"Niech żyje Miłość i inne wiersze najgorże", nakład prywatny, Kraków 2006, str. 96

Категория: port literacki Опубликовано: 07.01.2010 Печать E-mail

Wanda Skalska

To nie jest przypadkowy błąd ortograficzny (choć błąd). Pełny tytuł publikacji brzmi: „Niech żyje Miłość i inne wiersze najgorże”. Właśnie otworzyłam najświeższą przesyłkę pocztową. W trakcie lektury przysłanej książki na przemian śmiejąc się i smucąc. Ale po kolei.
Tomik jest efektem literackiego żartu Bogdana Zdanowicza, który ogłosił (w ramach internetowego portalu www.poezja.org ) konkurs na Najgorszy Wiersz. Jak wyjaśnia we wstępie pomysłodawca „Konkurs na NAJGORSZY WIERSZ miał na celu zlikwidowanie TWA (Towarzystwo Wzajemnej Adoracji) i zmobilizowanie tego, co jest istotnie ważne, czyli: MA! (Moja Ambicja).” Jak sugerował bezet (internetowy nick B. Zdanowicza – niestrudzonego i nawiedzonego prywatnego wydawcy), w konkursie mogły wziąć udział jedynie dzieła „orginalne”, napisane ad hoc tu i teraz.
Ilość nadesłanych tekstów przerosła oczekiwania autora żartu. I zdecydował się opublikować wybrane. Jest ich prawie setka. Uporządkowana w działach: „Słodka i Cię”, „Er(ot)yk niedjedne ma imi”, „Brzemienne (w)nioski – asz po grup”, „Kochać cały świat”, „tfurcze menki” oraz „Wazelina”.
Internauci, jak to internauci, czasem tylko używali autentycznych nazwisk. Zwykle były to przybrane imiona lub ksywki (np. Fanaberka, Espana Sway, Majkel Ł, Jerzy Nienawpółnibyświeży). Wszystkich jednak łączyła wspólna myśl wirtualnego zaistnienia. Niektórzy potraktowali udział w konkursie jako świetną zabawę. Lecz spora część pisała... serio. Ze skutkiem... smutno-zabawnym.
Od dawna zainteresowanym wiadomo, że w poetyckich portalach internetowych prym wiodą „niereformowalni” układacze strof i wszelkiej maści grafomani. Tacy zwykle niewiele dadzą sobie powiedzieć, a jakąkolwiek próbę nawet delikatniejszej krytyki traktują niczym zamach stanu.
Może poetycka stajnia Augiasza internetu nie jest najlepszym miejscem dla uzdrowicielskiej misji, jednak doceniam wysiłek bezeta. Przynajmniej co przytomniejszym da tym zbiorem do zrozumienia, iż brnięcie polami poezji wymaga nie tylko samozaparcia, ale też dozy samokrytycyzmu i choć odrobiny talentu. Przede wszystkim samokrytycyzmu i talentu.
Może dla ilustracji jakieś „dzieło”. Niechby i wybrane na chybił trafił. Jest. „Erotyk XII” – podpisano: amandalea.

Miłością swą rozpalasz mnie,
Mój ogień płonie przy tobie,
Podsycasz go pocałunkami,
Rozniecasz pieszczotami,
I płoniemy już oboje.
Ty trzymasz dłonie moje,
Usta na ustach mdleją
Nogi pod nami się chwieją,
I bierzesz mnie na ręce,
A ciało me w udręce,
Błaga o dotyk ciała twego,
Przy boku mego złożonego.

Hmm, niech żyje dobre samopoczucie wierszopisarek i wierszopisów! Niech jak najmniej czytają, jak najwięcej piszą i jak najgłośniej krzyczą!

Latarnia Morska 3/2006