poetyka miasta? Aura miasta? Krzysztof Mich zafascynował się tym już jakiś czas temu – najpierw pokazał nam swoją rodzinną, warszawską Pragę, a potem w tandemie z Pawłem Łęczukiem pokazali nam Kalisz „nowymi oczami”. Tym razem Mich w pojedynkę stworzył książkę – i to chyba najlepszą na tle wcześniejszych. A więc doświadczenie i zapał zaowocowały.
Autor, zanim został poetą, pasjonował się fotografią. Obie te sztuki tu wyjątkowo się zbratały. I obie opowiadają miasto, jakiego sami z siebie zapewne byśmy nie dostrzegli. A przecież jest to opowieść o dwóch miastach.
Pierwszą bohaterką „reportażu fotopoetyckiego” jest Jerozolima. Wciąż egzotyczna, wciąż z „innego świata kulturowego”. Ale jej Via Dolorosa (Droga Cierpienia, Droga Krzyżowa) magicznie i metafizycznie połączyła Bliski Wschód z Europą. Mit religijny wciąż odwraca nasze głowy w tamtą stronę. W stronę źródeł. I nagle to zderzenie z codziennością! Pejzaż miasta niepodobny do naszego. Egzotyka? Do niej już przywykliśmy, ale te zdjęcia nadal uświadamiają nam, jak wiele „światów” ma człowiek, jak różne pejzaże „meblują” naszą codzienność. Lecz sprawa nie na tym się kończy. Nie na tym, bowiem „nić egzystencjalna” przewija się tu gęstym ściegiem. Bez niej mielibyśmy bedeker; z nią mamy coś o wiele, wiele więcej niż „książkę turystyczną”.
A druga część tej książki to już nasze rodzime, nadwiślańskie śmiecie. Wielce swojskie, wielce „zwyczajne” (choć na swój sposób). Matecznik Micha! Ta „swojskość” jednak nie taka oczywista, bo dla wielu z nas też egzotyczna. Co nieco niedzisiejsza, choć dzisiejsza. W zderzeniu z Jerozolimą – „egzotyczna inaczej”.
W tej części dopada nas swoisty „turpizm miejsca”. Nic egzotycznego, raczej lichego, biednego, tandetnego. Ale czy na pewno? Proszę uważnie czytać poetyckie komentarze Micha – ile w nich urody, ile zakochania, czułości, nawet – momentami – liryzmu. Ile poruszającej refleksji. Piękny autentyzm; też już powoli ginący, lecz tym bardziej warty utrwalenia. I – zapewne – dowartościowania.
Nietypowa książka, przyznacie… Dotykająca genius loci… Jedyna w swoim rodzaju. Napisana w momencie, kiedy ostatnie Atlantydy jeszcze nie zdążyły zatonąć.
Lubię to iberoamerykańskie pojęcie „Macondo”. Jak widzicie, znaleźć jego odmiany można wszędzie. W tej książce też – i to bardzo!
*
Tyle – powyżej – mojego posłowia. Klasyczny tomik poetycki Micha pt. Kamień przewiązany trawą ukazał się w roku 2015 (razem, Cezary Sikorski i ja, napisaliśmy do tego tomu posłowie w formule rozmowy). Jednak, jak widzimy, na razie Mich częściej koncentrował się nad nowymi formami i formułami. Fascynuje go miasto, a fotografie to formuła integralna. Czyli słowo plus obraz. Ale słowo nie było na początku – najpierw było patrzenie; wnikliwe patrzenie. Potem rodziły się wiersze.
Tak czy owak Krzysztof Mich ma temperament reportera, zaś jego wena poetycka umie znakomicie się w to wpisać, włączyć. Myślę, że jeszcze nie raz ten autor pokaże nam „pejzaże” własnym kluczem otwierane. W tym siła jego patrzenia i pisania.
Krzysztof Mich „Idąc”, Wydawnictwo Alter – Paweł Wójcik, Warszawa 2017, str. 48
Leszek Żuliński
Przeczytaj też w "porcie literackim" recenzję zbioru poetyckiego K. Micha Kamień przewiązany tratwą (2015) autorstwa Agnieszki Kołwzan