Andrzej Pawłowski „Śmierć Hermesa”, Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2010, str. 550

Kategoria: port literacki Utworzono: poniedziałek, 16 lipiec 2012 Opublikowano: poniedziałek, 16 lipiec 2012 Drukuj E-mail

Anatol Ulman

HERMES ZANUDZONY NA ŚMIERĆ

  Do lektury tej półpowieści podchodziłem parokrotnie. Utwór ma prawie wszelkie walory dzieła sztuki pisarskiej: ładną, elegancką polszczyznę niedosiężną już dla młodszych literatów, dosyć interesującą intrygę i szlachetne przesłanie: Ludzie żądni wiedzy winni traktować zrozumienie innych jak wielką, pouczającą przygodę.(…) Nagrodą będzie zbliżenie między ludźmi i zrozumienie konieczności ochrony wspaniałych rzeczy, które człowiek dodał i ciągle dodaje do natury.

  Taki, staroświecki raczej, cel twórczości jest mi biski, gdyż uważam, że współ-czesne traktowanie literatury jako jednej z dziedzin powierzchownej rozrywki hańbi tę mądrą sztukę i spowoduje jej obumarcie.
  Zatem utwór mieszkającego w Toronto Andrzeja Pawłowskiego, lekarza,  rzeźbiarza i pisarza znanego już Polakom z kilku utworów, winien wzbudzić we mnie szacunek i pozytywne uczucia, a spowodował trwałą irytację i czytelnicze znużenie.

 Obszerne to dziełko nazwałem półpowieścią, gdyż mniej więcej w tych proporcjach jest ono literacką prozą i jednocześnie monografią, powiedzmy że zbliżoną do naukowej, greckiego Hermesa, w mitologii rzymskiej znanego  jako Merkury,  syna Zeusa i Mai, posłańca przekazującego ludziom  wolę bogów, ale też spryciarza, opiekuna handlu, zwolennika  kradzieży oraz sympatyka  podróżników.
  To również powinno być mi miłe, gdyż nie jest obce, bowiem pokolenie, do którego należę, mitologię zna oraz kocha. Tyle że popularno- naukowy wątek włożony w powieść Śmierć Hermesa (o niej bowiem mowa) jest nie tylko zbytnio rozbiegany w różnych kierunkach, bo obejmuje, w sposób raczej nielogiczny, nie tylko sam mit, ale także wiele innych spraw: elementy filozofii starożytnej  oraz wczesnochrześcijańskiej i nie tylko, fragmenty dziejów narodów i religii Bliskiego Wschodu, opisy miejsc, a także rozważania ezoteryczne. Teoretycznie historia hermetyzmu. Dość powiedzieć, iż sama, przytoczona zresztą,  bibliografia tych tematów obejmuje trzysta dwadzieścia jeden pozycji i o tyleż za dużo. Na podkreślenie zasługuje natomiast krytycyzm autora w stosunku do burzącego dawne kultury dzikiego chrześcijaństwa. 

  Ożenek  prozy artystycznej z rozprawą, powiedzmy naukową, to rzecz nie nowa, ale w tym przypadku niewątpliwy mezalians, bowiem rozprawa zawiera  informacje przypadkowe, podane chaotycznie oraz  emocjonalnie. Wprawdzie autor uzasadnia wmontowanie tych historyjek w narrację faktem, iż stanowią one luźne i dodatkowo pozbierane po zagubieniu zapiski głównego bohatera, miłośnika helleńskiej kultury, przecież nie wzięto pod uwagę faktu, że czytelnik może mieć dość podobnego bałaganu. Nasuwa się potworne przypuszczenie, iż pisarz wtrynił w dzieło wszystko, co bardziej lub mniej z tematem związane znalazł, bo żal mu było rezygnować z owoców trudu kwerendy, pracowitego szperania.

  W warstwie prozy artystycznej powieść opowiada o kanadyjskim rzeźbiarzu  Johnie Pauzaniaszu (żona Medea, córka Korynna, zatem pełne nawiązanie do greckiego antyku) z miejscowości Nobel (kiedyś produkowano tam dynamit) w prowincji Ontario. John, cierpiący na chorobę błędnika, wyszedł z domu i nie wrócił w sytuacji, gdy w pobliżu budowana jest droga, więc wysadzane w powietrze wielkie skały. Policja poszukuje, rzecz wyjaśniona zostaje w epilogu, zatem wątek kryminalny, którego funkcją ma być zaciekawienie czytelnika. Przy okazji poznajemy sporo ludzi, w tym Inuitów czyli Eskimosów oraz ich swoistą, rzeczywiście ciekawą kulturę. Są też nawiązania do twórców polskiej kultury.

  W wątku Pauzaniasza autor zawarł sugestię, iż pracujący w kamieniu rzeźbiarz intelektualista był współczesnym wcieleniem tytułowego Hermesa, boga wrażliwego i mądrego, wyposażonego  w pragnienie, by uporządkowana wiedza naukowa stała się najwyższym dobrem człowieka ceniącego wielką wartość tolerancji. 
  Teza autora, że hermetyzm mógłby być, dla naszego dobra, wiodącą, jednoczącą ludzi religią oraz jednocześnie filozofią jest o tyle ładna, co naiwna. Idea ta została zresztą skutecznie zagubiona w gmatwaninie niby naukowych przytoczeń.
  Gratuluję wszystkim, co zdołają się przedrzeć przez pięćset pięćdziesiąt stron tej, mającej skądinąd sporo formalnych walorów, powieści. W istocie zbędnej.

Andrzej Pawłowski „Śmierć Hermesa”, Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2010, str. 550

Anatol Ulman