Notatki na marginesach (14)

Category: z dnia na dzień Published: Tuesday, October 16 2018 Print Email

Bartosz Suwiński

KOTLINA. PAŹDZIERNIK

W lesie sucho. Sosny wybijają się ponad sklepienie. Ostatnie, przejrzałe jeżyny. Dzięcioł opukuje korę, dźwięk niesie się daleko za karmnik. Z grzybów – tylko trujące. Liście karminowe, imbirowe z pomarańczowymi końcami, strzępy światła na wylocie. Słońce operuje intensywnie, wiatr przewraca doniczki. Wiewiórka znika, kita omiata chwilę z kurzu. Świerk srebrny niewzruszony. Sosna traci szyszki. Buk brązowieje od szczytu. Wierzba rozpościera frędzle w podmuchach. Młody miłorząb i cyprys Norwid. Uliczki puste, kamienice wbite w grunt, romskie dzieci kłócą się o cukierki. Liści z każdym dniem przybywa, ich żyłki i struktury nabrzmiewają jesienią. Jabłka pachną w piwnicy, dominują nad wilgocią. Z pieca trzeba wymieść popiół. Gołębie na dachach. Bardzo krótkie zdania i bardzo ich mało. Wieczorem koniecznie alkohol. Wódka: „lubię się zaszywać, lubię nadużywać / szukam wciąż okazji / i je mam”. Przed spaniem tytoń. Javornik nocą, w cieniu góry.

I nowe rozdanie. Nowe podmuchy, przypadkowo klecone pośpiechy. Słowa omijają sedno. Znaczenia nie w porę, nie w czas. Kawa z K., i rozmowa o kobietach w poezji i o literaturze w nas, i o nas na ziemi. Rozmowa z P., o… Dużo czasu zamkniętego w pociągach. Wiele godzin w książkach, w cudzych słowach, w rejonach i rojeniach. Jak już jestem, to kąpię Janka. I mówię do niego jako pies, jabłek, Tuwim. Zosia Samosia i Dyzio Marzyciel. Spacerujemy:

I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł... i jadł... i jadł...

Zostają kawałki w których toną łzy i marzenia, światło i mrok, dzień i noc. A cienie patrzą po wodzie, sny dławią wiry. Okna porasta mech, a bluszcz snuje się po poręczach, ktoś zbiega po schodach, kroki potykają się o światło księżyca. Pies szczeka i trąca łapą w szybę. Lipa, wiśnia i niebo. Nic tylko iść i milczeć. Oddawać cześć. Garnąć się do słowa. O tej porze roku. Wiadomość od B.: „Z chwilą gdy ustawało znieczulające działanie przyzwyczajenia, zaczynałem znów myśleć i czuć, co zawsze jest smutne” (Marcel Proust, przeł. K. Rodowska). „W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak / wypełzaliśmy na suchy ląd”. Cisza i samotność poza sezonem. Janek powiedział „mama”.

Bartosz Suwiński

 

Przeczytaj też wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)