Jerzy Grupiński - Wiersze
ARIA
Tylko jeden ruch ręki
palca przez ciemność
I światło lampy
- w grudniową ćmę
Na drucie oswojona róża
(papier, folia i kurz) zatknięta
pomiędzy grzbiety książek
Ona tak niewiarygodna
Ona niewierna
Podnosi głowę Rozpala się
rozchyla wargi w mrok
Wysoko w ciemność znów śpiewa
STRAŻNICZCE PROGU
Rzeźbie Igora Mitoraja „Światło Księżyca”
w poznańskim Starym Browarze
Nikt nie śmie
Nie stanie przed tobą
i nie powie – serwus madonna
Dysk twój lotny rozcina chmury
Podnosi się i zapada – głębiej
Tam gdzie umarli słuchają głosów
Karto siedemnasta taroka
Monogram i Labirynt
Izis Księżniczko Nocy i Stella Maris
i wielokrotnych nienazwanych wysp
Pusta w środku i taka lekka
jak kobieta wypełniona
słodkim mlekiem miłości
I nikt nie śmie teraz jej dotknąć
spojrzeć ani zcudzołożyć Bo święta
Nic że tyle mówią szepczą
na piętrach przy stoliku
o rozrzutności nienasyconej sakiewce
czerwonej ciągle głodnej otwartej
o jej miłości do długonogich dziewczyn
niejasnej płci w witrynach
Królowo katedry i lupanarów
roztańczonych wieszaków
i zalotnych manekinów w negliżu
z metkami prężącymi się lubieżnie
jak zaklęcia w pointach
I teraz śni - - śnij cały ten piękny dom
z czerwonej cegły pełen muzyki ludzi i szkła
schodów świateł i szyb migotliwych
odblasków odbić
nóg chromów i głodnych dłoni na poręczach
Targu słów które biegną z ust do ust
I kiedy pod napiętym okiem
drgnie wreszcie muskuł na spiżowym policzku
warga poruszy się bo żywa jest
I tak już tu zawsze
uniesione wysoko tańczące po piętrach pióro
i nogi jak w marmurze
związane zakute w zachwyt
IMIONA GÓR GRANICE PÓL
Pytam Marię o cmentarz choleryczny
o łąkę po drugiej stronie Noteci
gdzie prom gdzie była śluza
Patrzy Maria na mnie
- też nie pamięta rzeki
Wokół megality blokowiska
za akustycznym ekranem porykują tiry
reflektory tną ciemność na horyzoncie
drży poruszona ziemia
i szybki tramwaj jak kret – monstrum
które na na pamięć umie
i gada godziny nazwy i przystanki
mknie pod nogami wykopem
Tylko kury dwie
z Pianówki na żywo przywiezione
święte łykowate westalki – dziewice
ani na mięso ani na rosół do garnka
o których sanepid nie słyszał
zły sąsiad nie doniósł
- wiedzą gdzie krzyż na górze stał
która ziemia nasza dobra buraczana
gwałtem pod fabrykę wzięta
Gdzie figura i dom topielców
wąskotorówka i skrót na Bzowo – Goraj
- pamiętają skąd brali piasek
w sobotę żółty na klepisko
a tędy po tatarak na Wielkanoc
I brzeg niski jeszcze był – ścieżka
gdzie moczyło się czesało i bieliło len
Przy stajni – pies zły
w obroży medal miał
z piersi Mikołaja po niemieckiej wojnie
I tylko one dwie
pod rachitycznym drzewkiem
- Piskliwa i Siodłata
pieją na dwa głosy
o Kościelnym Kamieniu
granicznym między parafiami
Które domy zwą Góra – i chodzą
do Lubasza do Najświętszej Panienki
A tamta część – Pianówka
do miasta do Marii Magdaleny
I wciąż śpiewają w głuche zamglone
jak z waty styropianowe miasto
w tępe uszy wieżowców
swe antyfony psalmy i zwrotki
OBIETNICA
pamięci Tadeusza Stirmera
Jeszcze przyjedziesz
gdzieś na półce szepcze
szeleści folią Twa „astra” niedopita
firmowa kawa dobra na żołądek i serce
Zatrzyma się przed furtką
długi i szary „fiat”
Zazielenią się nam pola oziminy
klinga ostra powietrza
aż po horyzont otworzy płuca
i ciężko zlegnie daleki pagór
opity wiosenną mżawką
Ktoś stanie
Zapatrzy się
i nagle zbyt głośno powie
jakby chciał dodać sobie odwagi
„czas na wiersz”
Ktoś zamilknie bo zapomniał tekstu
Szelest
ktoś w kieszeni zgniecie kartkę
Jeszcze otworzą się słowa i oczy
przez trawę i tłustą skibę
pójdą Edyty czerwone buty
i Twoje za duże stopy
jakby chciały połknąć zagarnąć świat
Skowronek się uniesie – bijące serce
dźwięczny i lekki
WIERSZ DO TOMASZA
Na drugi dzień
ktoś ukradł z grobu
Twój melonik czarny
z wiązanki kwiatów
Nie wiedząc jaki ciężar
co sobie bierze na głowę
Alicja ciągle do Ciebie pisze
Pyta o pogrzeb o słowa na szarfach
Mówili jej
że widziano mężczyznę
który stał osobno
z gołą głową ale nie przeżegnał się
To był Silentio Alter czy Res Mental?
W orszaku nieznane twarze
miały być Osoby ciemne
Mówiące wyrazy jakby innym językiem
i oczami dające sobie znaki
A ten gołąb
który rozbił się na kuchennym oknie
od Ciebie był?
Głowa ślad zapis piór
Jakby chciał sprawdzić lustro
granicę szyby?
DO BRATA
Jótkowi
Więc aż tutaj do Ciebie
w nowe mury przeniósł się
przeszedł z rynku miasteczka
nad Wartę – Święty Dom
Za torem wychylone z grobów
cmentarne drzewa
I płyną wciąż w zakolach rzeki
do słońca na wznak
ich twarze imiona i opowieści
W Olszynkach muzyka i pierś dziewczęca
czeka jak ręką w ogień
Dach szkoły ojcowski warsztat
Klasztorna sygnaturka – Anioł Pański
Głos w południe jak z pękniętego garnka
Nasz świat cały świat
Czy trzeba czy można więcej?
Dziewczynka ze ściany roczna
nasza stuletnia Mama patrzy
Michał Andrzej i pies z porcelany
Niżej
niewiarygodna i niebezpieczna wielce
rzecz o lataniu na balonach i aeroplanach
nie wiadomo skąd od kogo ta książka
Święty Dom – Twoja pamięć i serce
Jak relikwiarz świeci szkłem
próchno drzazga Krzyża
co postawili go pod Smolarami
w ciemną niemiecką noc
hrabia z Goraju i dziad nasz Józef
HöLDERLIN
Da ich ein Knabe war...
Krystianowi M. Manteufflowi
Nie zdałem
nie chcieli mnie w dziesiątej klasie
ani chemik ani matematyczka
Mimo to z lekkim sercem
kopałem ciężka szmaciankę nad rzeką
łapałem klejty na szpilkę i muchę
Zbijałem klatki
Krzyżowałem królice z królikami
W angorze kochałem się białej
wełnistej o jasnych jak anioł oczach
Mlecz i marchew nosiłem w zaloty
Na polskim – nic o Hölderlinie
o krzykach w baszcie nad Neckarem
o stolarstwie poety i gęstwie wierszy
zdziczałych pisanych na piętra
jedno na drugim
Zdolny nad podziw i zazdrość
umiałem rytmów natrzepać i rymów
jak z rękawa na ślub i na pogrzeb
I w jeszcze jednej biegły sztuce
- czy dotykasz się – pytał ojciec gwardian
Ile razy i wiesz jak sobie szkodzisz
Twój ministrant przyboczny – Cyryl gorszyciel
Każdy to widzi po nim
Jaki wyraz oczu wytrzeszcz z tej praktyki
Ani siły aby kalikować na organie
ani stać koło ołtarza
W podwórzu była stolarnia
świst pił i maszyn
Ojciec wyszedł biały z trocin
jak z mieczem cherubin niebieski
Nie – do zawodu Wara mi od warsztatu
Nie było nikogo w miasteczku
kto skrobałby wiersze i deski
Jerzy Grupiński
Przeczytaj też inne wiersze J. Grupińskiego w dziale „poezja” naszego portalu, a także recenzje Jego tomików Dziesięć palców (2009) pióra Jolanty Szwarc, Kuszenie świętego Poetego (2012) autorstwa Anny Łozowskiej-Patynowskiej oraz Sposób na motyle (2018) pióra Leszka Żulińskiego (dział „port literacki”)