Victoria, victory (3)
Małgorzata Skałbania
wieczór
ławka w ogrodzie. Rzym, odpoczęłam przy Drodze Pomyślności. Niewolnictwo to taka sytuacja, kiedy ktoś mieszka i pracuje w tym samym miejscu. Niewolnictwo w Anglii jest karane. Wychodzę do studni, Włosi zainstalowali w starożytnym rzygaczu rurkę i kurek. Musieli przekopać Pompeje dla tak sprawnej hydrauliki.
Luxury,
kolorowy dodatek do codziennego telegrafu. Głowa modelki zastępuje literę X. Piękna kobieta patrzy na mnie z góry. Trzyma rękę na dachu żółtego samochodu, ubrana jest żółty, pluszowy płaszcz. Przeglądam reklamy torebek, butów, zegarków. Kilka stron poświęconych portretom artystek mieszkających w Londynie, pozują w swoich pracowniach. Maggi posiada swoje studio na pierwszym piętrze. Usiadła na tle swojego ogromnego okna, w lustrze odbija się jej obraz. Maggi wstaje o piątej rano i maluje do lunchu. Papierosy i okazjonalnie narkotyki są dla niej lepsze od seksu. Lucy, obawia się zostawiać swoje studio z otwartym oknem, gołąb lub mały wietrzyk mógłby zniszczyć jej kolaż. W ciągu roku tworzy około czterech prac. Do cięcia materiału zatrudnia asystentkę. Mieszka w innym mieście z mężem i synem. Nowy talent, piękna Waye, jej pracownia to zorganizowany chaos.
Lubię czytać poezję i książki przez godzinę lub dwie dziennie, podziwiam prace Co Twomblyego, Josepha Beuysa, Hermanna Nitscha, mówi. Nie wie dlaczego krytycy atakują ją za dekoracyjność prac. Dolly, deterministka, blond i delikatna pracuje przy martwych zwierzętach od poniedziałku do czwartku w swoim londyńskim domu. Mieszka w nim z synem, partnerem i dwoma psami. Jako materiału używa zwierząt, które nie są udomowione. Nie mogłaby pociąć skalpelem swoich psów.
Polska,
dostałam zaproszenie na wernisaż. Kolega wie, nie miałam możliwości przeżycia w Polsce. Nie wsiądę do samolotu, by zobaczyć jego dzieła. Znajomy malarz nie odpowiedział na moje listy, kiedy próbowałam zostać. Wysłał natomiast litanię swoich sukcesów, miejsc, w których odbyły się jego wystawy indywidualne: Lublin, Lublin, Mediolan, Roma, Drohobycz, Łódź,..., Nahujowice. W Nahujowicach wystawiał u Franka.
Siadam na ławce przed drzewkiem różanym i opadającymi z kwiatów pelargoniami (dziadek Franek siadał przed swoim dzikim bzem), myślę o galerii Franka w Nahujowicach. Cieszę się, że kolega o mnie nie zapomniał.
O konfiturach, litanii, quelque chose d'automatique.
Czas w garnku i Pierre Weiss w paryskiej kuchni. Opowiadał o ostatecznym sposobie
komunikowania się miedzy ludźmi, kiedy wszystko już zawiodło, o przemocy: violence ja illit comme autre forme de communication. ( A bras le corps, magazyn). Zapytany o powtórzenia sekwencji w swoim filmie: Je pense que c’est un peu comme la litanie. C’est-ŕ-dire qu’il faut le dire beaucoup pour que quelque chose prenne sa place. Ça doit ressembler un peu ŕ la cuisine quand on fait de la mayonnaise, ou des choses qu’il faut tourner, tourner...les choses prennent leur temps.
M1 uczy mnie robienia Orange Marmalade. Sprawdzam wersję ustną z zapisaną dawno temu w starym skoroszycie z okładką maroon-burgundy, wewnątrz na poplamionych kremowych kartkach, niektórych bardziej, innych mniej (najbrudniejsze są z recepturą na Cherry alemond babe). Można na podstawie plam o rożnych odcieniach brązu łatwo prześledzić rodzinne, świąteczne menu.
Ważny jest dobór owoców. Najlepsze na przetwory są sevilles. W skoroszycie pod M czytam spisane ołówkiem składniki marmolady ( w Wielkiej Brytanii z owoców cytrusowych można zrobić jedynie marmoladę nie dżem): 10 sevilles, 2 lemons, 2˝ kg sugar.
Owszem pierwszym owocem Anglii jest jabłko, mówi MI, ale z jabłek nie wyjdzie marmolada. Potrzebny wielki garnek. Całe życie kroiłam pomarańcze przed wrzuceniem do gotującej się wody, żali się MI, przecież po ugotowaniu stawały się miękkie, łatwiej by było je kroić. Zmarnowałam tyle czasu i energii. Pomarańcze trzeba zasypać cukrem i mieszać, mieszać, mieszać.
Jej głowa i moja wyobrażają sobie przez chwilę wielki garnek z gotowanymi pomarańczami, wcześniej ktoś znalazł w nich odpowiednie owoce, garnek, cukier. Teraz nalał wodę i miesza, miesza, miesza. Nie kupujemy pomarańczy, nie wiemy, gdzie w tym domu podział się a big pot, ale lubimy tosty z marmoladą. M1 rozsmarowuje je bardzo dokładnie i cieniutko, dbając, żeby każdy róg chleba był starannie przykryty jednolitą warstwą delikatesu.
Żonkile Wordswortha,
MI płacze w łóżku, nie chce wstać.
Coraz bliżej właściwego miejsca Death in Lenington z Remorse Betjemana, An Old servant Charlotty Mew, opiekunka, która była jedno z podopiecznymi, wiedziała wszystko, mogła zrobić wszystko, The Fete Mew:
(…) Some nights, in bed, have grown cold to hear
That lonely passion of the rain
Which makes you think of being dead,
And of somewhere living to lay your head
As if you were a child again, (...)
Pytam, co się stało. Miedzy szlochami rozumiem tylko słowa wet, bed, upset.
I to jest taki problem, ze nie możesz zacząć normalnie dnia? Nie wypijesz herbaty ani kawy, mimo, że przyszła na to pora?
M1 odwróciła głowę od poduszki. Popatrzyła na mnie uważnie. Chce ci powiedzieć, że kiedy ty będziesz miała pierwszy raz swoje łózko mokre, będziesz upset.
Gazeta zatrzyma się się w otworze drzwi, kładę ja na kolanach MI, słyszę jej głos:
Brexit is the choice of British people...
Dalej czytam sama po cichu:
pushed by those who predicted easy solutions...
Those people are liars.
Berlin
Emma mówi, że nie ma zielonej głowy w Berlinie, wypożyczona.
środa, nad ranem
MI wyrzuca z siebie płyn, który wygląda ja kawa lub bardzo mocna herbata. Pościel pokrywa się brązowymi plamami. M1 jest bardzo słaba Dzwonie po pomoc, 111.
Melodyjka, głos kobiety, pytania o samopoczucie MI, wygląd, i ilość wydalonej cieczy. Phyllis prosi o słuchawkę, odkłada ją. Dzwoni telefon. Jestem Abraham, my M1 i M2. Pierwszy raz słyszę głos Abrahama, jest niski i ciepły, mówi powoli i wyraźnie Zadaje te same pytania co kobieta przed nim, zapewnia, że wyśle do nas pomoc. Dzwonek do drzwi. Pani prosi o zaprowadzenie do łóżka chorej. Powtórka z pytań i odpowiedzi. Karetka przyjedzie za godzinę, słyszymy nie dowierzając.
Moje nogi oddalają się ode mnie, pomóż mi włożyć skarpetki, nie zapomnij o lakierze do włosów, dokąd mnie zabierają, nie zostawiłaś mnie, co się stało, zapomniałam.
M1 organizuje M2 wyjazd z miasta ambulansem. Jedziemy powoli. Panowie w zielonych mundurach nie są rozmowni. Słuchamy radia, muzyki dyskotekowej. Nosze z M1 są niezabezpieczone, jeżdżą w przód i w tył, w końcu mocniej uderzają o drzwi. Pan w mundurze zapina pod nimi pasy bezpieczeństwa.
Siedzę przy oknie zasłoniętym żaluzjami. Miedzy srebrnymi paskami widzę przesuwającą się ścianę drzew. Radiowóz wywozi nas daleko od domu.
M1 przenoszą na łóżko szpitalne, stawiają w korytarzu przy szklanych drzwiach. Mogę spoglądać czasem na rośliny, sprzed budynku. Po długim oczekiwaniu podchodzą do M1 kolejne osoby, zadając te same pytania, których słuchałyśmy przez telefon, ale dochodzą też inne:
Co pani widzi?
Długopis. Correct answer.
Do czego służy ten przedmiot?
Do pisania.
Jaki mamy dziś dzień tygodnia?
Środę.
Zmieniają się tu pytania z zakresu polityki. U jednego:
Proszę podać datę wybuchu wojny.
Której?
Obojętnie, drugiej.
Drugiej nie pamiętam, pierwszej może być?
Tak.
28 lipca 1914 roku.
Następny: kto jest pani Królową?
Tak głupiego pytania jeszcze nie słyszałam.
Zegarek
Proszą M1 o ściągniecie do badania krwi. Odmawia. Pytam na ucho dlaczego? Bez zegarka jestem martwa, usłyszałam.
Proroctwo Mew
The old Morte d’Arthur, fight you must—.
It died in anger. But it was not death
That had you by the throat, stopping your breath.
She looked like Victory. She rode my way..
Małgorzata Skałbania
Przeczytaj też w dziale „poezja” wiersze M. Skałbani, a w „porcie literackim” recenzje zbiorów poetki pt. Szmuctytuł (2015), Ćwirko (2016) oraz Che barbaro momento (2017)