Jerzy Fryckowski „Niebieska”, Wydawnictwo JASNE, Pruszcz Gdański 2016, str. 56

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 07 marzec 2017 Opublikowano: wtorek, 07 marzec 2017 Drukuj E-mail

 

Leszek Żuliński

NIEBIESKA ŚMIERĆ

Kolejna książka Jerzego Fryckowskiego – już osiemnasta (począwszy od 1989 roku) – tym razem znowu tom wierszy. Przyznacie: prosty, ale intrygujący tytuł. Niebieska to tytuł tomu, ale Niebieska to tutaj także kobieta obecna w tych wierszach i bardzo przypominająca nam nie uniknioną Śmierć. I okładka książki też jest niebieska. A na niej ten tytuł: „Nie” czcionką czerwoną, „bieska” – czarną. Jakaś gra sensów dzieje się tu więc już od okładki. Pewne wyjaśnienie znajdujemy już na odwrocie strony tytułowej: Pamięci Ewy Połomskiej. I tu, już na samym początku książki, funeralne obrazy…

Najpierw, przystępując do lektury, trzeba się połapać w tym pomyśle poetyckim. Niebieskość raczej kojarzy się z czymś łagodnym, miłym, subtelnym, by nie powiedzieć: niebiańskim. Jednak ta czerń pointuje tu zamysł tego cyklu. Sporo wierszy można by nazwać trenami. Oto jeden z nich, bez tytułu: wiem gdzie leżysz // i powiedz co to za pocieszenie / sto metrów od straży / która nigdy nie sprawdziła co to znaczy ogień serc / tuż pod płotem / więc cmentarni przechodnie / nie wiedzą / czy jesteś aktorką z objazdowego teatru / czy samobójczynią // wiem gdzie leżysz / nic mi to nie daje / wiem tylko że teraz jest tam kurewsko zimno // odeszłaś na pointach / jakiś trzepot skrzydeł / westchnienie / dym z papierosa.

Z tyłu głowy, gdy czytałem te wiersze, plątała mi się ta znana fraza z Lechonia: Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną, / Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno. / Jednej oczu się czarnych, drugiej modrych boję. / Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.

Czarno-niebieskie i miłosno-śmiertelne klimaty powtarzają się tu, co nie znaczy, że Fryckowski ma jakiekolwiek koneksje z postskamandrytyzmem. W tym przypadku przeżywanie czyjejś śmierci ma znamiona uniwersalne. Tylko dykcja się zmieniła, bo poezja już inna.

Kolejny wiersz, pt. Relikwie, który przytaczam w całości, nie bez kozery: pudełko po kremie / którym walczyłaś z przebarwieniami mojego czoła / w plecaku garść czekoladowych cukierków / żywcem wyjętych z telewizyjnej reklamy / w torbie podróżnej baton z orzechami / piżama na zimne hotelowe noce / z Wilna fantastyczna uszatka z dwugłowym orłem / gdyby dosięgły nas syberyjskie mrozy / kalendarz na miniony rok i zestaw do pisania / koperta z tytułem książki którą napiszę dla Ciebie / czarna bielizna akurat na pogrzeb / zloty łańcuszek kupiony na dworcu w N / metalowy aniołek z niebieskim sercem / „złoty” obcinacz do paznokci / książka której jeszcze nie zacząłem czytać / coraz większa kolekcja fotografii Twoich znajomych // i ani kosmyka.

Więc znowu śmierć i znowu jakże „reistyczna” sceneria. Ale dlatego ten wiersz ma jakieś dalekie korzenie w Kochanowskim i jego opłakiwaniu Orszuli. Jak rzekłem, dykcje się zmieniają, rekwizyty się zmieniają, ale „reistyczny proch” porzuconego życia jest wciąż ten sam. Zostają po nas rzeczy. I wspomnienia.

W sporej mierze tytuł książki wyjaśnia wiersz Dziewczyna w niebieskim. Najpierw motto z Leszka Bakuły: Jesteś tak niebieska, że niebo się wstydzi. I w ogóle ta „niebieskość” tu się powtarza. Może zmarła dziewczyna uwielbiała ten kolor? I znowu fraza: niebieska jest ubrana na czarno… I tak zatacza liczne koła żałoba. Wspomnienia są wszędobylskie. Drobiazgi, szczegóły… – martwy pejzaż minionego czasu. Krajobraz po miłosnej arkadii. Świat zatrzaśnięty w przeszłości. Nie histeryczny, nie płaczliwy. Po prostu smutny.

W dalszej części tomiku zagęszczają się wiersze rymowane. One – taka jest siła wiersza tradycyjnego – tworzą aurę. Aura to ważna wartość tych wierszy. Ale i tak zaskoczył mnie Fryckowski lirycznością – miałem go za większego twardziela. Jednak jako „miękkoduch” podbił mnie.

Oto wiersz pt. Złodzieje wskazówek: Przykryci tylko wstydem obok sterty piżam, / dłońmi błądząc po skroniach, odliczamy lata. / Przybijasz mnie do piersi na rozwartość krzyża. / Rozrzucam na bok włosy. Tak uczę się latać. // Zdjęłaś ze mnie już wszystko oprócz tatuażu. / Trzymam się więc kotwicy, raniącej mój przegub. / Łoże bierze nas w ramy. My godni obrazów? / Ludzie bez złotej karty, zwykła para zbiegów? // Nie dla nas białe wino. Żar, co w piecu trzaska. / Japoński teatr cieni na nagłym suficie. / Musimy wstrzymać oddech i wybiec o brzasku. / Wrócić do swoich domów… by udawać życie.

Boże!, jaki to piękny wiersz! Tak porobiło się obecnie w poezji, że dykcje głównie ćwiczą łapania się prawą ręką za lewe ucho. Poeci zaczęli wręcz lękać się wiersza sylabotonicznego. Jerzy Fryckowski jest młodszy ode mnie o osiem lat – i może jesteśmy ostatnią generacją, która się nie wstydzi, nie lęka. Nawiasem mówiąc, w tym tomiku autor pokazuje różne warsztaty i ten, tu akurat, jego multiwarsztat bardzo tę książkę ożywia. Dodaje temperatury. Ważne jest i to, że z drugiej strony Fryckowski jest „reistyczny”, to znaczy stąpa po ziemi, a ściślej po konkrecie. Swoista prostota znakomicie tu współgra z metafizycznym nastrojem

Te, w większości funeralne wiersze, te treny, mają – przepraszam za słowo – swój wdzięk, bowiem ich „ponurość” romansuje z hedonizmem. Wytłumaczenie jest proste: wielu utworom można przypiąć wizytówkę „poezji erotycznej”. Bo kochamy także w obliczu śmierci – i to jest piękne. Tu w każdym razie niebiańskość jest niebieska – piekła nie ma; jest miłość!

Jerzy Fryckowski „Niebieska”, Wydawnictwo JASNE, Pruszcz Gdański 2016, str. 56

Leszek Żuliński

 

Przeczytaj też wiersze J. Fryckowskiego w dziale „poezja” naszego portalu, a także recenzje zbiorów poetyckich w „porcie literackim”: Jestem z Dębnicy (2010) i Zanim zapomnisz. Wiersze wybrane (2010) pióra Wandy Skalskiej oraz tomu Chwile siwienia (2013) pióra Agnieszki Kołwzan