Spotkanie z K. Samselem i L. Żulińskim
O tomiku Prawdziwie noc tak napisał Konrad Zych:
Czytam te wiersze – trudne, dążące do maksymalnej kondensacji sensu, a równocześnie jakby niechętne poetyckiemu efektowi – i nie umiem odpędzić myśli: dalej tylko milczenie. W obliczu milczenia zawodzą wszelkie klasyfikacje i miary: kalekie płody estetyki. Pozostaje ciało i język, który z ciała bierze swój początek. Najpierwsze metafory, surowy budulec. Granica między nimi to wielki temat tej poezji. Może nie o granicy zresztą należałoby w tym przypadku mówić, lecz o oscylacji? Nieustannym krążeniu między biegunami życia i literatury? „Z zewsząd przyjąłbym życie / służące tej mowie za pal”. Życie – opuchniętą głowę. Życie – pozlepiane strąki włosów. Bo Prawdziwie noc to poezja od-cielesna. Od-cielesna, lecz nie – odcieleśniona. Ciało jest miejscem, z którego przemawia; matecznikiem wiersza, który żywi się jego sokami. Klasztorem Karmelu. „Kobieta rodzi mumię. Mężczyzna / rodzi mumię. Mumia ich łamie / i staje się aniołem”. Śmierć – obecna tu w sposób niemal dotykalny, ujmowana w swym fizycznym aspekcie – wydaje się warunkiem i punktem dojścia wszelkiej twórczości. Odmową – ciału. Odmową – literaturze. Wyzwoleniem.
Natomiast o zbiorze Suche Łany napisał Artur. D. Liskowacki:
Poetyckie powroty do źródeł bywają obciążone sentymentalizmem, a ich liryczny ton tak wysoki, że aż fałszywy. Żuliński powraca inaczej: jego podróż w głąb czasu – do miejsc i ludzi swojego dzieciństwa i młodości – do samego siebie z tamtych lat – to swego rodzaju poetycki reportaż, pisany niemalże prozą, pełen realistycznych szczegółów i drobiazgów rzeczywistości. To odtworzony po wielu latach pamiętnik wyobraźni, w którym największą wagę zyskują – czy może właśnie odzyskują – rzeczy czasem najbłahsze, a symbolem spełnionego szczęścia bywa nie tylko próg miłosnej inicjacji, ale i zupa pomidorowa w domu babci. Bo to również – dokonywane z perspektywy ostatecznej – obrachunki z czasem, który uczy nas smakowania chwil, doznawania życia w każdym jego wymiarze. Dlatego choć nie ma w tych wierszach czułostkowości, a drżenie serca bywa leczone żartem, autoironią, to ich lekturze towarzyszy wzruszenie. I emocje, które są wspólne dla wszystkich powrotów, tym piękniejszych, im bardziej niemożliwych.
Recenzje nowych zbiorów obu autorów już niebawem na naszym portalu. Tymczasem w „porcie literackim” dostępne są omówienia wcześniejszych książek K. Samsela i L. Żulińskiego.