Przejście
Edyta Wysocka
PRZEJŚCIE
rodził się brat. akuszerka straszyła zastrzykiem i zamknęła dzieci
w starej drewutni. Bałam się szczura. Był pod zgniłą deską
i chrobotał.
…długo rośliśmy. z bratem. na gruzach i łąkach. i zawsze świeciło
słońce. i tata miał wrócić z Anglii. mama gotowała smaczne zupy z lebiody. tej co rosła przy bagnach i na poniemieckich „budkach”. najwięcej jej było obok dziwnych badyli. wyskrobywaliśmy z nich środki. smakowały jak margaryna z unry. jedna pani skrzyczała że to trucizna i żebyśmy uważali na torfowiskach. ale ja skakałam tylko po kępach. a mój brat nie. i śmiesznie się zapadał. jak w tłustą smołę. stale musiałam go wygrzebywać.
dziadek zawsze pasł kozę. mówił że to nasza żywicielka. mecia miała rogi i dwie bazie pod brodą. lubiła obierki z kartofli. sadziłam dla niej liście na piachu ale ona od razu je zjadała. spała w ziemiance. nie bała się nawet ropuchy i zmarłego żołnierza co go dziadek tam znalazł jak się wprowadziliśmy. po tych miemcach…
dziadek miał garnitur taty i wcale nie oddychał. pełno było na nim małych lepkich kwiatków z bagien. jak się modliliśmy to na nas patrzył. naprawdę. i brat później płakał w nocy.
przyszedł list z anglii i mam już nigdy nie czekała przy oknie.
Latarnia Morska 2 (10) 2008