Jerzy Sosnowski „Tak to ten”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006, str. 424

Категория: port literacki Опубликовано: 03.02.2010 Печать E-mail


Wanda Skalska


Autor „Wielościanu” niejednokrotnie publicznie ujawniał swoje związki emocjonalne z Kołobrzegiem. Świadczą o tym wywiady prasowe, niektóre utwory, a też własna strona internetowa – gdzie sentyment do nadmorskiego miasta nadal jest podtrzymywany.
Wreszcie stało się tak, że Kołobrzegowi wyznaczył rolę szczególną w ostatniej powieści: tła i miejsca akcji, a też w dużej mierze rolę zbiorowego współbohatera – obok osób fizycznych.
To duża objętościowo rzecz i nieco dziwna. Odmienność jej stanowi fakt, iż utwór zawartością przypomina podróżny plecak, w którym mieści się wszystko, co niezbędne w wędrówce: odzież, śpiwór, pożywienie, naczynia do przygotowywania posiłków, utensylia związane z higieną ciała, coś dla ducha.

Cała konstrukcja powieści opiera się na nocnej audycji radiowej lokalnej rozgłośni, prowadzonej przez tzw. didżeja – Grzegorza Jodłowskiego. „Nocne pogaduchy” zyskują coraz większe powodzenie. Późna pora i bezsenność wzmaga u ludzi poczucie osamotnienia. Telefonują do rozgłośni, dzieląc się swoimi rozterkami, a też wspomnieniami. Fantazjują, plotą androny, ujawniają swoje fobie. To lawina historii puszczanych na żywo, często komentowanych przez innych słuchaczy. A całość przeplatana jest piosenkami i reklamami, jak to w tego rodzaju audycjach bywa.

Powieść ma kilka wątków – w tym dwa główne, zakotwiczone w historii i współczesności. Współgrają ze sobą, tworząc intrygujący splot.
Wątek historyczny dotyczy wojennej przeszłości niemieckiego miasta. Konkretnie II wojny światowej i wyniszczających walk o Kołobrzeg. Od takich scen zresztą książka się zaczyna. Czytany jest na antenie radiowej fragment powieści – z plastycznym opisem dramatycznego dogorywania wojennej twierdzy.
Jest w tym nurcie także coś wyjątkowo niepokojącego i mrocznego. Otóż wychodzi na jaw istnienie w Kołobrzegu Domu Higieny Rasowej „Jutrzenka Rzeszy”, gdzie prowadzono eksperymenty na dzieciach. Przyświecała temu idea „hodowli” czystej rasy aryjskiej. Jedna z kilkuletnich wówczas dziewczynek pojawia się - już jako osoba mocno dojrzała – we współczesnym mieście... Pojawiają się również hitlerowscy zbrodniarze. Historia odbija się czkawką.
Słuchacze radia wespół z didżejem usiłują rozwikłać także inną zagadkę: wyjątkowo rozległych zniszczeń materialnych Kołobrzegu, które – jak się okazuje – są nie tylko rezultatem działań wojennych.

Ten rytm „Nocnych pogaduch” i niekończących się rozmów na kartach powieści przeplatany jest rozmaitymi wstawkami dokumentów (lub paradokumetów), listów oraz streszczeń faktograficznych długiej historii miasta. Wtrętów wyodrębnionych innymi krojami czcionek. Taki pisarski zabieg potęguje wrażenie polifoniczności prozy. Czytelnik, początkowo może nieco zagubiony, z wolna sam składa rozrzucone elementy składanki. Bo przecież wszystko musi ułożyć się w jakąś całość.
Dodatkowo frapują powikłane losy powieściowych postaci - często żyjących z uczuciem niespełnienia, głodnych miłości. Niektórych trapi kompleks prowincji, jeszcze innych dręczy ustawiczna frustracja i nienawiść. To są postaci żywe, pełnokrwiste, z problemami egzystencjalnymi, których nie jest pozbawione żadne z nas.

Czyli – wchodząc na piętro uogólnień – powiedzieć można, iż mamy tu do czynienia z katalogiem lęków naszej rzeczywistości. A dosyć popularna kalka gatunku sensacyjnego służyć ma konkretnemu celowi: ukazania przez powieściową soczewkę panoramy kondycji społecznej – z jej „życiowymi” oraz duchowymi implikacjami.
Zatem Kołobrzeg, choć sympatycznie i ciepło tu zarysowany, jest tylko pretekstem do powiedzenia historii o charakterze uniwersalnym.


Latarnia Morska 1 (5) 2007