Halszka Olsińska „Bliskie spotkania”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2014, str. 84
Anna Łozowska-Patynowska
ODBICIE W ODBICIU
Oto mamy przed sobą nowy tomik poetycki Halszki Olsińskiej zatytułowany Bliskie spotkania. Omawiany zbiór staje się odbiciem dla nas samych, lustrem bądź krzywym zwierciadłem, pryzmatem, który skupia naszą uwagę i ją rozprasza bądź artefaktem wiedzy tajemnej będącej zbiorem mniemań o człowieku. Tom poetycki jest tym wszystkim jednocześnie, bo jego odczytanie zależy od samego interpretatora, który buduje podczas spotkania z nim własny horyzont oczekiwań wobec tego tekstu i zgadza się na jego nieustanne poszerzanie. Wynika z tego, że ta poezja sięga bardzo głęboko do najbardziej utajonych pokładów ludzkiej egzystencji.
Ona dotyka po prostu istoty ludzkiej, jej struktury, stając się jej odpowiednikiem. Olsińska dostrzega złożoność ludzkiej egzystencji. Dla niej nic nie jest jednoznaczne ani prostolinijne. W tej całej wielowymiarowości jest jednak w stanie wyznaczyć pewien porządek, odrysować hierarchię bytu. W jej świecie istnieje człowiek, który pragnie przeniknąć strukturę tej rzeczywistości. Szybko jednak przekonuje się o tym, że jego wiedza o tym świecie jest niepełna, a przy tym niewystarczająca, by móc zrozumieć najprostsze choćby filary tworzywa rzeczywistości. Poza tym poetka stara się ustalić status człowieka, pisząc: „przeciekamy/ między szczelinami/ w szczeliny”. Jesteśmy zatem sami w sobie niespójni i nieskończeni, bowiem nasza natura kształtuje się podczas dalszego trwania. Według poetki przedzieramy się przez samych siebie, poszukując swojej istoty.
Świat w wydaniu Olsińskiej wydaje się być rozpołowiony, porozbijany, pokawałkowany. Wydaje się, ale rzeczywiście taki nie jest. To my go w ten sposób widzimy. W tym rzekomym rozbiciu panuje jednak ład całości. Zatem same „przetarcia/ rozdarcia/ zranienia” z utworu „Pożegnania” to namacalne efekty doświadczania świata przez człowieka. Podczas kolejnego odczytania wierszy, opisujemy uzyskane rezultaty naszej percepcji. Dla nas ten świat istnieje w wiecznym zranieniu, pęknięciu, przepełnieniu. Trwanie świata u Olsińskiej uwarunkowane jest jego nadużywaniem. W jego zużywaniu się tkwi siła ocalająca. Bowiem tylko poprzez rozkład jesteśmy w stanie uchwycić świadomość jego utraty. Mając już taki punkt zaczepienia, wiemy, że ruch w kierunku redukcji musi posiadać swoją odwrotność, alternatywę, czyli możliwość zyskiwania. Dlatego rzekome dzielenie staje się u Olsińskiej mnożeniem, a ujmowanie wartości, ich nadawaniem. Na takiej bazie ruchomych opozycji zbudowała swój świat Olsińska.
Warto zauważyć, że bardzo często Olsińska posługuje się figurą lustra. Odbicie czyni ona kolejnym, istotnym elementem swojego świata. Teoria odbić, według Olsińskiej, domaga się zatem szerszego przedstawienia. Nawet w wierszach, w których nie pojawia się rzekomo motyw lustra, widoczne są jego atrybuty (odbłyski), tak jak w wierszu „Próby”: „ile w nas/ człowieczeństwa/ i jakiej jest/ próby/ nawet to zwierzę/ we mnie wie/ więcej ode mnie/ chociaż o tym/ nie wie”. Odbicie, a właściwie szereg odbić, to najbardziej widzialny efekt obserwacji. Olsińska ustawia naprzeciw siebie dwa zwierciadła, w których widoczne jest właśnie odbicie. Tu właśnie „staje się” „nastające”. Ta równoczesność przygniata, ale i tworzy. Na paradoksach opiera zatem swoją koncepcję tekstualną autorka zbioru poetyckiego. W „Autoportrecie” czytamy: „nie jestem sobą/ poprawię się/ obiecuje sobie/ przed lustrem zasiada/ i kontestuje”. Rzeczywistość i bohaterka liryczna wiersza istnieją jedynie w swoim odbiciu, w nieustannym procesie naprawy własnych „przekrzywień” i deformacji widzenia, stąd zaburzony proces rozpoznawania osoby mówiącej w wierszu („jestem” obok „zasiada”).
Wymiarem człowieka, sposobem jego dookreślenia jest stopień dostrzegania w sobie prawdziwego siebie, zatem nie siebie jako jednokrotnego, charakterologicznie skończonego i jednowymiarowego. Człowiek widziany w lustrze Halszki Olsińskiej składa się z wielu warstw, z mignięć, przebłysków. Jedną z nich jest natura ciała i związanego z nią instynktu. Druga sfera to ludzkie sacrum, o którym poetka pisze: „ta świętość/ nieskalana/ (…)/ jedynie poprzez ciemność/ najczarniejszą/ błyska”. Olsińska dokonuje rekonstrukcji człowieka i jego natury poprzez stałe odnoszenie jej do zjawisk spotykanych w otaczającym świecie. Aby jednak świat mógł nas dookreślać, musimy przystać na podyktowane przez niego warunki. Musimy sprostać wyzwaniu rzuconemu przez rzeczywistość („W misterium półśnienia”), i odnaleźć w sobie odpowiedni kod genetyczny, przyswajając jego reguły, bowiem w nim zapisana jest nie tylko struktura naszego ciała, ale i tajniki funkcjonowania naszej duszy. Dlatego poetka pragnie ukazać nieodzowną łączność, integrum sfery biologicznej człowieka, która jest równocześnie naturą duszy, z cyklem przemian ziemi. Bo widać, że świat rozpoznał nas w sobie, tak jak i my na co dzień staramy się „rozpoznawać”, identyfikować się w świecie: „nasz rajski epizod/ pulsuje w krwioobiegu/ tożsamy z pulsem/ błękitnych żył/ ziemi w otulinie/ niebios”. Człowiek uczy się być tożsamy ze światem, dlatego musi wsłuchać się w pulsowanie życia, nałożyć swoje tętno na tętno ziemi, zrozumieć w końcu, że krew, która płynie w jego żyłach, jest tą samą krwią ofiarną oglądanego świata.
Olsińska porusza także kwestię alienacji człowieka („własne obce/ ciała umierają”). Z tym, że w jej poezji to nie wobec świata człowiek czuje się obcy, on czuje się wyobcowany wobec siebie samego. Tym bardziej, że człowiek u Olsińskiej większy związek, niż ze sobą samym, posiada ze światem. Rzeczywistość staje się jego jedynym ratunkiem, ucieczką przed sobą samym widzianym w całości, przed sobą samym pokawałkowanym, innym wobec siebie, bo widzianym jedynie jako odbicie w zwierciadle świata. Olsińska dostrzega błędne koło twierdzenia, fałszywej tezy przyjętej przez człowieka, która głosi, że odbicie jest jedyną prawdą. Demaskuje ją i próbuje napisać na nowo kolejną historię istoty ludzkiej. Można powiedzieć, że dokonuje ona redeskrypcji podczas przeprowadzanych zmian w statusie człowieka wykreowanego w jej wizji poetyckiej.
Jak wynika z powyższego, artystka próbuje ukazać człowieka i jego sposób postrzegania świata. Stwierdza, że człowiek myśli, wykorzystując fragmenty rzeczywistości. Te urywki stanowią dla niego kwintesencję świata. Bo dzięki nim można zrozumieć całość, która rzekomo jest nie do ogarnięcia, jak czytamy w wierszu „Motyl na obrazku dziecka”: „sam jeden/ za wszystko/ stanowi/ wszystko”. W poezji Olsińskiej części pozostają we wzajemnej relacji do całości („lustra kłamią/ w żywe oczy/ składają nas/ z części”). Poetka zupełnie inaczej, niekonwencjonalnie rozumie człowieka. Bo człowiek został oszukany, gdy po raz pierwszy zmuszony został zaakceptować swoje własne odbicie. Odbicia lustrzane są przecież fałszem, sztuczną konstrukcją. Promień odbity, paradoksalnie, u Olsińskiej nie rozprasza światła, lecz je koncentruje w jednym miejscu, składa urywki rzeczywistości w jedno.
Być może dla wielu interpretatorów jej liryki rozszyfrowanie tytułu tomiku nie jest łatwe. Bowiem z kim następują Bliskie spotkania? Ze sobą samym jako kimś innym, ze swoim lustrzanym odbiciem czy też ze swoim odzwierciedleniem w rzeczywistości? Wydaje mi się, że Halszka Olsińska poszukuje rzeczywistości, w której możliwe jest nawiązanie kontaktu między tym, co dla nas znane, a tym, co jeszcze nam się nie śniło. Ona poszukuje po prostu kolejnej alternatywy naszego bytu, następnego wyobrażenia o nas samych, dlatego tak wielu krytyków stwierdza, że jej poezja jest nowym wariantem liryki, odrębnym nurtem poezji nowoczesnej, który w całkiem inny sposób chce przedstawić człowieka i jego los.
Bliskie spotkania Olsińskiej odbywają się w „szczelinie w paśmie światła”, w rzeczywistości odbitej będącej poetycką kreacją („promień ciemności/ w lustrze szatańskim/ się odbija/ czkawką lęku”). Tylko w tym świecie wizja wzajemnego zjednoczenia człowieka z otaczającą go rzeczywistością nabiera dodatkowego znaczenia. Bo Olsińska mówi o tajemnicy, która okazuje się być wiedzą niedostępną tylko dla nas samych, okładką dla naszego prywatnego lęku i cierpienia. Dlatego jeśli się komuś wydaje, że ta liryka jest jedynie abstrakcją, to niech zmierzy się z nią raz jeszcze, a na pewno odnajdzie tam fragmenty swojego „prywatnego” przeżycia.
Halszka Olsińska „Bliskie spotkania”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2014, str. 84
Anna Łozowska-Patynowska