Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
Katarzyna Kuroczka - Wiersz
WIDOK Z OKNA
w ogrodzie biblijnym nie ma już raju.
z fig pozostały skórki wyplute przez turystów,
w miejscu krzewów sterczą martwe badyle,
a w nagich koronach nie rozpoznasz już życia.
cienie przebiegające chyłkiem pod bramą
podobnymi do znaku na czole maskami
świadczą o tragedii jaka się tu wydarzyła.
dobrze że czasami pojawia się mgła,
w której wszystko staje się senną marą.
bez niej już dawno zabiłabym wszystkie okna.
Katarzyna Kuroczka
„Pocztówka z Père-Lachaise” Dariusza A. Zellera
Leszek Żuliński
WIERSZE INTROWERTYCZNE
Czytam na okładce: Dariusz Adam Zeller (1972) – poeta, prozaik, dziennikarz społeczny. Autor wielu publikacji i opracowań literackich. Debiutował tomikiem w 1999 roku…
Nie starczyłoby mi tutaj miejsca, by cały dorobek tego Autora tu opisać.
Toteż pozwólcie, że pozostanę tylko przy jego nowym tomiku pt. Pocztówka z Père-Lachaise.
Tomik ma sporo, bo 60 stron.
Zacznę od wiersza tytułowego książki. Oto on: tutaj i teraz to już nic / tylko ziarenka piasku / odmierzyć te paciorki / przyłożyć ucho złożyć pamięć / patrzeć jak ubywa // jak odchodzi cicho stawiając razy / bolesne gdy zasłużone i nagłe / bezpowrotnie kalekie / struchlałe między palcami // tutaj / sączyć spojrzenie / skwaśniałe od nadmiaru czasu / którego zabrakło // – by mówić.
Tego typu utwory zawsze za introwertyczne miałem. W nich toczy się świat wewnętrzny. I tutaj ten świat zobaczycie.
Niełatwe jest takie czytanie, bo wymaga wejścia „w czyjeś buty”.
„Jazda na szkle po oszczanym zboczu” Miloša Doležala
Jerzy Żelazny
PIES ANTYKOMUNISTA
„Miasto jest przybite szpilką do doliny jak gruba ćma” – to pierwsze zdanie książki czeskiego pisarza Miloša Doležala Jazda na szkle po oszczanym zboczu. Zawsze zwracam uwagę na pierwsze zdanie utworu literackiego, gdyż ono zapowiada rytm, a przede wszystkim nastrój całego utworu. Zdanie to nie robi na mnie miłego wrażenia, raczej ponure, nieco odrażające. Jeśli zacytuję cały pierwszy akapit, to się stanie bardziej zrozumiały mój dyskomfort: „ Zielone skrzydełko po lewej stronie, szare skrzydło po stronie przeciwległej. A przez środek larwie, zgięte ciało rzeki.” To mi przypomina kolekcjonowanie tych pięknych owadów, które łapie się, gdy spijają z kwiatów nektar, a potem przyszpila do deski w gablocie. Zawsze zastanawia mnie, czy przyszpila się żywego, trzepoczącego skrzydełkami, czy najpierw motyla się uśmierca. Dla mnie jest to kolekcjonerstwo niepiękne, nieprzyjemne.
To pewna przesada, ale zabrałem się do czytania opowiadań Doležala z pewną niechęcią wskutek sugestii zawartym w początkowym akapicie tekstu, a jest to opis miasteczka, w którym toczy się akcja, czyli jakby wstęp do istotnej części narracji. To przyszpilanie motyla nastroiło mnie niechęcią.
Opowiadania te, a raczej opowiadanka, gdyż są niezwykle krótkie, najczęściej pół strony albo jeszcze krótsze, a najdłuższe to jedna strona i trochę tekstu na następnej. Jazda na szkle po oszczanym zboczu jest – cytując słowa Tadeusza Borowskiego – „ jednym obszernym opowiadaniem złożonym” z 73 cząstek. Borowski we wstępie do tomu swych opowiadań Kamienny świat (zajrzałem do tej książki niedawno) dodaje: „ Forma krótkiego opowiadania podobna jest do formy ciasnego kołnierzyka, gdyż tamuje oddech”. Ciekawe, czy gdyby Borowski przeczytał książkę Doležala, nadal by sądził, że krótkie opowiadania jest jak ciasny kołnierzyk koszuli? Może autor Jazdy… nosi ciasny kołnierzyk, ale podczas pisania rozpiął go, więc nie tamował mu oddechu niezbędnego do stworzenia panoramy miasteczku, która powiela się w setkach w całej dawnej Czechosłowacji, a nawet wielu krajach, zwanych demoludami w czasie przed upadkiem komunizmu.
Read more: „Jazda na szkle po oszczanym zboczu” Miloša Doležala
Poezja biblijna między Jeremiaszem a Brandstaetterem*
Ks. Henryk Romanik
Złożę w Jego przybytku ofiary radości,
Zaśpiewam i zagram psalm dla Pana.
Psalm 27,6b
Kiedy ubiegłorocznej wiosny opublikowano mój „Brewiarz w dniu ostatnim”, ucieszyłem się podwójnie: że Jan Paweł Wielki zaświeci w naszym piśmie i że będę mógł mu spłacić dług wielkiego zaproszenia do świata biblijnej poezji. Już trzydzieści lat z okładem codziennego psałterza i studia, spotkania z wielkimi bardami Wielkiej Księgi oraz misteryjna cisza na pustyni synajskiej każą mi opowiadać, dzielić się, śpiewać. Werset, który wybrałem na motto, coś mówi o mojej księżowskiej drodze - jak ją rozumiem.
Biblio, ojczyzno moja
Ubiegłoroczne stulecie urodzin katolickiego wnuka rabinów, Romana Brandstaettera z Tarnowa, Jerozolimy i Poznania, każe mi przywołać doświadczenie przedmaturalne, gdy na jego tetralogii „Jezus z Nazarethu” uczyłem się innej polszczyzny niż tej uczonej w szkole, smakowałem biblijną frazę i semicką fantazję w jego hymnach, litaniach i apokryfach. Najbardziej naznaczyło mnie jego tłumaczenie psalmów, tak liturgiczne i zarazem swobodne, prowokujące, wyprowadzające z sennej równowagi prezbiterium. Spotkałem w nim przewodnika po pograniczach zachodniej kościelności i orientalnym świecie pachnącym oazami, bazarami, krwią... Obok przekładów kanonicznych tekstów biblijnych tylko niewielu twórców ma odwagę i kompetencję, by zmierzyć się z materią oryginałów hebrajskich i greckich sprzed tysięcy lat. Staff, Brandstaetter, Miłosz są autorami udanych i zaakceptowanych prób biblijno-literackich. I to jest znakiem możliwości przymierza pomiędzy sacrum i profanum.
Read more: Poezja biblijna między Jeremiaszem a Brandstaetterem*
„Nawie” Bartosza Suwińskiego
Stanisław Szwarc
DLACZEGO
Zawsze uważałem, że „dlaczego” jest bodaj najważniejszym pytaniem w dziejach ludzkości. Gdyby nasz praprzodek nie uprawiał jakiejś formy refleksji nad otaczającym go światem, pewnie nadal tkwilibyśmy w jaskiniach. Toteż ucieszyłem się widząc wiersz pod takim właśnie tytułem na pierwszym miejscu tomiku Bartosza Suwińskiego „Nawie”, a w tym wierszu jakże znaczące pierwsze zdanie:
Dlaczego lepiej patrzeć na rzeczy z oddalenia?
W tak postawionym pytaniu stwierdzamy pewien stan rzeczy, który akceptujemy, natomiast pytamy o jego przyczynę.
To nie szekspirowskie „Być albo nie być”, które można zostawić w zawieszeniu. Ono domaga się odpowiedzi albo przynajmniej próby jej znalezienia.
Czy rzeczywiście lepiej z oddalenia? Jeleń, który wyszedł na Drogę Wieczność w Górach Bystrzyckich (Zachęcam do przejścia – 6 kilometrów prostej przesieki w gęstym lesie.) z bardzo daleka zaprezentuje się jako trudno rozpoznawalna sylwetka, z bardzo bliska (o ile pozwoli podejść) ujawni pasożyty na swej sierści. Najlepiej więc patrzeć z odległości właściwej.