Smaki z młodości, Przeczucie, Jak daleko spadają jabłka, Miejsca, w których dojrzewają owoce, dowody na istnienie umarłych, Elegia na odejście pięknych saren - i inne wiersze
Dominik Piotr Żyburtowicz
SMAKI Z MŁODOŚCI
lato skończyło się wieczorem
wygiętym na naszym trzepaku
obok którego oparty rower
skradły pierwsze dziewczyny
o zmierzchu gasnącym jak wolny papieros
piliśmy wino – fale zmywały ostatnie skorupki
i pył, biały pył zlatywał z jabłoni i gruszy
w podbrzuszach ich spałem, a one kwitły
tak oto niewinność spłynęła nam słodko
jak smak jabłecznika z domu mej matki
w usta dziewczyny co zdjęła sukienkę
nad rzeką w niedzielę tam czas stanął w miejscu
lecz wcześniej gdy jeszcze nie miałem zegarka
wskazówki trzymałem na wieży kościoła –
komunia miała smak anioła co z krzyża spadł
jasnością błysnął w oczy, zniknął w świadomości
i stada jednorożców biegnące do szkoły
świat bajki wchodzący w świat nauki
gdzieś tam po drodze wiatr wyrwał nam lęk
gdzieś w naszych sercach rozkwitły nam kwiaty
najbardziej jednak pamiętam smak mgły
która sarny spłoszone za sny poniosła
ranek był inny, pachniał echem świata
zabrał w górę rzeki, puścił – został zapach
PRZECZUCIE
Za miastem milczą jabłonie, w ogrodzie jesień
senna babcia Anna ma liście we włosach
głodny wiatr jest wszędzie: pamiętaj
– mówi – tu, pomiędzy drzewami
jest cisza
kiedy mnie nie będzie
na cmentarz nie przychodź.
Tu siadaj.
Nic nie mów.
Nasłuchuj.
JAK DALEKO SPADAJĄ JABŁKA
kiedy jesteś daleko (a tak jest teraz zawsze)
chłopiec biegnie do morza, chłopiec czeka w nim
na wszystkich sennych kutrach, tam, gdzie obracasz się
lekko dotykasz ust palcem, głaszczesz mnie jak śnieg
czuję niedzielny rosół, który jadłem jak zwierzę
i deszcz różany, spadający na dzień kobiet –
(twój płacz uśmiechnięty)
kiedy jesteś daleko (a tak jest teraz zawsze)
z każdej innej matki podkradam kawałek
i kładę wzdłuż brzegu którym odchodzisz
przed świtem zrywając jabłka –
zazwyczaj rano po twoim zniknięciu
budzi mnie w łóżku właśnie ich zapach
MIEJSCA, W KTÓRYCH DOJRZEWAJĄ OWOCE
1.
Młodzieniec łowiący ryby nad brzegiem rzeki, dziwny
ciepły dotyk tej, która zdjęła sukienkę mówiąc: teraz
ty. I stado królików podchodzących pod krzaki.
2.
Papierowe statki nikną w morskiej pianie, dzisiaj
do portu zawiną żaglowce – lecz chłopiec o tym nie wie,
wpada w odrętwienie widząc duży okręt.
3.
Albo stara kobieta prosząca o pomoc, przez tydzień
przesuwam skrzypiące kośćmi meble (umiera
w niedzielę). Zamykam jej powieki. I dzwonię. I czekam.
4.
Z daleka od brzegu łowimy z ojcem ryby, nagle
oddaje mi Wędkę. Kiedy trzyma się za serce – wiem,
że życie mi mówi coś bardzo ważnego.
Są w nas takie miejsca, w których otwiera się świat
i nie ma innych wyjść, oprócz tych na wprost
więc musisz zgadzać się: ten owoc wewnątrz, Bóg
dojrzewa tylko wtedy, gdy spojrzysz, dotkniesz go.
DOWODY NA ISTNIENIE UMARŁYCH
Po długiej zimie nastąpiła odwilż
mgła odkrywa wilgotne zakamarki cmentarza
przy końcu drogi dostrzegam białą jabłoń
(dopiero co rozkwitła) – i ziemia pod nią
jest pełna przebiśniegów.
Dębowe kutry opuszczające w deszczu zatokę,
parasole jak serca na wietrze, milczenie
ciążące nad lasem po burzy
głębsze niż sen.
Późna noc na pustym placu
szelest czytający na ławce gazetę
dziwne, mrugające światło lamp
kiedy idziesz obok ulicą.
Dzień, w którym wszystko
staje się lżejsze, i ktoś
zupełnie nieobcy –
czeka na balkonie
porusza firankami, otwiera
stare albumy, dotyka zdjęć
i widzisz jasny pył na wszystkich swoich rzeczach
kiedy nagle,
w świetle słońca
– oni –
(pochowani w drzewach)
wychylają się na chwilę.
ELEGIA NA ODEJŚCIE PIĘKNYCH SAREN
Jeżeli po śmierci miłość istnieje to na pewno
jest to wiosna, światło, które tak silnie świeci w tobie
istnieje na zewnątrz rozległe i wolne, kiedy umierasz
kochając mocno. Dlatego kwitną kwiaty, pąki
na wzniesionych w górę drzewach, larwa, która była ciszą
krzyczy nagle pękając na wietrze –
Więc teraz odchodzisz w pyle rozwianego mleczu, gdy topi się słońce
na zboczu wzgórza znikasz, a trzciny wygięte są mocno, i patrzę
na ciebie znad zamkniętej księgi, ten deszcz, który pada
to twój pocałunek nadający tempo ziemi, i tak musi być zawsze.
Rodzimy się po to, żeby kochać, w miłości umierać, przenosić
tę miłość na drugą stronę. Tu serce jest środkiem, Ktoś
cichym napędem. Przestrzeń wchłania światło i żyje. Tak,
ty sam zielenisz lądy, czeszesz wiatrem morza. Bo cały ten świat,
energię ma w tobie, w twoim wnętrzu, w nas.
Latarnia Morska 2 (10) 2008
PIERŚCIENIE SATURNA
Dla Ilony Jas
1.
Przyszłość nie leży w gwiazdach,
ale w naszych oczach.
Gwiazdy są w nas.
W oczach płynące galaktyki.
Z mgławic wychodzą dni,
z dni wychodzi codzienność, życie.
Gdy odjeżdżam stąd na zawsze – wiem,
nasza przyjaźń przetrwa.
Na mlecznej drodze miast,
domów i rodzin. Szkół. Różnych prac.
Ludzie mijają się obojętnie,
ale nie my. Nie nasze
cząsteczki. Ponieważ została
otwarta kosmiczna
przestrzeń w nas.
2.
Co pozostaje mi zrobić dziś?
Wyjść przed oblicze
tych naiwnych gwiazd,
napisać marzenie?
Jeżeli je przyjmiesz,
w naszych snach
(złotych, diamentowych)
zamarznie Saturn.
Zamarznie i powie:
Będziecie tutaj
spotykać się czasem.
3.
Pamiętasz, pewnej jesieni
wyśniliśmy ciepłą zjawę.
W moim i twoim śnie
pojawiła się ciepła zjawa.
Mówiliśmy: - widziałaś ją dzisiaj?
- widziałeś ją dzisiaj?
A był czas listopada i czarne były wszystkie ulice.
Ciepła zjawa tuliła nas: stworzenie
z naszych przeczuć, z naszych nadziei,
szacunku, opieki.
Bo gdy dwoje ludzi zna się tak dobrze, jak anioł z aniołem,
w ich snach pojawia się zjawa o duszach dwóch,
przez wszystkie wilgotne jesienie,
przez wszystkie mroźne zimy,
wypędza wilki z drzew,
kosą przecina diabły.
Ach, skoro mowa o czułych istotach o duszach dwóch,
wspomnijmy o wiosno-letniowłosej z wiru głodnych zbóż.
Gdy wjeżdżaliśmy w wieś
wir otwierał się,
wiosno-letniowłosa ścieliła złoty dzień.
I drżały łąki
– wir wchłaniał dwa słońca
ściśnięte w zbożu.
4.
W ciężkich chwilach miłość pełni rolę szczególną.
Niegroźny jest wiatr, który wieje w zakochane oczy.
To szczęście ma skromną, lecz prawdziwą twarz:
kawalerka w bloku, bezrobocie. Lecz gdy przyjrzysz się
zobaczysz, jak nora zamienia się w rakietę
i startuje w gwiazdy.
Niechaj złota kulka leci
w szczęściu przez tysiąclecia.
5.
Jeżeli jesteś teraz mieszkanką Saturna,
obudź się i spójrz w stronę ziemi.
Na całej półkuli, jak wiersze, płoną pochodnie.
Podpaliły tę noc dla Ciebie.
2014
BOJA
Dla Piotra Prokopiaka
Podobno przez łzy dobrze wychodzi alkohol
– powiedział Piotr Prokopiak. A ponad chmurami
tykała zegarowa boja, przy której trwał anioł.
Dwadzieścia siedem lat temu, w czasie komuny,
biegł tam po chmurach z długimi piórami:
Aniele! – zawołał – Niech zatrzyma się zegar
napowietrznej boi. Lecz zegar się nie zatrzymał.
Zmieniła się świadomość, przestrzeń, polityka,
zmienił się kraj, zmieniła się kultura, oraz – ach,
ci się zmienili najbardziej – ludzie. Wiec postanowił
włożyć w zegar pióro i we śnie się zegar zatrzymał.
Są tacy, którzy nie należą do naszego czasu, jakby pomylili
lustra, za późno skacząc z kosmosu. Jak ich zrozumieć?
Usiąść przy lunecie, odkręcić osłonkę księżyca,
przez milion lat świetlnych, na drugą planetę
przenosić uśmiechy, mówić: To przyszłość,
przyjacielu. Więc jeśli pozwolisz,
ruszmy się z tej nory i żyć chodźmy.
2015
SYGNAŁY, TAM
Dla Marcina Pierzchlińskiego
Twarz przy świecy,
odbita w szybach okien,
podwójnie,
potrójnie,
poczwórnie…
ostatnia
odwraca wzrok –
gdzie patrzy?
Czy jest jeszcze sobą, będąc niebem nad Europą,
gdzie jak węgiel płoną
satelity?
Gdy zgaśnie świeca,
sygnał będzie tutaj.
2015
BEZ POŻEGNANIA
umarł na wylew krwi
do mózgu rozległy jak mgła
co zalała miasto po pogrzebie (mgła
utrzymuje się przez tydzień) wciąż nie mogę znaleźć
śladu po tobie ani w snach
ani w przyrodzie żadnego
przeczucia żadnych
duchów jakbyś wskoczył
w pustkę w nic w niepamięć
spowodowaną
zalaniem
krwi
mgły
2015
ŚLAD
Za wsią, w rezerwacie przyrody
rzeka z czarną wodą.
W tym roku wiosna zaczyna się w lutym.
Nic nie wskazuje na powrót śniegów.
W czarnej wodzie odbicie
jeszcze czarniejszych drzew.
Miesiąc mija od świtu,
kiedy powiesiła się tu
osiemnastoletnia dziewczyna. Spokój,
kiedy wmiażdżał się w rozdygotany, przerażony umysł
– był ukojeniem, czuć
to nawet w tej chwili, wiatr
wywiewa puch z szerokolistnych pałek,
puch jest ciepły i miękki.
Jak włosy. Spokojnie,
spokojnie – szeptał do nich, a teraz
niesie je w sobie, nad rzeką,
rozwiane.
2016
W RODZINACH
1.
Konstanty, lat 67, zmarł 17 sierpnia 2011 roku.
Jego wnuk, Kacper, urodził się 17 września 2011 roku.
Kiedy mały przyszedł na świat,
tylko przez chwilę nie oddychał.
2.
Przeżyli razem pięćdziesiąt lat,
i oto została sama. Pogrzeb
odbył się w głębokiej zimie.
Dopiero na wiosnę zeszła do piwnicy.
Gdy zapaliła światło,
skoczył na nią przestraszony
szczur i ugryzł ją w pierś.
Lato było lekkie i jasne jak dar.
Przed śmiercią miała uśmiech na twarzy.
Gdy przychodziła rodzina, żartowała,
że w młodości dziadek
poleciał głównie na jej dorodny biust.
Że od początku o tym wiedziała.
3.
Te sny, w których przychodzą umarli.
W których członkowie twojej najbliższej rodziny
stają naprzeciw –. (Jakby rząd wraków
budził się w mroku, ciągnął z dna oceanu). Przybywają
rzadko, przed czyjąś śmiercią, czasem się mówi:
po kogoś. Czasem się mówi:
z powodu pogody.
Albo w przeddzień naszego szczęścia. (Matury, śluby.
Ważne wydarzenia). Kiedy nie ma ich
wśród nas – ale migoczą
w snach,
uśmiechnięci.
2011 / 2012
MUSZLA
W twoim wewnętrznym kosmosie
bezustanne myśli.
Na plaży, pod stopami
miliardy kamyczków w miliardach barw.
Nieskończone uderzenia fal
o brzeg, którym idziesz – to
się nie skończy, dopóki
żyjesz.
Odsłonięte ucho morza,
odsłonięte ucho nieba,
małżowiny wydm, różowe, rozwarte.
Zamyślony podejdź do drzew,
a usłyszą iskry mewie i twoje.
Luty, odwilż
jak muszla,
przezroczysty cień
na całym wybrzeżu.
Czy słyszysz
jak szumi
w niej marzenie?
Jakie marzenie,
lustrzaninie?
Na plażach świętego Brendana
twoje myśli
przez wydmy przewiewają.
Słyszane.
2016
PODUSZECZKA
jesień
nad jeziorami deszcz
szybko
szybko
do lasku na polanie
byle omdleć
w trawie
poczuć oddech wzniesienia –
jest tak
że to mógłby być koniec
na zawsze w utuleniu
latającej kropli
w kropli planeta
ciepła
ziewamy razem
podnoszą się płuca
i polana
2015
Dominik P. Żyburtowicz
Wiersze pochodzą z przygotowanej do druku książki Drugi brzeg jeziora
Przeczytaj też w dziale „port literacki” naszego portalu recenzję zbioru poetyckiego Dominika P. Żyburtowicza Żaglowce (2015) autorstwa Jolanty Szwarc
portal LM, kwiecień 2016