Marcin Bałczewski „Eva Morales de Nacho Lima”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin 2013 str. 114

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 31 styczeń 2014 Opublikowano: piątek, 31 styczeń 2014 Drukuj E-mail


Irmina Kosmala

EVA MORALES  DE NACHO LIMA, CZYLI JAK NAPISAĆ POWIEŚĆ POSTMODERNISTYCZNĄ

Słowa to tylko zbiór symboli, które zawsze dopasują się do naszych upodobań.

José Carlos Somoza

1. Instrukcja obsługi książki postmodernistycznej

Kolejny raz Marcin Bałczewski zabiera nas w ponowoczesną podróż. Dosłownie. Wraz z bohaterem zwiedzamy kolejne miejskie przestrzenie. Początkowo jest to wędrówka młodzieńca w poszukiwaniu pracy (ruch horyzontalny), następnie miłości (ruch wertykalny).

Książka autora wcześniejszego zbioru opowiadań Malone jest równie osobliwa, co poprzednia. Śmiało można rzec, że została stworzona w myśl klasycznej konstrukcji tekstu postmodernistycznego. Co my tu bowiem mamy? Na początek wciągającą czytelnika tajemnicę – związaną z zamkiem oraz zagadkę – jak i dokąd umknęła naszemu Marko tytułowa bohaterka? Następnie labirynt – błądzenie, zapadanie się bohatera w poszukiwaniu Evy. Oczywiście nie może zabraknąć biblioteki – symboliki tekstualnej rzeczywistości; biblioteki, która po śmierci wuja przeniesiona zostanie na jego martwe plecy.

Cała książka nasycona jest gatunkami zarówno klasycznymi, jak i popularnymi oraz ich trawestacją. Mit, baśń, kryminał, powiastka filozoficzna, melodramat  - to tylko fragment naszego horyzontu spostrzeżeniowego. Co ciekawe, intertekstualność jest bardzo silnie zaznaczona nie tylko w odniesieniu do przywołanych gatunków literackich, ale i do notatek prasowych czy poszczególnych słów zeznań na policji. Wszystko tu też staje się bardziej realne od prawdy, piękniejsze od piękna i realniejsze i zmysłowe – hiperrzeczywiste.

Kolejne ponowoczesne narzędzie wyjęte z opasłego „katalogu właściwości” prozy postmodernistycznej -  to użycie eksperymentu formalnego w postaci erotycznego pociągu człowieka do kobiety-goryla. Na koniec ulokowanie metafikcji historiograficznej w postaci samego blond bohatera Marko Polo - i już możemy mieć pewność, że mamy do czynienia z palimpsestem. Wszystko bowiem już było.

A jednak…

 

2.  Eros i Thanatos, czyli uwiedzenie czytelnika

Przed nami opowieść, która przez wszystkie karty niesie bohatera, ale co ciekawsze – niesie również czytelnika. Od pierwszych słów wchodzimy w świat baśni, w którym wszystko – zgodnie z duchem postmoderny - musi zostać przenicowane. Gdzieś na rubieżach świata, w „ostatecznym mieście” do którego w poszukiwaniu pracy przybywa zdeterminowany szklarz Marko, mieszka jego wujek, Don Antonio Tramosso Galino Sanches. Od siedemnastu tygodni w swej prywatnej bibliotecznej samotni umiera, pożerając kolejne książki. Szczęśliwym trafem, w tej małej mieścinie, Canona de Bahia, budowana jest szklana kopuła tajemniczego zamku. Potrzeba zatem wykwalifikowanych szklarzy. Zjawia się więc Marko, dokarmia wuja kolejnymi tomami, a na zamku otrzymuje pracę. Wuj jednak, ten czterdziestoletni starzec, już w trzy tygodnie po przybyciu siostrzeńca umiera. Marko nie chowa ciała krewnego w ziemi, nie odmawia nad nim rytualnych modlitw, pozostawia go w swym królestwie książek, gdzie zawsze czuł się najlepiej.

Budowa zamku powoli dobiega końca, ale nikt o nim nie mówi, ponieważ grozi to zniknięciem bez śladu. Gdy szklana kopuła jest już ukończona, a pieniądze zaoszczędzone, Marko otrzymuje zaproszenie zwiedzenia budowli za określoną kwotę. Ciekawość sprawia, że bohater wydaje prawie całe oszczędności, by odkryć tajemnicę, którą skrywa monument. Przed wejściem ochrona informuje tłumy przybyłych gości o tym, co jest podczas zwiedzania zabronione. Zakazuje się m.in. dotykania „eksponatu”, dokarmiania i… masturbowania. Jednak gdy oczom zebranym ukazuje się osobliwa piękność – olbrzymia kobieta-goryl, prawie wszyscy zebrani łamią zakazy. Odtąd rozpoczyna się prawdziwy dramat bohatera i wyścig z rywalami miasteczka o względy Evy. Gdy jednak one nie zdają rezultatu, załamany Marko idzie za radą przyjaciela i truje wszystkich mieszkańców Canona de Bahia. Pomimo formalnego zwycięstwa nad rywalami, spełnienie w ramionach Evy okazuje się fizycznie niemożliwe. Olbrzymka znika, a Marko wybiera się z martwym wujem na plecach do innych miast w poszukiwaniu swej wybranki.

Nie, to nie koniec, a jedynie zalążek opowieści!

 

3. Eva Morales de Nacho Lima, czyli pluralizm ontologiczny

Tytułową bohaterką jest hybryda – pół kobieta, pół goryl, mityczna pramatka, a raczej prakochanka Eva. To ona stanowi asumpt libidinalnych ruchów bohatera: od popędu rozkoszy do popędu śmierci.  Po wypełnieniu swego zdania znika.

Drugim bohaterem jest Marko. Kim jest Marko? Kimkolwiek. Wszystko zależy od preferencji czytelniczych odbiorcy postmodernistycznego tekstu. Dlatego też Marko może być odwróconą figurą Grenouille`a z Pachnidła, obojgu ostatecznie miasto „śmierdzi”. Śmierdzą wyziewy, roślinny, ale i ludzkie wspomnienia. Grenouille Bałczewskiego otruje zatem całe miasto w imię miłości, Grenouille Süskinda w orgiastycznym miłosnym uniesieniu zostanie przez miasto pożarty. W kolejnej metropolii, do której przybywa Grenouille Bałczewskiego, bohater nie zabija w myśl klasycznej narracji najpiękniejszych kobiet, a wybiera te najbrzydsze. Widzimy już zatem, że Marko jest mordercą o wysublimowanym poczuciu estetyki, co więcej – jest człowiekiem bez etyki, poza moralnością. Kim może być ponadto? Marionetką w rękach innych, wariatem, platonikiem, wędrowcem, tragarzem martwej kultury… kimkolwiek.

Wreszcie trzecim, być może najważniejszym bohaterem powieści Bałczewskiego, jest miasto. Miasto - tekstualnie ukazane z dwóch perspektyw. Z tej zewnętrznej  prezentuje się nam jako idylliczna kraina wzniesiona pośrodku dolin, przedzielona krystalicznym potokiem. Może wyrosnąć niespodziewanie przed nami w gigantyczną przestrzeń, wchłaniającą co rusz nowe byty, kuszącą kolorem, nowoczesnością i kulturą. Z perspektywy wewnętrznej jednak wypełnione jest ludzką masą, odorem i blichtrem. Ludzi jest w nim tak dużo, że wydają się chodzić po sobie, nad sobą. Są wszędzie. Nieuchronna zatem wydaje się być przemiana polis w nekropolis. Warto zwrócić uwagę na tę niezwykłą multiplikację owego dualistycznego tworu. Co więcej, obserwując różne „byty” miast, zauważamy, że w każde z nich wpisane jest to samo tragiczne przeznaczenie. Znikanie ludzi w mieście organizuje dynamikę tej aglomeracji, lecz wkrótce okazuje się niewystarczającą metaforą, gdyż w pewnym momencie zostaje niejako „dopełnione” przez podpalenie serca miasta – teatru.

W płonącym mieście pojawia się palące pytanie o szansę na szczęście, odnalezienie Evy, czyli wartość etyczną w mieście ekstatycznym. Tylko, że wartości etyczne zostały wcześniej zanegowane. Nie idzie więc w tej materii o miłość, a o rozkosz. „Pragnienie jest pragnieniem pragnienia” – powie postlacanista Żiżek, i będzie miał rację. Odnosząc go do przypadku Marko Polo zauważymy, że nasz pielgrzym nie będzie pragnął obiektu (innej Evy), a ciągłego odnawiania pragnień.

W Evie Morales de Nacho Lima zatem wszystko ma swoje przeciwieństwo lub dopełnienie. Zależy tylko od tego, kto patrzy i jak widzi.

Marcin Bałczewski „Eva Morales de Nacho Lima”,  Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin 2013 str. 114

Irmina Kosmala

 

 

Przeczytaj też w „porcie literackim” recenzję wcześniejszej prozy M. Bałczewskiego Malone (2010) – pióra I. Kosmali