Krystyna Sakowicz "Praobrazy", Wydawnictwo FORMA i Książnica Pomorska im. Stanisława Staszica, Szczecin 2012, str. 170

Kategoria: port literacki Utworzono: sobota, 08 grudzień 2012 Opublikowano: sobota, 08 grudzień 2012 Drukuj E-mail


Krystyna Sakowicz
- pisarka. Mieszka w Warszawie. Laureatka nagrody wydawnictwa „Iskry” (1984), Funduszu Literatury (1986), nagrody im. Stanisława Piętaka (1988) nagrody im. Edwarda Stachury oraz nagrody Fundacji Kultury za Księgę ocalonych snów (2008). W 2001 była nominowana do Nagrody Literackiej NIKE. Wydała: Zbrodnie kobiet (1984), Sceny miłosne, sceny miłosne (1986), Jaśmiornica (1987), Po bólu (1995), Śnienie (2000) i Księga ocalonych snów (2008). A w tym roku ukazała się - nakładem szczecińskiej FORMY (przy współudziale Książnicy Pomorskiej im. S. Staszica) - rzecz nowa: Praobrazy. Warto przyjrzeć się bliżej tej prozie. Choć z góry uprzedzam, że nie jest to książka dla "wszystkich".

Istnieje gildia pisarzy wyrafinowanych. Wyrafinowanych literacko, wyśrubowanych artystycznie, mierzących wysoko. I niewątpliwie do tej grupy należy Krystyna Sakowicz. Twórczyni - jak krążą pogłoski - hermetyczna, której twórczość wymaga od czytelnika wiele ponad przeciętną. Faktycznie. Lektura książek autorki Jaśmiornicy stawia przed odbiorcą wymagania większe od lektur dzieł pisarzy produkujących fabuły proste, o przesłaniach jasnych. Nawet zdezorientowani recenzenci (tak chętnie i szybko obsługujący literacki mainstream) gubią się w opisach tego fenomenu (jeśli w ogóle próbują zabrać w tej sprawie głos).

Praobrazy opublikowano w serii "Kwadrat" wydawnictwa FORMA. Serii prozatorskiej, której ambicje wyraźnie określone zostały na skrzydełku okładki książki. (...) Literatura musi zmuszać do wysiłku. (...) Kompetentny czytelnik wymaga od literatury czegoś więcej niż tylko przyjemnego spędzenia czasu. Wymaga literatury, która jest wyzwaniem, atakuje stereotypy, rewiduje poglądy, wstrząsa przyzwyczajeniami, budzi i zaspokaja głód intelektualny, wzmaga chęć działania. Taka literatura nie ma i nie chce mieć nic wspólnego z tym, co uchodzi za literaturę w świecie rynku i reklamy - sięga głębiej i dalej. (...) Wyraża jednostkowe ja i pozwala temu ja się narodzić; jest uległa wobec języka i jest buntem wobec niego; szuka w języku tego, co niejęzykowe, a zarazem wchłania to, co mieści się przed nim lub za nim. Bez względu na to, czy odnosi się do społecznej rzeczywistości, czy przechodzi obok niej obojętnie, bez względu na to, czy szuka inspiracji w zasobach świata wewnętrznego autora, czy w archiwach kultury, bez względu na to, czy godzi się z tradycją, czy nie - zawsze jest znakiem jedynej w swoim rodzaju osobowości twórczej.
  Cytat to obszerny i zasadny, gdyż znakomicie oddaje charakter prozy K. Sakowicz. Przypadkowy czytelnik (lub też czytelnik literacko mało wyrobiony) przepadnie z kretesem w gąszczu tej prozy, która smakami rozkwita dopiero w kontekstach ponadprzeciętnego uposażenia intelektualnego odbiorcy.

Rzecz najnowsza autorki Śnienia, z dedykacją "dla Henryka Berezy", otwiera literacka preambuła, zatytułowana "Przedśnionek". Czytamy w niej między innymi: Natura umysłu jest taka, że obejmuje wszystko, małe i większe obrazki snów, szkice myśli, wydarzenia zewnętrzne i opowieści pisane wielowątkową albo zupełnie inną poezją lub prozą. (...) Daleko za snami-filmami nocnymi, które zawierają praobrazy, za śnieniem, które jest strumieniem energii, skąd wszystko wypływa - jest coś, co o nas wie i coś w nas o tym wie. (...) Książka ta korzysta z tego, że rzeczywistość jest porowata, pełna dziur, przechodzi się tędy od snu, który nigdy nas nie opuszcza do jawy, w której odbijają się jego wzory, a wtedy fale obrazów stają się cząstkami historii, zdarzających się w życiu.
Dalej K. Sakowicz zauważa: W dokumentalnych opisach obu rodzajów wydarzeń zachowałam chronologię. Szyfry dat wskazują, kiedy nastąpiły przejścia. Można to czytać dowolnie, od lewej do prawej strony czy na odwrót, ale sztuka czytania jawy w trybie snów pozwala wyraźniej poczuć, jak przemawia byt.

Początkowy "Przedśnionek" razem z końcowym "Zaśnieniem" tworzą klamrę. W "Zaśnieniu" znajdziemy znaczący przypis: Zaśnienie sprawia, że to, co zostało nie dość wyrażone albo pominięte, ukazuje się w wydarzeniach, które z historią niedopowiedzianą mają trudny do przewidzenia związek. Nie wszystko, co pojawiło się w chmurze informacyjnej opisanych tu snów znalazło sobie wyraz na jawie i nie wszystko, co stało się faktem dokonanym, ośmieliłam się opisać. Zostało miejsce na zaśnienie, ten >ogród o rozwidlających się ścieżkach<.

Pra- ów prefiks w tytule dobrze ustawia całość. Bowiem pra-obrazy to klisze snów właśnie, zapisy snów, "przedobrazów"; swoistych przedwidzeń; tego, co zwykle ukryte, nie do końca rozpoznane. A też "relacji" rzeczywistości, która wymyka się dookreśleniu. Suma tego jest taka, że błąkamy się - próbując rozumowo sprawy usidlić. Gdyż, tak naprawdę, co wiemy o rzeczywistych relacjach umysłu i świadomości? Gdzie są granice tego, co nazwać (przez doświadczanie, dzięki fizycznemu doświadczeniu) możemy i tego, co pozaumysłowe - z rewirów oniryzmu? Jak "okrakiem" na tych granicach żyć? Owa labilność coraz mocniej kołysze pozorną stałością i powtarzalnością doznań, budzi demony niepokoju.

Zaś technicznie rzecz biorąc, na strukturę materii słowa spoglądając, mamy do czynienia z dualizmem formalnym. Proza przeplata się tu z parapoezją (momentami ocierającą się o poezję "czystą"). Ten zabieg ma swój cel - nie tylko dopełnieniowy (przez tematyczną spolegliwość).
No i odwołania. Bogactwo erudycyjne. Przynajmniej kilkadziesiąt nawiązań do dzieł pisarzy i filozofów. Przewijają się tu (wymienione w przypisach końcowych) między innymi takie nazwiska, jak G. Swift, J.L. Borges, H. Melville, E. Cioran, J.P. Sartre, C.G. Jung, R.M. Rilke, P. Quignard, C. Castaneda,  L. Gustafsson, V. Woolf, V. Nabokov, J.L. Lima, I. Kertesz, A. Veteranyi, D. Lessing, a też autorzy polskojęzyczni: Z. Nałkowska, J. Lechoń, A. Bursa, Cz. Miłosz i Z. Bauman.

Tej prozy nie da się czytać a vista. Wymaga wyciszenia, skupienia, lekturowych nawrotów. Aż boję się myśleć, co dalej. W potencjalnych książkach nowych K. Sakowicz. Chyba tylko pogłębienie przestrzeni metafizycznej, która i w Praobrazach daje o sobie znać. Wręcz woła.

Krystyna Sakowicz "Praobrazy", Wydawnictwo FORMA i Książnica Pomorska im. Stanisława Staszica, Szczecin 2012, str. 170

Wanda Skalska



Przeczytaj też w "porcie literackim" naszego portalu recenzję książki K. Sakowicz Księga ocalonych snów - pióra Jacka Klimżyńskiego ("Sztuka marzenia sennego" - Latarnia Morska 2 [10] 2008)