„Człowiek z kowadłem” Dariusza Muszera

Category: z dnia na dzień Published: Friday, November 22 2019 Print Email

Anna Łozowska-Patynowska

POBAWMY SIĘ W CZYTANEGO… Z KOWADŁEM

Zbiór opowiadań Człowiek z kowadłem Dariusza Muszera zmusza do głębokiej refleksji nad sensem i trudem czytania, bo jest to proces żmudny, lecz niewymuszony, a wręcz oddziałujący na człowieka do tego stopnia, że pragnie on znać dalszy ciąg prowadzonej opowieści. Autor tekstu pobudza w czytelniku nie tylko taki mechanizm. Chce także, aby, mimo zakończonej historii, osoba nie mogła żyć bez kolejnej, odczuwała niedosyt, pragnęła pochłonąć coraz więcej i więcej liter, fraz, zdań, akapitów, kompozycji… Na ile inwazyjność tego procesu jest naprawdę toksyczna, a na ile okazuje się pozytywnie oddziaływającym na czytelnika mechanizmem jego ubogacania? Jedno jest pewne, wiele treści pochodzi z obserwacji autora z Hanoweru, przysłuchującego się światu z bezpiecznego taksówkowego dystansu (Platynowa i Osiem-Zero-Cztery, Chadidża). Stąd wątki autobiograficzne otrzymują w opowiadaniach nowe życie, przeplatając się z elementami fikcji. Muszer chce, abyśmy pochylili się nad tekstem-gazetą pełną złych informacji, które odebrać można jako część przestrogi przed takim istnieniem. Wiele z nich to antywzorce moralne, którymi absolutnie kierować się nie można. Skąd jednak taka strategia pisania? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie…

Tytułowe opowiadanie Człowiek z kowadłem otwiera nam trudną do zrozumienia perspektywę człowieka zagubionego w rzeczywistości, który poszukuje punktu zaczepienia, pewnego constans, ocalającego „kowadła”, wiodącego go przez dalsze istnienie. I je odnajduje, lecz w zaskakującej formie, podobnej do tej, którą przedstawił nam niegdyś Edgar Allan Poe (Ogród Weroniki). Dramatyzm i obsceniczność spotykają się z nielekkim tematem egzystencjalnej pustki moralnej i zostają spłaszczone do tego stopnia, że nie czujemy ich tekstualnego ciężaru. To tak jakby nic i nikt nie był już w stanie zarazić głównego bohatera wrażliwością (Człowiek z kowadłem), a jego obojętność podchodziła już do niezrozumianych dla człowieka granic. Trudno o bardziej sugestywny i przejmujący obraz rzeczywistości, w której znieczulenie staje się punktem oporu wobec samej codzienności. Takich niecodziennych bohaterów w opowiadaniach jest przecież więcej. Są to ludzie z peryferiów społeczności, obłąkani, niespójni emocjonalnie. Ich byt został natomiast wpisany w rzeczywistość hanowerską, na granicy „niemiecko-niemieckiej”, stanowiąc jakby stały fragment ich egzystencji. Oczywiście, w zbiorze opowiadań nie brakuje także wątków polskich, które przemykają jakby niewidzialne między kolejnymi problemami, i to tych dotyczących spraw dzisiejszych, jak w opowiadaniu Stary poeta przegląda się w piasku.

Dariusz Muszer przedstawia świat do reszty degradowany, uwięziony w splocie dziwnych, niemieszczących się w racjonalnym zamyśle zdarzeń. Technika pisania prozaika zdaje się przypominać tę, którą posługiwał się Edgar Allan Poe w Opowieściach niesamowitych. Muszer połączył ją w sposób umiejętny z problematyką współczesności. Jego groźny świat zamieszkują postaci-pedofile, psychicznie chorzy mordercy, a z kolei homosekualiści to pewien standard, który pojawia się tylko mimochodem. Nie dla każdego jest to zatem książka. Bo oprócz tego, że budzi grozę, to każe uzbroić się w cierpliwość przy czytaniu, pobudza umysł do poszukiwania zbrodniarza, podnosi napięcie, a tym samym literatura ta, fikcyjna przecież, nieustannie chce, żeby czytelnik zatracał, zacierał granicę między fikcją a rzeczywistością (Tylko woda pamięta). Nie ma tu pragnienia dobra, wyrzutów sumienia, za to postępuje wyraźna redukcja człowieczeństwa, znieczulenie, co więcej nieustanne przekraczanie granic moralnie nieprzekraczanych. Ten dylemat pojawia się właściwie w każdym opowiadaniu Muszera. Prozaik korzysta z odwrotnego, niż przyjęty, skryptu, zamiast wzorców osobowych, kreując ich antywzorce, do których jednak z czasem się przywiązujemy. W jego Człowieku z kowadłem nie ma ludzi idealnych, nie są oni ani dobrzy ani źli, tylko szarzy i niejednorodni, aż niekiedy wzbudzają litość i potęgują zwątpienie.

Zastanowić się należy, na ile razi to przeciętnego czytelnika i skąd pochodzą tak specyficzne zainteresowania odtworzone w tej narracji. Czy naprawdę w świecie nie ma ludzi, którzy potrafią wyzbyć się zła i wyrwać siebie z powielania błędów swoich rodziców? Dlaczego świat zmierza do swojego egzystencjalnego kresu? Na te pytania w opowieści odpowiedzi nie otrzymamy. Jednak okazane nam zostaną wciągające, delikatnie wzburzające krew w żyłach opowieści niezwiązane z codziennością, niekiedy dalekie i obce, a czasem pozwalające obserwować nam ze spokojnej pozycji niespójnych emocjonalnie ludzi, być może także obecnych w naszym środowisku. Dlatego Muszer nieustannie zmienia punkt obserwacji rzeczywistości, aby pokazać jej wielowymiarowość (Utopiona kura). Szukanie innych światów w znanych nam ramach rzeczywistości jest trudnym zadaniem, jednak ma ono ogromne znaczenie dla „utopionego” w rutynie i codzienności człowieka, pragnącego choć na chwilę poczuć się lepiej niż zawsze.

Kim w oglądzie świata ofiarowanym przez Muszera jest zatem człowiek? Okrutna deprecjacja jednostki zawiera się w tym krótkim sformułowaniu, spłaszczającym akt miłości i wskazującym na brak znaczenia człowieczeństwa w ogóle: „Jestem wypadkiem przy pracy, jestem efektem spotkania się plemnika z jajem na metalowym stole w prosektorium” (Człowiek z kowadłem). Życie i śmierć nie powodują, jak niegdyś w literaturze patetycznej, wyzwolenia ludzkiego potencjału. Są skazą bytu, kulą u nogi, najgorszą z możliwych kontaminacji. Kowadło, własność bohatera z opowiadania, które „stało zazwyczaj na stoliku i niemo wpatrywało się w bohatera” to atrybut kreacji, której pragnie poddać się człowiek z opowiadania. O jaki jednak wymiar tworzenia chodzi? Czy wytwór literacki jest odpowiednim wariantem tworzenia alternatywnego świata wyobraźni bohatera? Podążają za tym kolejne pytania, na ile literatura, w tym przypadku zbiór opowiadań, stają się odzwierciedleniem pustej, obojętnej człowiekowi rzeczywistości, a na ile jest to tworzywo autora, pragnącego tak skrojonego bohatera umieścić w esencjonalnym świecie?

Muszer chce, abyśmy zrozumieli, że świat będzie taki dla nas samych, jakim go pojmiemy, bo w naszym umyśle rodzi się wymierny efekt tej kreacji (Gręboż). Stąd realizm, czy nawet miejscami naturalizm przedstawienia spotyka się z makabrycznością ludzkich odkryć i scenami bazującymi na kreacji science fiction. To wszystko stanowi metaforę świata, którą czytać należy nie zawsze dobrowolnie, lecz szukać nici przewodniej prowadzącej do zrozumienia sensu tego literackiego odkrycia. Wszystkie literackie poszukiwania Muszera zmierzają do punktu, w którym pozbawieni nadziei ludzie mają za zadanie odnaleźć siebie. A proces ten następuje za każdym razem inaczej. Jak wiele jest stanów i osobowości, tak wiele paradoksalnych metod odczytywania szyfrów świata. Punktem węzłowym każdego poszukiwania jest jednak rozpoczęcie i zakończenie inicjacji. Ten szablon, by zilustrować ją obrazem pochodzącym z tytułowego opowiadania, „noc kowadła”, możemy generalnie przyłożyć do każdej opowieści o człowieku snutej przez Muszera. Historie, zrodzone z chorej wyobraźni, zataczają koło, tworząc cykl opowieści o ludziach innych, jednak wielokrotnie tak samo samotnych i niespójnych wewnętrznie, pragnących lecz bez efektu, tworzących rzeczywistość zła, które nie powinno mieć miejsca. Nie oznacza to jednak, że Muszer usprawiedliwia swoich bohaterów. On zdaje się rozumieć psychikę tych, „latający po nocach” (Człowiek z kowadłem), którzy utonęli w świecie, zbyt mocno koncentrując się na swojej słabości wobec woli istnienia za wszelką cenę. Zarysowuje się zatem prosty wniosek płynący z lektury. Kompleks niższości pogłębia anormalność, degraduje człowieka, obiera go z życia, gdy nie ma przy nim drugiego, szczerego człowieka.

Zdegradowany, bezwartościowy świat ma w sobie wkomponowany ważny dla człowieka plan egzystencji. W Kodokushi kreśli Muszer wizję człowieka starającego się pojąć jego znaczenie. Wyznacznikiem tego zadania jest zrozumienie śmierci, o której dowiedzieć się możemy jedynie tyle: „Bo odchodzimy, wcale nie wiedząc, że odchodzimy”. Czy jednak teoria wcielenia nie jest znana Muszerowi? Technikę metempsychozy autor wykorzystuje do ekspozycji stanu człowieka: „I odtąd rozkładam się na kanapie. Już trzeci miesiąc z rzędu”. Jak trudna jest do pojęcia kondycja świata i człowieka, już wiemy, a jakże niewyobrażalna jest dla nas pośmiertna forma egzystencji? Tym piętnem trudnego pytana obciąża Muszer czytelnika po raz kolejny.

Człowiek wrzucony w rzeczywistość ma swoje możliwości funkcjonowania. Pod ponowną refleksję poddaje Muszer analizę teraźniejszego społeczeństwa, tożsamości kulturowej, posługując się wątkami fantastycznymi bądź tymi z pogranicza science fiction (Stary poeta przegląda się w piasku, Gręboż). Balansowanie na granicy wyśmiewania współczesnej kultury i uwznioślania jej wynaturzeń budzić może w czytelniku sprzeczne emocje. Muszer pisze tak, jak to widzi, jak uważa, dystansuje się jednak od obnażania swoich emocji, pozostawiając interpretatorowi żmudną pracę nad odszyfrowaniem ludzkiej wrażliwością. To w zasadzie obserwator, umywający ręce od czystego dobra i nieogarniętego zła. Język trandoriańczyków, jakim władają bohaterowie Starego poety przeglądającego się w piasku jest wyrazem poszukiwania zupełnie innej, nowej formuły okiełznania rzeczywistości, którą kiedyś, ocierając się o niewyrażalność, stworzył i doświadczył sam Różewicz. Polityczne wątki przywołanie w opowiadaniu przez Muszera, złagodzone zostają trawestacją Różewiczowskiego Ocalonego, zadającego pytanie, czy poezja może istnieć po Oświęcimiu? Muszer udowadnia, że liryka istnieć przestała, zdominowała nas proza życia, szczyt lenistwa, który pozwolił ocalonemu przetrwać bez „nadziei na pomnik”. Wynika z tego przykra refleksja na temat współczesnej cywilizacji: gdzie obojętność zabija chęć walki dobra ze złem, niszczy się także nadzieję, która jest fundamentem każdego istnienia. Być może dlatego Muszer chce czytelnika przestraszyć metodą E. A. Poego, jak w sugestywnym opowiadaniu Za zakrętem, by ponownie nauczyć nas odróżniać dobro od zła, wzniecić tę iskrę wiary w daimonion, która już dawno w nas dogasa.

Dariusz Muszer „Człowiek z kowadłem”,Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2019, str. 214

Anna Łozowska-Patynowska

 

Przeczytaj też fragment jednej z powieści D. Muszera w dziale „proza” naszego portalu, a także w „porcie literackim” recenzje jego książek – Niebieski (2006), Wolność pachnie wanilią (2008), Homepage Boga (2013), Pole czaszek (2017), Baśnie norweskie (2018) oraz Wiersze poniemieckie (2019)