Teresa Tomsia WIERSZE
EPITAFIUM DLA ZBYSZKA KRUPOWIESA
Śpiewał ballady, recytował poezję Jesienina –
przesiedleniec zza Buga, wagabunda,
niepokorny krytyk zniewolonej kultury,
któremu cenzor zapisywał pointy wierszy –
posiadacz długów, przyjaciół
i fantastycznych planów.
Na miejskim cmentarzu w Świdwinie
dzieli grób ze starszym bratem Henrykiem,
który ochraniał go – niesfornego chłopca –
w trudnych powojennych latach.
Zasługuje jak mało kto na miano: Poeta
przy swoim pomijanym imieniu.
Przekorną nieobecnością przypomina nam,
że metafora życia jest silniejsza od bezdomności –
dlatego przepowiada we wczesnym liryku,
który okazuje się motywem ostatecznym:
mój wierszu umrzesz zanim zaczniesz mówić*.
* Zbigniew Krupowies, Zanim zaczniesz mówić, KTSK, Koszalin 1992
POETA PISZE SAMOTNOŚĆ
Olkowi Jurewiczowi
Poeta snuje opowieść o miłości, ufając, że metafora
ocali go przed ciemnością w sobie, że poniesie
pod jasne okna, z których wyjrzy opiekuńcza historia,
ukochana przyjaciółka albo koleżanka z redakcji.
Poeta błądzi paryskimi zaułkami, rzewnie nucąc
przy akordeonie jak dawniej za miastem,
gdy na polach kończyły się żniwa.
Wypowiada proroctwa o skończeniu świata
w programie tv, którego oglądalność zbliża się do zera,
a spadające znajome komety nie wróżą nic dobrego.
Poeta szuka wydawnictwa, debatuje,
ma odrębne zdanie na wiele różnych tematów.
W ciszy ciasnego pokoju zastawionego pod sufit książkami
tęskni za tą jedyną chwilą, która właśnie miała nadejść.
Pisze swoją samotność papierosowym dymem
na granatowym tabloidzie nieba.
ODNAJDYWANIE UTRACONYCH MIEJSC
Jeśli wierzyć w sens odpominania
wygnanych i zapomnianych na nieludzkiej ziemi,
przykładanie ręki * jest – jak powiada poeta – ciągłym
obracaniem się w materii przeszłego, która nas nicuje
i przemienia, nieustępliwie domagając się odnajdywania
utraconych miejsc, wydobywania się z prochów
rzuconych byle gdzie.
Tęsknimy za ciągłością, ale wciąż rwie się wątek,
są nowe pomysły na życie i politykę,
moda na nowoczesność. Ten przystojny
szpakowaty krojczy w świdwińskiej spółdzielni
„Zgoda” został zesłany na Kołymę do kopalni
za partyzantkę w AK na Wileńszczyźnie,
po dziesięciu latach łagru nie miał dokąd wracać
i trafił do miasteczka przesiedleńców.
Nieraz słyszę tupot jego chłopięcych sandałów,
szloch matki, szaleństwo dziadka,
gdy ładują na wóz ostatnie graty.
Tylko pies pozostał na utraconej ojcowiźnie,
ale czyż on – bezdomna samotność –
nie jest równie ważnym świadectwem
naszej tam nieobecności?
Świdwin – Poznań, 24 maja 2016 r.
* Kazimierz Nowosielski, Przykładanie ręki, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015
Teresa Tomsia
Przeczytaj też w dziale „poezja” wcześniejsze wiersze T. Tomsi, artykuły w dziale „eseje i szkice”, a w „porcie literackim” omówienia i recenzje jej wcześniejszych książek Skażona biel (2004), Wątpiąc, idę (2005), Dom utracony – dom ocalony (2009), Kamyki. Elegie i krótkie żale (2011), Gdyby to było proste (2015), Z szarego notatnika (2015) oraz Kobieta w kaplicy (2016)
Teresa Tomsia, ur. 1951 w Wołowie na Dolnym Śląsku, młodość spędziła w Świdwinie, studiowała w Poznaniu (UAM); poetka, eseistka, animatorka kultury; publikowała w „Tyglu Kultury”, paryskiej „Kulturze”, „Toposie”, „Recogito”, „Gazecie Malarzy i Poetów”, „Latarni Morskiej”, „Wyspie”; autorka książek poetyckich tłum. na j. niemiecki (Wieczna rzeka – Der ewige Fluss, 1996) i francuski (Schöner – Piękniejsze – C'est plus beau, 2000). Ostatnio wydała szkice literackie Z szarego notatnika (WBPiCAK, 2015) i tomiki wierszy Gdyby to było proste; Kobieta w kaplicy (Biblioteka „Toposu” 2015; 2016). Mieszka w Poznaniu. www.teresatomsia.pl