Arkadiusz Frania "zacząć nic od początku", Wydawnictwo NOWY ŚWIAT, Warszawa 2012, str. 60
Wanda Skalska
Arkadiusz Frania - (rocznik 1973), ur. w Przechlewie (woj. pomorskie), doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa (Uniwersytet Śląski, 2003), poeta, prozaik, krytyk literacki. Mieszka w Częstochowie. Debiutował jako poeta w "Dzienniku Częstochowskim" (1993), publikując później wiersze, szkice i recenzje m. in. w "Odrze", "Kwartalniku Artystycznym", "Pograniczach", "Tyglu Kultury" i "Aspektach Filozoficzno-Prozatorskich". Autor zbiorów poetyckich na przykład mnie nie ma (1994), powiedz mi siebie (1995, 1996), na zimnym uczynku (1999), ale się obudzę (2004), prozy Jestem pomysłem Pana Boga na człowieka (2010), a też książek krytycznoliterackich Solidne niefarbowane retro (2004), Strażnicy i najeźdźcy (2005), Poświatowska, Marjańska,Cichla-Czarniawska. Trzy szkice typu ziemia-ziemia-ziemia (2007), Lipton story. Esencje krytyczne o sztuce pisarskiej Jacka Durskiego (2009).
A niedawno, nakładem Wydawnictwa NOWY ŚWIAT, ukazał się nowy, piąty już zbiór wierszy A. Frani - pod intrygującym tytułem zacząć nic od początku.
Liczący niespełna pół setki utworów tomik rozłamuje się na dwie osobne - objętościowo i przesłaniowo - części. Lwia objętościowo dziedzina publikacji sygowana jest tytułem głównym, zaś krótką, bo sześciowierszową, część drugą nazwał A. Frania "różowym groszkiem".
Uogólniając w dużym skrócie. Pierwszą część zdominowały: mrok, rozpad i marność doczesna. Drugą sycą namiętności fizyczne, "awanse" ciała opisane erotykami.
Notuje poeta w jednym z początkowych utworów bez tytułu (na marginesie - wszystkie wiersze w tym zbiorze pozbawiono tytułów) "*** co kilka słów milczenie...": co kilka słów milczenie/ i ta pewność/ że gdy tylko zgaszę światło/ będzie naprawdę ciemno/ jak w tunelu/ gdzie przystanek może mieć tylko/ śmierć. W innych miejscach, dalej, czytamy między innymi: a potem będzie mrok// i urok śmierci; mam wszystko czego potrzeba/ do śmierci. Lub taka fraza: pod paznokciami drzazgi ziemia i trawa/ jakbyś chciał wyjść z trumny. Jaką by strofę nie prześwietlić - zostajemy nieodwołalnie "dołowani" podobnymi obrazami. Lecz cóż dać mogą, poza rosnącą frustracją czytelniczą, dalsze cytacje wersów o zbliżonym charakterze? Chyba niewiele.
I domknięcie tomu: "różowy groszek". Sześciopak erotyczny, rzec można. Oto jeden z charakterystycznych dla owej cząstki utworów: w schodzące się ku dołowi/ ramiona czarnego trójkąta/ wpisałem swój język// różowy groszek/ clitoris/ pęcznieje. Czy tego rodzaju enuncjacje poetyckie mają stanowić kontrapunkt dla nicowanej nicości mocno rozbudowanej części pierwszej zbioru? To ma być ocalenie/wyjście? A gdzie pozafizyczne elementy przedstawianych "wydarzeń", by nie wspomnieć o duchowych? Wszak, poza wszystkim, trudno zadowolić się jedynie biologią. Sama biologia może jest piękna, ale na dłuższą metę nudna. Potrzebuje uwiarygodnień wyższych.
Osobno wyakcentowanym wątkiem w zbiorze A. Frani zacząć nic od początku są wiersze autotematyczne. To, o czym wiadomo, stały element zainteresowania poetów. Intryguje ich (a także - nie ukrywajmy - czytelników) tajemnica "słów pięknych". I tu nie ma zgody. Bowiem nie przekonuje mnie przewód myślowy twórcy, zanotowany w jednym z utworów (str. 46): poezja nie jest potrzebą umysłu/ ale wymogiem ciała// (...) wiersze przeciwdziałają wierszom/ wiersze się nawzajem znoszą/ więc pozostaje nic. Chyba że przyjmiemy owe wersy za przejaw prowokacji (czego tu tak nie odbieram).
Cóż, jestem w sporej rozterce, chcąc podsumować omawiany tomik. Gdyż poezja ta (jakże biegła warsztatowo i dobrze doposażona erudycyjnie - oddajmy autorowi) bardziej przypomina papierową zabawę słowami na zadany sobie temat, niźli żywą materię twórczą, z której winny wynikać - jeśli już nie olśnienia, to przynajmniej satysfakcje świeżej przygody czytelniczej. A oryginalności niestety tu nie ma; jedynie mniej lub bardziej zgrabnie podane przebitki znanych klisz...
Arkadiusz Frania "zacząć nic od początku", Wydawnictwo NOWY ŚWIAT, Warszawa 2012, str. 60
Wanda Skalska