Marian Lech Bednarek „Sianoskręt”, TextPartner, Katowice 2012, str. 67
Agnieszka Narloch
BEZ I MAJ
Sianoskręt Bednarka inicjuje krótka seria absorbujących tekstów zatytułowanych zapiski muchy, a ich pytanie przewodnie brzmi: „Czy mój świat jest przekonujący i czy do tego pretenduje? Pytam o formę ekspresji, która mnie charakteryzuje jako kandydata na artystę” (s. 3) Narrator dokonuje tu oglądu świata z perspektywy muchy, a lot wiedzie go do pewnej instytucji kultury, gdzie „[w]ielka kupa żyła już swoim życiem. Najlepsze kąski były zajęte” (s. 4).
Pod szarą koszulą codzienności zawiera równie ciekawe przemyślenia autora na temat współczesnego świata, w którym „[…] zasada protezy stała się główną zasadą jej istnienia” (s. 5). Tym razem ‘lot’ nad miastem prowadzi narratora do wniosku, że jest ono samotne podobnie jak i ludzie, ponieważ jego mieszkańcami stali się „[…] gonitwa za interesem i żebranina […]” (s. 5). Ponadto widzi „[n]adbudowane barki, głowy, plecy, klatki piersiowe, bicepsy, biusty, twarze. Jakaś nadforma przerosła zwyczajną formę” (s. 5). Pragnąc piękna zderza się też z innym problemem egzystencjalnym – wstrząsa nim woskowina pani Bogusi.
Ten sam motyw pojawia się także w kuli. Tu jedną z tajemnic pochmurnego miasta „[…] było zapewne co ów silny, niezdecydowany jeszcze i tarasujący przejście innym półczłowiek półkredens, czyli ten pstrokaty palant, zrobi ze swoją złotą kulą wolności, która plątała mu się wciąż pod nogami niczym małe dziecko i nie dawała żadnej odpowiedzi” (s. 23). Problem obcego miasta, w którym narratorowi trudno jest zanotować kilka słów, występuje również w smaku.
W 3,50 zł zostaje zaprezentowany przerysowany widok roztaczający się z dworcowej knajpy, skąd narrator widzi m.in. czarnego gołębia, czarnych policjantów i ‘meneli’, z których jeden „[c]zarny jak kruk ze złamanym skrzydłem […] obleciał wszystkie stoliki i wsiąkł w wielkie ‘Nie’ jak w bagno” (s. 60). Przy tym widok dziury w chodniku pobudza go do refleksji nad własną istotą: „Pozostało mi jednak w głowie wiercące pytanie dziury, …że niby ona jest dziurą, a ja kim jestem?” (s. 60). Narrator pisze również o sobie w dachu. Z tym terminem wiąże wspomnienia z dzieciństwa i młodości, kiedy to „[…] skakał […] po dachach już tylko oczami jako dorastający malarz, w różnych galeriach i muzeach” (s. 29).
W dlaczego? Bednarek po raz kolejny nawiązuje do zagadnienia współczesnej kultury i uznaje, że „[z]robienie sobie modnego ostatnio tatuażu na nic tu się nie zda […]” (s. 14). Co więcej opisuje w nim zarówno słoneczne impresje, jak i nocne załatwianie potrzeb fizjologicznych na cmentarzu. O spłyceniu wartości autor pisze także w pokazie modelek, który traktuje jako „[…] teatr nóg […]” (s. 24). Z kolei świniowatość zawiera szereg groteskowych komentarzy typu: „Świadoma świniowatość, oto do czego ludzie dążą, świadomie lub nieświadomie” (s. 18). Przechodzi tu od namalowania „[…] posiekanego na kawałki Chrystusa, którego krawiec zszywa […]” (s. 18) do humorystycznego stwierdzenia: „[…] poczułem własną sierść, jak mi rośnie. Przeciągnąłem ręką po podbródku i golenie od razu zaświtało w głowie” (s. 19). Natomiast nędza odzwierciedla pesymistyczny obraz świata widziany oczami narratora przykładowo twierdzącego, że „[w] złomie odbija się również oblicze Polski, nawet ta wtórność materiału kulturowego, jak i zwykła bieda” (s. 41).
Innym osobliwym tekstem są majtki czyli mały happening, w którym narrator oddaje swoją bieliznę ‘biednym’. Odnajduje w majtkach pierwiastek filozoficzny, dlatego rzuca nimi „[…] światu w twarz, a niech się dusi i pluje, i co tylko” (s. 20). Także w kurtce nadmienia katolicką organizację charytatywną Caritas. Po raz kolejny przedmiot stanowi impuls do jego refleksji nad światem: „Przesrane, świat jest wyciągniętą ręką, cały czas ta wyciągnięta ręka wymachuje w powietrzu. A gdy coś dostanie to i tak świat się nie zmienia, czerwona kałuża powiększa się i ryczy” (s. 21).
Siano zawiera zaś szereg poglądów narratora na temat instytucji kościoła, związków, pieniędzy i ukojenia duszy. W jego opinii kobiety stanowią szczególną odmianę siana, którego „[…] malowniczość […] kończyła się z hukiem, gdy nagle musiałeś zajrzeć w jej głąb, gdzie mroczna, splątana chimeryczność, a światło dzienne nigdy nie dochodziło” (s. 35). Podobny problem jest nakreślony w gałązce bzu, o której narrator napisał pewnej kobiecie SMS-em. Bukiet bzu kompletuje notabene pod urzędem miasta dokonując w międzyczasie mentalnego obrachunku z jego pracownikami: „Wy ciule, […], urzędasy, lizydupki, ciecie, donosiciele, kapusie, sukinsyny, teraz się zesracie przez duże Zet” (s. 47). Miłość alias „[…] historia braku, kwitnąca zawsze niechcianą wiosną, której kwiaty bezlitośnie wykańczają nasze serca” (s. 49) jest także przedmiotem tekstu między czasem a wiecznością. Oksana nie dopuszcza tu narratora jako mężczyzny, tylko jako przyjaciela. Bednarek kontynuuje wspomnianą tematykę miłosną w ślubie, na którym narrator poznaje własną rodzinę – w tym ojca i matkę.
Aspekt twórczości artystycznej zostaje przeanalizowany przykładowo w zapiskach z muzyką w tle. Tu twórczość Gould’a przywołuje narratorowi na myśl kanadyjskie i europejskie pejzaże. Z kolei o tancerzach rozpoczyna się dość odważną trawestacją biblijnej przypowieści: „Gdybym tak wziął kawałek mięcha w zęby, a miłości bym nie miał, byłbym zwykłym szambem, szajbusem, stolikowym ślimakiem przyssanym do kufla od rana do wieczora w rezydencji codzienności, być może prawdziwym obliczem czasu, mojego czasu, ale którego nie ja wybrałem, ponieważ to on wybrał mnie” (s. 16). Wspomniane myśli krążyły mu po głowie po obejrzeniu teatru tańca Maurice’a Béjart’a i porównaniu go ze swoim teatrem. Idei demokracji w rodzimym wydaniu przeciwstawił „[…] czystą i klarowną, choć zmienną […]” (s. 17) ideę tancerza.
Teksty zaprezentowane w tomie Sianoskręt stanowią wyzwanie czytelnicze ze względu na zmienność ich stylu i tematyki. Zapewne można to wytłumaczyć tym, że powstawały na przełomie lat 1999-2012. Jednak czy da się usprawiedliwić swoiste ich przeintelektualizowanie, przez co stają za mało czytelne? Bednarek raczej nie zaskakuje w nich odkrywczością – podejmując szablonowe tematy jak krytyka dzisiejszej kultury czy kręgosłup moralny współczesnych jednostek.
Nietuzinkowe wydają się za to pewne przemyślenia Bednarka, jak ten o grzebieniu zmieniającym nie tylko fryzurę, ale i świat: „Takim szalonym grzebieniem, nieobliczalnym, jest wiatr, który bawi się naturą jak naszymi włosami, [….], wydobywając na wierzch nie tylko tragizm łysiny, ale i całego bytu” (s. 11). Jednak niektóre wnioski autora, jak chociażby ten zawarty w nędzy, wydaje się dość kontrowersyjny: „[…] cywilizacja najbardziej jest potrzebna chorym, kalekom i inwalidom” (s. 40). Z tego względu Sianoskręt wywołuje skrajne emocje – i te czytelnicze, i te intelektualne.
Marian Lech Bednarek „Sianoskręt”, TextPartner, Katowice 2012, str. 67
Agnieszka Narloch
Przeczytaj też felietony i prozy M.L. Bednarka – odpowiednio w działach „felietony” i „proza”