Karol Samsel „Jonestown”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2016, str. 70

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 13 maj 2016 Opublikowano: piątek, 13 maj 2016 Drukuj E-mail


Anna Łozowska-Patynowska

ISTNIEĆ POPRZEZ TEKST

Karol Samsel w zbiorze Jonestown ożywia literaturę romantyczną, a właściwie powołuje na nowo do życia paradygmat romantyczny, potwierdzając, że we współczesnej kulturze jest on nadal aktualny. Swoje poetyckie rozważana Samsel nie tylko wpisuje w symboliczny i mistyczny krajobraz tekstów wybitnych romantyków, ale i dokonuje zespolenia tamtejszej świadomości z tożsamością nowoczesności.

W tomie poetyckim odnaleźć możemy trzy nakładające się na siebie kręgi tematyczne, które tracą swoją autonomię, stając się jednym zespolonym ogniwem. Należą do nich wątki biblijne, nawiązania do psalmów i pieśni kościelnych, aż w końcu powoływanie się na koncepcję poezji pełniącej w jego założeniach funkcję samej religii. W tym miejscu należy zaznaczyć, że idea ta wywiedziona została wprost z Romantyzmu.

Odwołania do utworów wielkich romantyków, na przykład do utworów Juliusza Słowackiego w wierszu „Muzyka dla Królewskich Ogni Sztucznych”, są archetypicznym nawiązaniem do figury człowieka jako ciała, które, we wspomnianym utworze, odczuwa „wymioty”, czyli jest narażone na fizjologiczne niedogodności, ale i duszy ludzkiej, która wypowiada słynne słowa ustami wątpiącego Słowackiego „Tęskno mi, Panie”. Samsel nie tworzy słownej kalki, ale wariację o człowieku na Słowackim. Kiedy czytamy również inne utwory Samsela, wydaje się nam, że zanurzone są one w morzu literatury, czyli przestrzeni odmętów i głębokiej problematyki egzystencjalnej, której, zdaniem Samsela, obecnie brakuje. Bo zamiast „niewinności”, jest „dziecinność”, jest niby-życie, niby-trwanie. Twórca Jonestown nie odrysowuje fałszywego obrazu rzeczywistości, poeta ukazuje przykry jego wymiar, płaski i nietrwały, bez perspektyw do dalszego istnienia w stanie trzeźwości. Jest to świat „pijany” emocjami duszonymi od środka, dlatego bohater liryczny mówi, że tęskni „Do uciekania w przededniu zmartwychwstania”. Istnienie to „drążenie w pustym zastawie”, istnienie mimo chęci, albo więcej, pragnienie egzystencji, która nie ma szansy na wypełnienie.

Konfesyjna czy biblijna ornamentacja w liryce Samsela przysparza wiele problemów z interpretacją. Poeta nie tylko bawi się językiem i formułą liturgii kościelnej, pisząc w wierszu „Nad ryż bielszy się stanę…”: „Palcie łąki umajone”. Poeta dokonuje odnowy roli liryki. Istota ‘poiesis’ osadza się na mnogości znaczeń, kombinacji, możliwości przetworzenia tekstu przy zachowaniu jego arbitralności i pierwotności. Utwory Samsela nie są nigdy wobec tego wtórne, zatem nie mogą zostać uznane za powtórzenie. Liryka według twórcy zbioru może zostać uznana za psalm wewnętrzny, generator wzruszenia przy zachowaniu racjonalnego podejścia do tekstu. Sakralizacja tekstu okazuje się pomocna przy rozszyfrowaniu znaczenia poezji w ogóle.

Z tego względu tematykę sakralną łączy Samsel w umiejętny sposób z fenomenem liryki. w wierszu „Na pokarm pięćdziesiątnicy” poeta obnaża formalny stosunek człowieka do poezji, nadając jej rangę o wiele wyższą. Nie chodzi tylko o uwznioślenie liryki, choć i ten aspekt to skutek uboczny Samselowskich rozważań. Ważniejsze jest odsłonięcie stygmatów, które liryce zostały ofiarowane. Liryka ocala, stanowi „pokrycie ran”. Poezja to żywy organizm, „płyn życia bez/ transcendencji”, w który należy tchnąć życie w czasie „pięćdziesiątnicy”.

Płytkość formuły językowej jako podłoża literatury zostaje przez Samsela zdemaskowana. Teraz należy poszukiwać dalej, „grzebać w ciele” wiersza, czekać na chwilę ludzkiego objawienia, na moment, w którym refleksja poetycka zostanie przez czytelnika przyjęta, skonsumowana. Realizacja idei „Biologicznej Eucharystii” u Samsela pozwala zrozumieć, w jaki sposób łatwiej lirykę „strawić”, jak ją przyjąć do siebie, w jaki sposób dokonać jej  interioryzacji. Zatem nie przypadkiem wiersz „Na pokarm pięćdziesiątnicy” otwiera cały zbiór poetycki i poprzedza jego cztery części.

Tekstocentryczność jest znakiem metrykalnym poezji zamkniętej w zbiorze Jonestown. W wierszu „Makler” czytamy: „Mówi do Ciebie tekst”. Również w wierszu „Łzy Apacza” Samsel ukazuje wielowymiarowość literatury, istnienie i funkcjonowanie człowieka w jej wnętrzu. Tekst istnieje wszędzie, ponieważ umocowany jest głęboko w genach samego człowieka („Mój podmiot,/ moje pudło”). Jednocześnie poeta podkreśla, jak ubogie byłoby ludzkie życie, obrane z emocji i możliwości ich wypowiadania gdyby nie liryka, najważniejsza z metod ich werbalizacji. Poezja jest modlitwą ludzkiego sumienia, świadectwem uduchowienia, komentarzem ludzkiego losu. Liryka, czyli „fraszka/ wysokie okno nieba”, jest po prostu jedyną wolnością, jaką można posiąść.

Ponadto Samsel próbuje dokonać aneksji historii, wpisując ją do swojej liryki. „Literatura trąby i kolebki”, takie określenie przypisuje liryce. W wierszu „Wratislavia Cantans” w restytucji mitu narodowego poeta zamyka smutną refleksję o współczesnej rzeczywistości. Świat, w którym Bóg jest tworem powszechnym, a sacrum codziennością, człowiek będący odbiciem Boga zostaje uproszczony do roli towaru. Następuje tu stopniowa „manhattanizacja”. Ten sam proces widoczny jest w wierszu pt. „Sonet”, ukazujący kryzys świata oraz kres ponadczasowych wartości: „Zamieszkujemy (…)/ Brutalny,/ wspólny pokój”. Świat jest spłycany, podmywany przez źródło przesytu. Dlatego literatura, według Samsela, jest desygnatem początku i końca, utratą i odnową.

Wiersz pt. „Wyjdź-czekaj” stanowi odwołanie do utworu Herberta pt. „Przesłanie Pana Cogito”. Samsel nie tyle parodiuje system wartości ustanowiony przez klasyka, ile ukazuje odwrócenie tych wartości w nowoczesnym świecie, przestrzeni upadłej aksjologii. Zamiast głośnego wołania „Idź”, podmiot liryczny akcentuje moment nieustannego czekania, zastania, myśląc o zestarzeniu się w bezwartościowym świecie. Wieczne przeczekiwania życia, zatrzymywanie się w przestrzeni zamarłej przeradza się w spazmatyczne wołanie o pomoc: „Byśmy/ kochali – wyj, czekaj/na innych. Wyczekaj”.

Samsel przedstawia dramat człowieka na arenie świata, każąc nam czytać niektóre frazy swojej liryki nie jako trawestację, co można przeczuwać w słowach „Bądź wierna, idź luzem./ Upadłaś na zgrzew”, ale jako niepewne rozpoznanie ludzkich emocji: „Płacz, łzą obfitą”.

W obecnych czasach literatura stałą się towarem, który można zbyć lub nabyć, produktem tworzonym na zamówienie, niekiedy towarem luksusowym, ale jednak rzeczą. Poeta chce ją uszlachetnić, umocnić jej pozycję, pisząc dla niej „pozdrowienie anielskie ponowoczesności”, jak w utworze „Henryk Martens wyrzuca kupców ze świątyni literatury”. Literatura to według niego nieugięta przestrzeń sacrum, którą należy pielęgnować, jak ostatnie istniejące ziarno zasiane w sobie samym. W świecie postępującej redukcji duchowości literatura ma stać się szalupą ratunkową, która w czasie rwącego nurtu zaprowadzi człowieka na brzeg.

Jej funkcja opiera się głównie na ocalaniu tego, co jednostkowe i nieprzyziemne. I to jej należy powierzyć prywatną modlitwę. To dlatego słowa z wiersza „Pieśń o świętym Krzysztofie” znaczą dla osoby mówiącej tak wiele: „Wreszcie jesteś, podmiocie ociekający krwią”. Takich wzniosłych określeń jest w liryce Samsela więcej. Bohaterem lirycznym wiersza „Tak wiele cienia” jest drugi Chrystus zwracający się do matki i ojca, dramatycznie poszukujący swojej tożsamości, starający się zidentyfikować ślady swojej wędrówki przez świat, pragnący odzyskać to, co niedawno zostało utracone. Ale to, co widzi, to przestrzeń przepracowania i zniszczenia. Zatem Bóg jest abstraktem, Chrystus jest namacalny, jest konkretem.

Samsel, tworząc postać alternatywnego Chrystusa, utożsamia go z literaturą. Omawiany wiersz demaskuje funkcję autoteliczną tekstu. Utwór zwrócony jest na samego siebie, a jego krzywym zwierciadłem jest świat, „cień” kartki, alter ego rzeczywistości. Literatura nie jest wiernym odbiciem świata, lecz jego alternatywą, nieoczekiwaną i zadziwiającą. Łatwiej jest jednak zaufać literaturze niż otaczającej przestrzeni. O takim rodzaju więzi mówi Samsel.

Poeta nie twierdzi jednak, że poezja ma wymiar idealny, bowiem mówi o świece prawdziwym, przenikającym człowieka do bólu jego trzewi: „Sól ziemi na cukier wierszy/ i na glukozę haiku”. Samsel pisze o tym, jak człowieczeństwo łatwo ugasić, nadać mu wymiar płaski i tandetny. Jednocześnie chce przed tym uchronić człowieka. Natomiast w utworze „Niepewność”, gdzie Samsel ponownie cytuje Herberta, pojawia się wątpliwość bohatera, czy przypadkiem literatura nie jest źródłem zniewolenia. „Zjałowienie” i „okradanie ”wiąże poeta z czytaniem tekstu. Bo poezja przeszywa człowieka, penetruje jego wnętrze i demaskuje ludzką wrażliwość.

W utworze pt. „Małe ręce” podmiot liryczny odsłania istotę tekstualności, spowiadając się: „wiersz moim/ Jonestown”, a w wierszu „Rękawiczka (z Szyllera)” mówiąc wprost: „Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu,/ tekście, którego zwymiarowałem jedynie/ do połowy”. W tekście zamieszkuje człowiek, w jego centrum wędruje, w nim się porusza i trwa. Człowiek jest tekstem, ponieważ w poezji Samsela posiada podobne cechy charakterystyczne. Literatura jest chwilą, bo istnieje w momencie czytania, i literatura jest nieskończonością („Skończoność hierofantów,/ chwilowość higrofilów”), ponieważ bytowanie w świecie tekstu jest nieuniknione i skazane na powtórzenie. Tekst otacza przestrzeń człowieka, tekst przeraża i kaleczy oraz tekst jest źródłem odrodzenia. Literatura po prostu jest i nic nie zatrzyma jej płynącego nurtu.

Karol Samsel „Jonestown”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2016, str. 70

Anna Łozowska-Patynowska

 

Przeczytaj także w "porcie literackim" recenzje wcześniejszych tomików K. Samsela: AltissimumAbiectum (współautor Krzysztof Schodowski - 2012) - pióra Wandy Skalskiej, Dusz jednodniowych (2013) pióra Agnieszki Tomczyszyn-Harasymowicz, Więdnic (2014) autorstwa Leszka Żulińskiego, a też Prawdziwie noc (2015) pióra A. Łozowskiej-Patynowskiej