Notatki na marginesach (33)

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 02.05.2020 Печать E-mail

Bartosz Suwiński

KOTLINA. OPUSTKI

1.
Wszystko wróciło do swoich rozmiarów. Znowu będzie czasem, który płynie. Rzeki będą poza kształtem, wysychać w linie i znaki. Co znaczy ziemia przyłożona do ucha? Uchodzi tylko w jednym kierunku, znowu może przyjmować kroki, zapodziać kości. Czy życie kiedykolwiek godzi nas ze swoją utratą?

2.
Pierwszy dzień kwietnia. Kot wygrzewa się na marmurze, w samo południe. Janek głaszcze Filemona, bo takie nadałem mu imię. Kot leży na grzbiecie, na grobie jego pradziadków, Władysława i Kazimiery, z domu Serafin, która przyjechała tu ze Stanisławowa. Wysuwa łapki. Palimy lampki na cmentarzu w Gorzanowie, kiedy rozlega się dzwon, a po czterdziestu sekundach, dołącza drugi. Nic się nie wydarza, choć dzieje się wiele. Kto usłyszał odpowiedź, czeka na pytanie.

3.
Piły rżną drewno w lesie
Co też echo nam przyniesie?

Na miedzy śpi polna myszka
Bo od świtu szukała braciszka.

Hej, łąko, co dziś piszczy w trawie?
Nakryłaś zielenią kosa przy zabawie?

Czy wiatr już zawiał palenisko,
Bo lata i krztusi się całkiem nisko?

A tu proszę, ślady racic w lichym strumyczku,
Pozwól mi, pozwól, stanąć na tobie polny kamyczku!

4.
„Tylko dziecko jest prawdziwe w świecie zwalczających się wartości. Prawdziwe w dotyku, w miłości, w swoich smutkach i nieprzewidywalnej agresji” (Julian Kornhauser).

5.
Odświeżające doświadczenie. Jakby nam ktoś w paliwie, na którym jedziemy, po synapsach, zwiększył oktany, a my dopiero uczymy się być z większą mocą, na melinie neuronów. Paranoiczny język, ostinato tematów, w logorei natręctw. Zwichrowany, kontaminowany marginesami Schulz. Lepkość egzystencjalna późnego Gombrowicza. Antenaci wyłażą czasami w bełkocie, w którym zadekował się egzystencjalny bajzel. Trudno się przez to brnie, ale jak się człowiek zachwyci, to po boksersku, i leci na maty, albo w betach na mety, bo źródło okowity wyschło. I fika za Bawołkiem koziołki. Wzburzony jak fałda na stęchłej sadzawce, w trakcie peruny. Zabełtana bystrza, spokój ostatniego kręgu na wodzie. Pierwszy raz od wielu miesięcy się zatrzymałem. Zatrzymałem się, by podziwiać sarmacki oręż słów, wiwaty języka w zapyziałej spelunie, gdzie przeszłość, nie tylko zgubiła przyszłość. A obłąkani siedzą nie tylko przy procentach, chodź „Ścieg drogi chwiejnym krokiem pruty”.

6.
Trupek jest w tym samym punkcie od września. Nie przybiera żadnych form, nie ma obowiązku działania, treść poznania nie jest jego pokarmem. Przystępujmy do siebie tylko siłą moich widzących oczu, pośród bezruchu piór, w jego wieczności. Jeszcze nie ujawniło się, co skryte, jeszcze czas ma przed sobą, pętlę.

7.
A, są jeszcze zawilce, przylaszczki, fiołki, hiacynty, tulipany, mlecze, kosy, drozdy, kopciuszki, sikorki, wróble, rudziki, trzcinniczki, gile, wilgi, sójki, sroki.  Drzewa obdarzone nieskończonym pismem kory, utrudniają myślenie. W locie nad żółtą pompawą. „I can't sleep 'cause my bed's on fire” (Talking Heads). A na gruncie ziąb.

8.
Karmimy ptaki, doglądamy kaczki na rzece, budujemy babki z piasku. Wypatrujemy saren i zajęcy, witamy się z cielakami, podpatrujemy indyki. Podtrzymujemy życie domu i wszystkiego dookoła. Staramy się odpędzać smutki i zachowywać ciszę na cmentarzach. Grać w dialogi i ucieczki. Nasiewać się dziko jak jesiony i klony.

9.
Pogorzelisko wysoko na pagórkach za Gniewoszowem. Przypuszczam, że mieszkała tu wielopokoleniowa rodzina, przy forsownej ścieżce, na hale. W gruzach łańcuch, choć po budzie ani śladu. Na obrzeżach czasu nikt nic nie wie. Nic nikt nie wie o ruinach. „Chodźcie budować w pustym domu szpaka” (William Butler Yeats, przeł. L. Marjańska).

10.
Złotook w pręcikach magnolii, grzeje się kwieciem. „W okresie kwietnia – okresie miłości – rośliny mają podwyższoną wewnętrzną ciepłotę. Obserwuje się to zwłaszcza u tych gatunków, których kwiaty są bujne, duże, tak jak u magnolii czy Victorii Regii” (Władimir Sołouchin, przeł. B. Reszko).

11.
Jak długo można nie wiedzieć, czy ważniejsze jest to, co jest, czy to, czego nie ma? Kto wie, czy w spokojnym chodzie najbardziej nie ucieka się przed sobą, a w zamyśleniu, bodaj najmocniej doznaje się czystego ruchu, nie zapośredniczonego jeszcze w działaniu?

12.
Słuchamy z Jankiem muzyki. „O, Iggy Popcorn”. Układamy klocki. „O, stacja ziemia kosmiczna”. Gonimy w piętkę. „Tata, idź do książeczki, ty łobuzie tata”.  Chodzimy po lesie. „Tata, szukaj borówek”. Na ogrodzie. „Janek kocha bąka”. W kuchni hałas. „O rzesz w papkę, co się wydarzyło?”. Wertujemy książkę. „Janek bardzo kocha tatę”. I głaszczemy się po policzku. „Kurde pieczone”. Odkurzamy. „Janek boi się o prąda”. Na podwórku. – Janek, gdzie autko? – W parkownicy. Na schodach. „Janek odsuwa krawędź”. „A to był motylek”.

13.
Kuźnie o które paszkot rozbija muszle ślimaków. Rude akcenty – muchołówka i gąsiorek. Trznadel w tandemie wróbli. Dudek w skrajni kasztana. Kozica pijąca przy brzegu. Resztki powrozu na kretowisku. Nornica w suchych liściach, a potem już tylko w szeleście. Gniazda. Dwa zające w Różance. I Nepomuceny. I pokszynki (tak Janek nazywa żółte zawilce). Kości, strumyk, szyszki. Trzy jelonki w rzepaku podczas deszczu. 

14.
Im dalej się zapuszczę, tym dłużej będę wracał. I może właśnie o to chodzi. Widzieć jak powietrze pozbywa się kształtu i wiedzieć, że ukłucie może być formą dla oddechu. „Silence, like a cancer, grows” (Paul Simon).

Bartosz Suwiński

 


Przeczytaj też wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017), Bura (2019) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)