Pytania, Ranny ptak, Pożądanie, W rojowisku, Spotkanie
Grzegorz Walczak
PYTANIA
Czy jest taki punkt we wszechświecie,
który na mnie czeka? Może to Bóg,
może styczna nieskończoności z materią,
może beznadziejne pragnienie
mojej dawno zmarłej matki?
Czy jakiekolwiek najlepsze uczynki moje
mogłyby mnie tam wynieść?
Czy moja nikczemność
mogłaby temu zaszkodzić?
Wiesz, Sokratesie, że pytania
nie prowadzą do odpowiedzi.
Podejrzewam też, że etyka
umiera razem z nami.
Po co więc jest to, co jest?
RANNY PTAK
Kiedy znajdziesz ranionego ptaka,
podnieś go i zanieś do czarodzieja,
który ponownie go uskrzydli.
A jeśli ptak cię nawet podziobie po drodze,
nadal ufaj, że współczuć znaczy współodczuwać.
A kiedy ktoś ci powie, że jesteś naiwny,
bo jesteś jednym z niewielu, a rannych ptaków bezlik,
odeślij go do wszystkich diabłów,
bo tam jego miejsce.
Zresztą niech spyta Papę Franciszka.
POŻĄDANIE
Położyć się na wodzie czystej,
być kładką między źródłem a ujściem,
przytulić się do pnia dębu,
czuć jego krew pod korą,
przez chwilę być drzewem,
pnącym się po horyzont,
stanąć na czele zgrai wilków
i zawyć z rozkoszy na widok
Księżyca , kiedy pełnia
wypełnia mlekiem wymiona
tych, które zaszły
i trwać, trwać w zgiełku
pożądliwych myśli,
spijać wszystkie soki czerni
z bezkształtnego nieba.
W ROJOWISKU
Suną pochody trumien
ich rozkołysane potoki
spływają w cmentarze
a te jeziora bez tamy
tłoczą się napierają zewsząd
porywają ze sobą płaskowyże
i lasy i pogórza zielone
płodzą po drodze szumy
i mlaski uległych brzegów
i warstwy czarnoziemu
żyzne kolonie rozrodu
życie się wspina na nich
pnie się wertykalnie ku słońcu
a rozlewiska śmierci
płasko układają jedno na drugim
całe pokolenia
Wykarczowani leżą
przez niemałą chwilę
na tych łysych polanach
moszczą się w swoich grobach
o zmroku który nie różni się
niczym od świtu
jakby sen ich był wieczny
ale szybko się piętrzą
na sobie unoszą
w nowego życia szatach
w sosnach i dębach
w trawach niekoszonych
znów szturmują niebo
znów zapładniają horyzont
najświeższym oddechem ziemi
SPOTKANIE
Z nieszczęść, z cierpień i z zagubienia rodzi się pragnienie wiary
Jerzy Andrzejewski - „Bramy raju”
Szliśmy krucjatą – my dzieci z gór francuskich –
by wyzwolić, dobry Jezu, Twój grób z rąk niewiernych.
A droga nasza wiodła w nieskończoność
przez pęcherze na stopach,
rany zadawane słońcem,
spiekotę w głodzie,
w malignie, w wierze, w szaleństwa uświęceniu.
Nad nami płynął krzyż, znak męki, co już była nasza.
Przetaczał się trzynasty wiek
i nikt z nas nie wiedział,
gdzie jest ta przeklęta święta Jerozolima.
I krwią spływała skóra nieba
przekłuta ostrzem minaretów.
Lecz jak je można było zmienić na świątyń naszych krzyże?
- Niewinnością dzieci chrześcijańskich,
ich drobnych ciał natchnionym umęczeniem?
A gdy z tysięcy nad morski brzeg
doszła nas tylko garstka, może to wczoraj było,
może przed wiekami, bo czas nam chyba figla spłatał;
zobaczyliśmy obcych o ciemnych włosach, ogorzałej skórze,
tonących z dziećmi w pontonach i łodziach,
słabych, bolesnych, całe ich przerażone mrowie,
co biegnie ku nam, by o życie prosić...
a może je nam odebrać.
Grzegorz Walczak
portal LM, maj 2016
Przeczytaj też utwór G. Walczaka „Kair” w dziale 'proza' naszego portalu