Leszek Żuliński "Dzieci z Hameln", Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2012, str. 66

Kategoria: port literacki Opublikowano: wtorek, 11 wrzesień 2012 Drukuj E-mail

Wanda Skalska 

Leszek Żuliński - (rocznik 1949) ur. w Strzelcach Opolskich, obecnie mieszkający w Pruszkowie. Krytyk literacki, recenzent, publicysta, felietonista, a ostatnio przede wszystkim poeta. Ostatnio i u początku, wszak debiutował w 1971 r. w miesięczniku "Opole" wierszami. I nim na długie lata wziął rozbrat z poezjowaniem własnym, kierując swą aktywność twórczą ku krytyce literackiej i publicystyce, zdążył opublikować zbiory wierszy Z gwiazdą w oku (1975), Przechodzień z Efezu (1979) oraz W wielkim akwarium ciemności (1988). A po blisko dwudziestoletniej przerwie opublikował w krótkich odstępach czasu tomiki Chandra (2007), Ja, Faust (2008), Rymowanki (2010), Mefisto (2011). Teraz otrzymaliśmy Dzieci z Hameln - tom ważki egzystencjalnie.

Najnowszy tomik poetycki L. Żulińskiego, opatrzony sugestywną ilustracją na okładce (Augustin von Moersperg - 1592), liczy blisko sześćdziesiąt utworów.
Książkę otwiera wiersz "Miłość, śmierć, fraszka" cytacją słynnych strof Jana Lechonia Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczy główną,/ Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno./ Jednej oczu się czarnych, drugiej - modrych boję./ Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje/, które dopełniają wersy cytującego: mieszkam trochę u jednej, a trochę u drugiej,/ wobec obu mam spore, niespłacone długi,/ dobrze nam ze sobą, chociaż żyjemy w kieracie,/ jak strofy tego wiersza - tu w konkubinacie.
Pozwoliłam sobie przytoczyć cały utwór, gdyż jest pilotem zawartości zbioru. Bowiem miłość i śmierć są wiodącymi motywami omawianej ksiązki. W proporcjach może nierównych. Gdyż prym tu wiedzie rozważanie spraw ostatecznych: odchodzenia, gaśnięcia, schyłku drogi życiowej - z całą śwadomością tego, co wiąże się z biologicznym finałem ziemskiego istnienia. W każdym razie  o tym właśnie utwory są najmocniejsze, najboleśniejsze, naznaczone nieuchronnością i pierwiastkiem "stoicko" pojmowanego lęku. Autor, tu tożsamy z podmiotem lirycznym, przekroczył już sześćdziesiątkę. Doświadczył wiele, widzi degradację ciała, zdolności umysłu, opadanie sił witalnych. Jak sobie z tym radzi? Różnie.

Miłość, siostra śmierci. Mam cię pod powiekami, szczypiesz i pieczesz,/ choć nigdy cię nie widziałem// mam cię w arytmii serca, panoszysz się tam/ bezczelnie// mam cię w nocnym oddechu - śnią mi się głazy/ i piuropusze ognia - notuje poeta w utworze "Na próżno", by nieco dalej, w wierszu "Noc w hotelu Felix" zauważyć: och, jak bardzo tamtej nocy porwało nas życie;/ w zamieci mroku kochaliśmy się/ głusi na wszystko inne, co jest nami; by w finale utworu gorzko konkludować: miłość na nic się zdaje, bo wiemy, że łatwopalna/ i użyźnia zgliszcza. W podobnej tonacji, choć z przesuwanymi akcentami, znajdziemy w zbiorze wierszy więcej. Felix (z łac. szczęście) to koda ulotna, mgławicowa, choć wiarę w sens bytu daje i w ułamkach dni, miesięcy, lat odradza się niczym Feniks z popiołów, jednak już w wymiarach głębszych, pozafizycznych.

Wreszcie uścisk sióstr. I rosnące znaczenie tchnienia śmierci, wciąż cierpliwie czyhającej za plecami. Droga zdawała się bez końca, choć on już wyłaniał się/ jak księżyc spoza chmur,/ teraz jestem na zschodach, nadal idę, nie chcę wsiadać/ do windy - to byłoby zbyt proste... - czytamy w  niepokojącym wierszu "Szafot", by po meandrach nadziei, zwątpień i rozterek dojść do konkluzji z utworu "Nic": zostaną po nas tylko rzeczy// (...) rzeczy martwe i zbędne,/ które zapamiętają nas/ najlepiej// (...) ostartni świadkowie,/ którzy milczą jak grób/ i rozsypali się/ w ciszę.

Po drodze, w marszu strof, między bandami okładek zbioru, trafiają się też refleksje inne, "tylko" pośrednio związane z motywami głównymi Dzieci z Hameln. Jak w wierszu "Ortografia", gdzie poeta pyta: jak się pisze "śpimy?" razem czy osobno?/ jak się pisze "życie"? jakie są reguły?/ jak się pisze "ból"? kiedy on jest red?/ jak się pisze "wiersz"? na co się odmienia?/ jak się pisze to, co jest nam pisane,/ a jak na Berdyczów, skoro stamtąd cisza?

Później cisza, wszechwładna cisza, zaprzeczenie zgiełku doczesności, cierpień - Klamka nocy zapada. W istocie, "Dzieci z Hameln" (str. 60): węszą ją wszędzie. włosy pachną stęchlizną,/ za uchm snuje się woskowy zapach świecy,/ dłonie suche, z modzelami po stylisku kosy,/  w okolicach stóp ani śladu potu - stąpa cicho,/ nawet gdy biegnie, jest niesłyszalna, ale z ust/ jej śmierdzi - wdycha dusze nieczyste, nasączone/ toksyną życia i fuzlami udręki. jej suchy kaszel/ budzi nas, idziemy za nim jak za fletem/ szczurołapa - dzieci z Hameln, tylko jej ducha/ winne.

Tak, gdy o język idzie, nie znajdziemy tu oryginalnych rozwiązań, predylekcji do fajerwerków semantycznych. Jednakże zbiór ten niesie bagaż dylematów dla filozofii pierwszych, związanych - co widać na toczonych przykładach - z rafinacją materii ciała i ducha.

Powiedział swego czasu Seneka: Czy jest coś gorszego niż śmierć? Życie, jeśli pragniesz umrzeć. A Żuliński zdaje się nam mówić: życie jest piękne, ale tam, po drugiej stronie, gorzej być nie musi (choć nic o tym nie wiemy). To wniosek może niekrzepiący, jednak z szansą na światełko w tunelu...

Z czym zatem mamy do czynienia, zanurzając się w lekturze najnowszego zbioru wierszy autora Chandry? Ano z dziełem przepełnionym rozterkami, gdy idzie o wiązania ciała i ducha, upływu czasu i znaków przez ów czas niesionych. Ze spolegliwą refleksją tyczącą fundamentu naszych istnień. Słowem z Tajemnicą.

Leszek Żuliński "Dzieci z Hameln", Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2012, str. 66

Wanda Skalska


Przeczytaj też w tym samym dziale naszego portalu omówienia zbiorów poetyckich L. Żulińskiego Chandra (2007), Ja, Faust (2008), a także tomików Rymowanki (2010) i Mefisto (2011). Jak również cykl rozważań autora o poezji "Przekraczanie granic" (dział "eseje i szkice").