Dorota Ryst „Sample story”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2016, str. 44
Agnieszka Kołwzan
WYIMKOWO O WYIMKACH
Opublikowany nakładem Wydawnictwa FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy zbiór poezji Sample story (2016) Doroty Ryst intryguje wielce wymownym tytułem. Bo cóż oznacza „sample story”? Tłumacząc bezpośrednio z języka angielskiego, to „historia próbki”; odwołując się do terminologii muzycznej, wedle której „sample” to wycinek nagrania użyty później do skomponowania nowego utworu, tytuł konotuje „opowieść o powielanym fragmencie”, a dodając do tego nieodparcie narzucające się skojarzenie kompozycji nazwy z jednym z najsłynniejszych melodramatów w historii kina – Love story, można dojść do przekonania, że tytuł tomu jest metaforyczną zapowiedzią diagnozy współczesności. Diagnozy stykającej się w wielu kwestiach z obserwacjami Zygmunta Baumana zawartymi w książce Płynna nowoczesność.
Zarówno rozważania filozoficzne, jak i poetyckie konstatacje Ryst unaoczniają, że dzisiejszość jest częstokroć naznaczona zmiennością, fragmentarycznością, przygodnością, ambiwalencją. Ukonstytuowana świadomość pewna swych wyborów, przekonań, czy uczuć zostaje wypierana przez niepewną siebie jaźń, pozbawioną jakichkolwiek punktów oparcia. Zatem Sample story deklaruje opowieść o ogołoconym ze wszystkiego, co trwałe, człowieku, który postrzega rzeczywistość nie jako pewną całość, ale raczej jako zbiór dynamicznie zmieniających się fragmentów. W takim świecie nie ma miejsca dla stałości, a co za tym idzie – dla wielkiej miłości, nie ma miejsca dla narracji o niej; wypierane przez „sample story” czasy „love story” mijają.
Bogaty znaczeniowo tytuł tomu znajduje przełożenie w zawartości. Bo rzeczywiście materię poszczególnych wierszy gęsto przetykają wyimki z różnorakich źródeł. Poetka sięga i po teksty piosenek, i po wiersze uznanych poetów, i po modlitwy, i po filmowe cytaty, i po slogany reklamowe itp. Fragmentami pisze o fragmentach; aktualność w jej fenomenach jest postrzegana, odbierana, odczytywana zwłaszcza za pośrednictwem ciała. To ono jest medium doświadczającym świata w jego przejawach. To dzięki niemu możliwy jest kontakt z drugim człowiekiem. Co więcej, doznawanie rzeczywistości wydaje się sprzężone z doznawaniem fizycznej bliskości z innym: „Najokrutniejszy miesiąc w roku to kwiecień. Wywodzi / z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza / pamięć i pożądanie, podnieca / gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz. // więc jeśli musiało się stać to właśnie w tym miesiącu. pękło / we mnie w tobie. […] / globalne ocieplenie / zmroziło wszystkich, ale wystarczyło kilka kropel. zrobiło się wiosennie. / nasiennie, teraz będziemy karczować. twoją ziemię nie mnie obiecaną./ i moją jałową” (część 2 terminus a quo). Tak charakterystyczne wplecenie w wyznanie cytatu – tu z Thomasa S. Eliota – nadaje mu nowego znaczenia, jednocześnie jakby uprzytamniając, że wszystko to, o czym pisze poetka, już było, już się zdarzyło, już gdzieś, kiedyś, przez kogoś zostało opowiedziane. Nihil novi sub sole.
Cielesność wiąże się jednak nie tylko z seksualnością, ujmowaną z różnych perspektyw, a przedstawianą za pośrednictwem zaskakującej metaforyki (vide np. wiersz batalistyczny, w którym zbliżenie z mężczyzną wyrażają przenośnie o wojennej proweniencji); z obrania fizycznej perspektywy wynika bowiem umiejętność poznawania świata pełnią wszystkich zmysłów i co szczególnie istotne – możliwość poczucia z nim jedności: „wsiąkam w ziemię. poznaję / jej smak” (część trzecia finis terra incognita). Natomiast sprowadzona tylko do czynności fizjologicznej seksualność staje się pusta, nieznacząca, pozbawiona głębszego sensu, zimna: „zróbmy sobie coś. zacznijmy / od krzywdy […] / związki są nietrwałe. to się wiąże. / przykuwa różowymi kajdankami […] / podnieca / cię to. więc zróbmy sobie coś. byle / nie dziecko” (przez wersję). Pobrzmiewające tu echa wiersza Andrzeja Bursy Miłość („Tylko rób tak żeby nie było dziecka”) unaoczniają spłycenie relacji międzyludzkich prowadzące do trywializacji, a nawet brutalizacji miłości.
W zdominowanej przez ciało kulturze nieistotne jest to, co niewidoczne dla oczu, liczy się młoda, zdrowa, pozbawiona skaz powierzchowność; Ryst, odwołując się do wiersza Tadeusza Różewicza Opowiadanie o starych kobietach, zauważa, że ludzi starych postrzega się jako niezdolnych do miłości: „stare kobiety nie płaczą / z miłości. […] / świat jest pełen młodych / ciał. gładkiej skóry // nie zastąpi doświadczenie ani pewność / siebie” (archeologia). Odrzucanym i osamotnionym pozostaje tylko pogodzić się z losem, żyć wspomnieniami, zamknąć się w sobie, odgrodzić się od świata: „[…] stare kobiety pełne są / tylko wczoraj. […] / powoli zastygają // w kamienie. już wiedzą że tylko tak / mogą przetrwać.” (archeologia).
Fragmentaryczność płynnej nowoczesności sprawia, że zaczyna być odczuwany brak stałości, niezmienności, transcendencji: „sami nie wiemy / jak było na początku teraz i zawsze. i nie pada amen. odmawiam / celana: Nikt nas na nowo z ziemi i z gliny nie lepi, / nikt już naszego prochu nie zaklina” (część 3 finis terra incognita), pojawia się potrzeba istnienia absolutu i zbudowania z nim relacji: „na dobranoc pomodlę się do ciebie przybitego / nad łóżkiem” (ekfraza bez obrazu). W wyjałowionej z wyższych potrzeb rzeczywistości rodzi się i narasta tęsknota za metafizyką…
Dorota Ryst „Sample story”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2016, str. 44
Agnieszka Kołwzan
Przeczytaj też w dziale „port literacki” recenzje wcześniejszych tomików D. Ryst: Widoczki. Wiersze bezwstydne (2005) oraz Część planu (2014)