Z dziennika konsumpcjonisty

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 12 wrzesień 2017 Drukuj E-mail

Marian L. Bednarek

W świecie konsumpcyjnym nie istnieje czas. Nie ma czegoś takiego jak godzina, minuta, sekunda, a tym bardziej nie istnieje wieczność. Życie i śmierć oznaczają takie pojęcia jak Trawi i Nie trawi a jednostką czasu jest Przełykanie. Wszystko toczy się od przełknięcia do przełknięcia.

Przełyk I

Ty jesteś pietruszką, a ja marchewką. Ten kapustą a tamten burakiem. A ten pomidorem. A ten znowu pomarańczą. A ten kiełbaską. I tak dalej. KTO NAS ZJE? Może to jest najważniejsze pytanie, a nie Być albo nie Być?

Przełyk II

Pomodlił się i zeżarł wszystko co było na horyzoncie. Potem beknął a odpadająca od ścian farba powiedziała: kocham cię.

Przełyk III

Gdy zatkała się rura, nad światem rozległ się głos: Laborare est orare, czyli Praca jest Modlitwą. I zaraz na lotnisku, w otwartych drzwiach samolotu ukazała się siwa głowa hydraulika, który powiedział: Mam nowy zawór, ale to was będzie kosztowało.

Przełyk IV

Chmury zbliżają się do Polski. Przygotować nasze gęboidy na zmianę pogody.

Przełyk V

- Panie doktorze, moja dupa od jakiegoś czasu dostaje wysypki. Jak ja mam się pokazać? Za tydzień ślub.
- Proszę się rozebrać. No tak. Trzeba dupę wyciąć.
- Co?
- Nie ma wyjścia. Chyba że przepiszę pani ostrą dietę. Trzy razy dziennie po 3 kg gotowanych buraków, 8 kg chrzanu i 5 kg golonka.
- Zwariował pan!? Ani jedno, ani drugie, ani trzecie.
- Proszę więc wziąć moją dupę. Po weselu się wymienimy. Tylko żebym ją rozpoznał.
- Okej. Jest pan świetny! Ile się należy?
- Noo, wiadomo. Gładka dupa, to nie to samo co krościasta - 5000 Euro.
( Zdarzyło się to w czasach, kiedy subtelny dowcip wyprowadził się z miasteczka i można było jak w dzikiej rzeźni, zawierać różne dzikie transakcje ).

Przełyk VI

Gdy Józef S. rozwarł paszczękę nad swoją kanapką, w miasteczku organizowano kolejną imprezkę, którą nie mógł zamienić na dodatkowy kęs. „ Ech.., do diabła z takimi imprezkami „ burknął. Zawarł paszczękę i przełknął ze smakiem. A to co się zakotłowało w ościennych garncach istnienia, zostało odebrane jako kaprysy pór roku, które we właściwym czasie ścięły Józefa S. z nóg, na zawsze. Na lewej stopie ukazał się tatuaż descensus ad infernos (zstąpienie do piekieł). Nie wiadomo kto mu to zrobił, czy był jeńcem w jakimś obozie, czy sam sumiennie zrozumiał swój los i kazał sobie to wytatuować?, bo to takie modne dzisiaj. Ale to już praca dla badaczy i programistów tego prze- ły – ka- ne- go świata.

Marian L. Bednarek

 


Przeczytaj też inne utwory M. L. Bednarka w działach „felietony” i "proza", a także w "porcie literackim" recenzje jego książek: zbioru próz Sianoskręt (2012) – pióra Agnieszki Narloch oraz tomu wierszy Rozmowa z ptakiem (2014) – pióra Jolanty Szwarc