Teresa Tomsia „Kobieta w kaplicy”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2016, str. 72
Leszek Żuliński
WYŻSZA JAZDA LIRYCZNA
Teresa Tomsia to autorka o sporym i ciekawym, także wielorodnym dorobku. Od wielu lat mieszkająca w Poznaniu i multi-aktywna. Gdy kupicie ten tomik, to wszystko na plecach okładki sobie dokładnie przeczytacie.
Najnowszy zbiór wierszy Tomsi – Kobieta w kaplicy – najpierw ujął mnie ciekawą poetyką. Jest to dykcja prosta, nie „przekombinowana”, ale też na tyle niebanalna oraz mająca co opowiadać, że w tej prostocie szukajcie spraw nieprostych. Posłuchajcie jednego z pierwszych wierszy: Imperia przekraczają granice, / kościoły zapominają swoich ojców, / anioł marihuana śpiewa pieśń wolności. // Przy jednym stole / głód i przesyt – / naprzeciw / przemoc i głupota. // Wieczność / zwołuje nas / spóźnionych gości. // Idziemy / z piramidą prośby, / nieśmiertelni w pragnieniu, / krwiożerczo rozumni, / chorzy na brak miłości, / oszołomieni wiedzą o sobie – // w dwudziesty pierwszy wiek.
Wydaje mi się, że tylko ostatni wers jest tu zbędny, lecz to mało istotne. Ten sam wiersz napisany pod koniec XXI wieku miałby aktualną wymowę. Kaliber tego wiersza, jego przesłanie, sygnalizują tu talent Tomsi do „poetyki fundamentów i przesłań”. Mówiąc najprościej: ta poetka nie zajmuje się reanimacją postmłodopolskich westchnień; ona nie zamierza „poetyzować” świat, lecz go pojmować. Równocześnie Tomsia nie „teoretyzuje” – pomysły tych wierszy stąpają po ziemi, podpierają się zwyczajnymi sytuacjami. Ich aura bywa nawet liryczna.
Osobliwy melanż, przynajmniej dla mnie, bo dawno nie czytałem wierszy tak prostych w swoim języku i tak „przyklejonych” do codzienności, a jednak unoszących nas w wyższy diapazon sensów.
Im bardziej brniemy w te wiersze, tym bardziej Tomsia wprowadza nas w świat różnych szczególików: swoich przeżyć, emocji, spraw rodzinnych, drobnych wydarzeń i wrażeń… W zasadzie w codzienność. W swoją codzienność. Wiersz poświęcony matce zaczyna się taka frazą: Moja mała matka Zosia / idzie za rękę ze świętą Weroniką / stacjami Golgoty Wschodu, / śladami roztapiających się śniegów, / wciąż marzną jej stopy, nie sposób / ich niczym ogrzać, termofor wystarcza / na chwilę, kręgosłup coraz bardziej sztywny. Ja czytam takie obrazy jakbym widział pochód tamtych matek w tamtych czasach. Coś takiego Tomsia w sobie ma, że „widzi panoramicznie”, tzn. jej pamięć prywatna uniwersalizuje się do pamięci zbiorowej.
Także nuty metafizyki są tu piękne i mądre. Przytaczam w całości wiersz pt. Zdobyłam gwiazdę: Zdobyłam gwiazdę. / teraz muszę dla niej / przygotować niebo. // Myślę o tym z uśmiechem, bo przecież będzie to życie / nie dłuższe niż sto lat / i nie bardziej zrozumiałe / niż inne. // Przyzywam siłę i wiarę – / wejdźcie w moje serce i ciało! / Powtarzam myśli starożytnych filozofów, / reguły matematyczne wypisuję na czole, / odkurzam pamiętnik ojca z czasów śmierci. // Muszę wychować gwiazdę / na człowieka.
Osobliwa w tym wierszu jest wspomniana nuta metafizyczna, ale też jakby gra pomiędzy „sferą wyższą” a ludzkim behaviorem. Tomsia cudownie balansuje w różnych przestrzeniach; jakieś virement egzystencjalnych sfer i poziomów dochodzi w tych wierszach do głosu.
Przemyca się także w tych wierszach jakaś nuta religijna. Nie nachalna, pasująca do aury i wizji, pogłębiająca ten osobliwy klimat, jaki Tomsia roztacza. Jako ateista (też nie nachalny) znajduję sens w tym wszystkim. Światoobraz, w jakim Tomsia istnieje i pisze wciąż ociera się o jakąś transcendencję, a – jak wiadomo – jest to zawsze „wyższa jazda liryczna”. Ta tytułowa kobieta w kaplicy jest jak żywa rzeźba / której czas ofiarował to / co nie daje się zatrzymać. Ech, wierzyć w to, doznać tego nawet w innym wymiarze – to byłoby rozstrzygniecie wielu naszych fundamentalnych pytań. Spotkanie z niewiadomym – to kolejny wyimek z innego wiersza – to coś, co może będzie nam dane. Nie przesądzą o tym, rzecz jasna, wiersze Tomsi, jednak jeśli okażą się celne, to TAM jej tomik powinien być rozdawany.
I jeszcze jeden wiersz (pt. Ktoś, kiedyś), jaki w całości przytaczam: Jedna z opowieści Anioła Rilkego / snuje wątek w czas późnej jesieni, / gdy chłód przepadłych chwil ściska skronie, / nieprzejednany cień przenika kruche kości, / a listy i maile od znajomych przyjaciół / nie przynoszą jasnych odpowiedzi. / W żadnym z komentarzy o tym, / co dzieje się wokół łoża i ambony / nie sposób odkryć sensu ponad / z dawien dawna wiadome. // Odchodzenie w szarfach, żalach, / upadanie na kolana w proch, / wołanie o lampę oliwną. / Błądzenie śladami Cieni ścieżką / osobna, którędy jeszcze nikt / nie przeszedł. // Kruszenie się w sobie, / odpadanie od sylab, które ktoś / poskłada – kiedyś.
Ten wiersz też uznaję za jeden z tekstów fundamentalnych w tym zbiorze. Dosyć wyrównanym, stale istotnym, lecz mającym także przebłyski wagi wyjątkowej. Wyższa szkoła jazdy!
Myślę, że powiedzieć o tym zbiorze, że jest to tomik dobry i arcyciekawy, byłoby banałem. To jest tomik wysokiej klasy przeżyć i przesłań!
No i skąd nam się „taka Tomsia” bierze? Czytam te tomiki i czytam, o istnieniu Teresy Tomsi wiedziałem, może nawet gdzieś kiedyś się spotkaliśmy, ale dopiero teraz ta lektura „przypina mnie” do tej Autorki. Dziękuję, Pani Tereso!
Teresa Tomsia „Kobieta w kaplicy”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2016, str. 72
Leszek Żuliński
Przeczytaj też na naszym portalu w dziale „poezja” wiersze T. Tomsi, artykuły w dziale „eseje i szkice”, a w „porcie literackim” omówienia i recenzje jej wcześniejszych książek Skażona biel (2004), Wątpiąc, idę (2005), Dom utracony – dom ocalony (2009) oraz Kamyki. Elegie i krótkie żale (2011), Gdyby to było proste (2015) oraz Z szarego notatnika (2015)