Małgorzata Maj "Weronika zmienia zdanie", Wydawnictwo ZYSK i SKA, Poznań 2013, str. 528
Wanda Skalska
Nieznośna maniera nieinformowania o autorach w niektórych oficynach nadal trwa. Leży przede mną debiutancka powieść Małgorzaty Maj Weronika zmienia zdanie (nie mylić czasem z tytułem powieści Weronika postanawia umrzeć brazylijskiego pisarza Paula Coelha). Kim jest M. Maj, skąd pochodzi, co robi w życiu - sięgając po książkę, nie dowiemy się. Dopiero z innych źródeł zaczerpnęłam wieści, że jest z Kołobrzegu i para się dziennikarstwem w lokalnej prasie. Tylko tyle. Bo na okładkach ze skrzydełkami znajdziemy jedynie fragment prozy, info reklamowe, a też aprobujące opinie dziennikarki TVN Style Magdy Kuydowicz (To idealne czytadło na poprawę nastroju) i redaktor prowadzącej ofeminin.pl Gabrieli Rapiej (Długo czekałyśmy na polską Bridget Jones).
Taka oto informacja z tyłu książki, podana wytłuszczonym drukiem:
Pełna humoru, zazdrości, przedziwnych smaków i odrobinki czarów książka przeznaczona raczej dla kobiet. Przeczytanie jej nie przyniesie jednak ujmy mężczyznom. Przeciwnie, pomoże zrozumieć to, co niezrozumiałe: kobiety.
A na lewym skrzydełku streszczenie zawartości dzieła. Przytoczmy może w całości.
Weronika, dziennikarka lokalnej gazety, ma skłonności do tycia, puchatych kapci w kształcie kotów i związków ze zdrajcami bez serca i honoru. Liżąc rany po wyjątkowym draniu, podejmuje decyzję, by raz na zawsze skończyć z facetami. W tym samym dniu spotyka na ulicy niebieskookiego mężczyznę... Jej serce i wola zostaną wystawione na ciężką próbę. Żorż, Feliks, Ewa oraz Marta - grupa wsparcia, złożona z najbliższych członków rodziny i przyjaciół, sekunduje Weronice. Jednak stawianie tarota, odczytywanie aury, dobre rady i jedzenie gołąbków to za mało, kiedy trzeba stanąć oko w oko z chorobą.
Czyli już wszystko praktycznie wiemy, oprócz tego, czego nie wiemy. Lecz dopiero w trakcie czytania (jeszcze pełniej po) wiedza nasza stanie się rzetelniejsza.
Lektura tej książki dla czytelników takich, jak ja, wymagała samozaparcia. Poczynając od pierwszych zdań Co byś chciała, żebym teraz zrobił? Ciepły strumień oddechu delikatnie otula płatek ucha - po przeszło pół tysiąca stron historii powodujących na przemian ziewanie i cierpnięcie zębów. Przyczyną takich reakcji fizjologicznych jest podwójny banał: treściowy i stylistyczny. O treści już ze streszczeń wydawniczych wiemy. Dodam tylko, że przywodzić może na myśl odcinkowe opowiastki żurnali - gdzie gładkość powszechnych skojarzeń walczy o lepsze z nieudaną próbą złamania społecznego, emocjonalnego i psychologicznego stereotypu.
No i ten styl pisania, żywa kopia zakrzepłego tradycjonalizmu w budowie, tak zwanych gotowców i bryków prozatorskich - rodem z powieściopisarstwa kategorii B.
Kategorie A i B w literaturze - wyjaśnijmy - to umowny podział. Kategoria A zarezerwowana jest dla dzieł wysokiego lotu, wysmakowanych językowo i artystycznie, otwierających nowe przestrzenie duchowe, interpretacyjne. Zaś kategoria B oznacza dziełka niskie, mnożone wierszem i prozą. Między innymi czytadła, czyli - jak się onegdaj mawiało - literaturę wagonową lub też dla kucharek. Zredukowaną intelektualnie, grającą na instynktach i zubożonych projekcjach relacji międzyludzkich.
Lecz jest światełko w tunelu powieściopisarskiej przygody Małgorzaty Maj. Owym światełkiem okazuje się spora dawka prostego (i tonującego niedomogi książki) humoru. Na plus zaliczyć też trzeba dosyć zgrabną konstrukcję całości. Jest równie dobra jak spis rozdziałów. Też warta wypunktowania okazuje się spolegliwość prowadzonej narracji, biegłość warsztatowa.
Podsumowując. Rzecz we wspomnianych kategoriach jest strawna i nie tylko z nudów da się przeczytać. Bo, nie ukrywajmy, autorka potrafi pisać. I zapewne w szkole na lekcjach języka polskiego z wypracowań miała piątki, a może nawet szóstki.
Małgorzata Maj "Weronika zmienia zdanie", Wydawnictwo ZYSK i SKA, Poznań 2013, str. 528
Wanda Skalska