Bogdan Rogatko „Kraków literacki. Impresje i listy do poetek”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2016, str. 198
Leszek Żuliński
LITERACKI KRAKÓW
Stosunkowo niedawno, bo pod koniec maja 2015 recenzowałem książkę Bogdana Rogatki pt. Czas zbliżeń. Szkice i wspomnienia. Ten znany i od wielu lat wielce zasłużony krakowski krytyk literacki (jeden z filarów dawnego tygodnika „Życie Literackie”) ma znakomity przypływ weny, bowiem wydał kolejną książkę pt. Kraków literacki. Impresje i listy do poetek.
Już pierwsze dwa słowa tytułu elektryzują. No bo „literacki Kraków” to nie w kij dmuchał – to przecież literackie genius loci, innymi słowy stolica – obok Warszawy – literatury polskiej od zawsze. A co do krakowskiej bohemy, to Kraków był niezaprzeczalnym liderem.
Jedna kamienica przy ul. Krupniczej 22 skupiała latami kwiat literatury, z Szymborską na czele. A co się rodziło w kawiarniach „U Michalika” czy „Pod Gruszką”, to wszyscy czytający tę recenzję zapewne wiedzą.
We wstępie Rogatko pisze: Miastem literatury, jakim decyzją UNESCO stał się Kraków, było nasze miasto od dawna. Ten skromny ilościowo wybór tekstów publikowany w większości, choć nie wyłącznie, na łamach krakowskich periodyków, których punktem wyjścia czy pretekstem były wydane ostatnio książki, nie ma ambicji pełnego, wyczerpującego zobrazowania związków Krakowa z literaturą. Jest jedynie tomem impresji. No i chyba dobrze, bo „żywe wspomnienia” bywają często istotniejsze od habilitacyjnych rozpraw. A Rogatko (rocznik 1940) ma co wspominać, bowiem do dzisiaj jest aktywny i wszechobecny.
Książka podzielona jest na dwie partie. Pierwsza nosi tytuł Impresje (na marginesie: ładne mi impresje – są to rzetelne i poważne artykuły) i jej bohaterami są m.in. Filipowicz, Kornhauser, Miłosz, Pilch, Poświatowska, Szymborska, Marta Wyka… Nawet Przybyszewski, zmarły w 1927 roku, zaledwie 13 lat przed przyjściem na świat Rogatki, a w takich przedziałach życiowych legendy pozostają przecież jeszcze bardzo żywe. Na nich się wychowujemy. No, „duże nazwiska”, przyznacie!
Książkę otwiera artykuł pt. Młody Kraków. Młody Wiedeń i secesja na Litwie. A więc Autor sięga – zdawałoby się – daleko. Ale ciekawie puentuje: To chyba dość wyrazista rekapitulacja refleksji zmierzającej do nowego, szerszego spojrzenia na podobieństwa i związki pomiędzy modernizmami europejskimi, z której wyłania się potrzeba „wspólnoty pytań” – pytań o przeszłość sprzed wieku, o literacki potencjał naszej współczesności, o perspektywy kultury w przyszłości. I w takich pointach tkwi wielka siła Rogatki – on szuka wciąż mechanizmów, powodów, pokrewieństw, bowiem wie, że życie literackie jest kulturowym łańcuchem, a nie tylko „zdarzeniem”. Taka panoramiczność coraz rzadziej – niestety – zdarza się współczesnej krytyce literackiej.
Wielce ciekawy okazuje się także inny artykuł Rogatki, sięgający aż do czasów Młodej Polski. Autor przypomina rodzinę Pareńskich i ich trzy córki – Marynę, Zofię i Lizę, które stały się Muzami tamtego czasu. Inspirowały nawet Wyspiańskiego. Opisała to wszystko w swojej książce Monika Śliwińska, bez której zapomnielibyśmy o takich „drobiazgach”. Ale Rogatko ma ucho na takie wspominki i z tej perspektywy uczy nas nowej historii literatury, która leżała sobie nieco przykryta kurzem.
Autor w końcu dobiega do lat przełomu, kiedy upadła dawna infrastruktura publicystyczna. W Krakowie zginęło „Życie Literackie”, na którym ja wychowywałem się jeszcze jako licealista, a potem student. I ta część książki ma swój ogromny walor dokumentacyjny. Jak również ta, która opowiada o „Dekadzie Literackiej”, gdzie Autor znalazł dla siebie nowe miejsce. Innymi słowy, Rogatko wydał książkę scalająca nie tylko dorobek swoich ulubionych pisarzy, ale też dokumentującą transformację kulturalną. I wcale nie wyszedł z tego groch z kapustą.
I takich ważnych „ciekawostek” jest tu sporo.
Wracając jednak do meritum: ta książka nie jest „odkurzaniem archiwum”. No bo jednak jej lwia część odnosi się do twórczości powstającej za naszego życia. Wymieniłem wyżej niektórych jej bohaterów, lecz gdybym opowiedzieć miał szczegóły, to ta recenzja musiałaby być rozbuchana.
Druga część książki to listy Pana Bogdana do Ewy Lipskiej, Ewy Elżbiety Nowakowskiej i Ewy Sonnenberg. Arcyciekawe, balansujące między prywatnymi refleksjami a „literackością”. Z jakąś nutą egzystencjalną. Świetne memento dla nas wszystkich. Rodzaj epistolografii, który powoli zamiera. Ale – póki co – mamy jeszcze te wysepki, które Rogatko kultywuje.
Książkę zamyka posłowie Gabrieli Matuszek obszernym, ośmiostronicowym, znakomitym komentarzem. Pani Gabriela tak puentuje swój tekst: Książka Bogdana Rogatki to interesująca i ważna publikacja. Także z tego względu, że w Krakowie, który od lat jest Miastem Literatury UNESCO, rodzimi twórcy (poza Noblistami) spychani byli przez ostatnie lata raczej na literackie pobocze. Na szczęście zaczyna się to zmieniać. „Kraków literacki” Bogdana Rogatki to jednak nie tylko krakowska książka. Realnym punktem wyjścia jest tu wprawdzie niezwykłe miasto, ale drogi, które Autor otwiera, prowadzą w uniwersalne przestrzenie.
Podzielam to zdanie.
Bogdan Rogatko „Kraków literacki. Impresje i listy do poetek”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2016, str. 198
Leszek Żuliński
Przeczytaj też w tym dziale niżej recenzję książki B. Rogatki Czas zbliżeń. Szkice i wspomnienia (2015)