Halszka Olsińska „Małostki”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2016, str. 80

Kategoria: port literacki Utworzono: niedziela, 01 maj 2016 Opublikowano: niedziela, 01 maj 2016 Drukuj E-mail


Anna Łozowska-Patynowska

DROBINKI PRZEŻYĆ

Halszka Olsińska w zbiorze Małostki w małej formie zamyka wielkie znaczenia. Tym samym prowokuje czytelnika do łączenia mikrotekstualności z przestrzenią niewyrażalnego, z systemem wyznawanych przez człowieka wartości. Jej poetyckie wyznania niekiedy zachwycają, innym razem dziwią, jeszcze w innych momentach powodują wzruszenie czy wewnętrzne rozprężenie. Liryków zebranych w Małostkach nie można więc czytać bez dłuższej chwili relaksu. Poezje te wykazują tendencję do uwrażliwiania człowieka na tekst, niosąc ze sobą wiele swobody i piękna.

Koncepcja pisania według Olsińskiej zakłada wykorzystanie i twórcze przerobienie wzoru skrzydlatych myśli. Idea ukazana przez autorkę w zbiorze zakłada również zwrot autoteliczny: „Słowo/ każde niedomykalne”. Słowa mieszczą w sobie więcej niż słowa, co więcej niejedno znaczenie. Ponadto zbiór Małostki to manifest wielości teorii, koncepcji i pomysłów. Myśli Olsińskiej bywają w wielu miejscach zaskakujące, niektóre z nich przyjmują charakter „małych epifanii”.

Swój zbiór poetycki, przypominający same wiersze haiku, nie tyle formą, lecz możliwością sensualnego odbioru liryki, dzieli Olsińska na trzy części: „Zamyślenia”, „Wahadło” czasu oraz „Obrazki”. Trzy cykle utworów zamkniętych w zbiorze Olsińskiej jest dalekich od naiwności. Zatem czym są, według Halszki Olsińskiej, ’małostki’? Drobnostki, ułamki myśli, napomknienia, lapidarne kwestie, które otwierają człowieka na zupełnie inną możliwość opowiadania o świecie. Ale ‘małostki’ mogą być także wielkie, bowiem znaczą więcej niż zakłada to ich forma. Zatem drobne fragmenty wizji poetyckich zamknięte w zbiorze Olsińskiej to nie frywolne, lekkie i subtelne spojrzenie na rzeczywistość, ale przesiąknięte sensem wszechrzeczy zapatrzenie się w głębię świata.

Olsińska wprowadza nas w swój prywatny świat liryki w następujący sposób: „Otwieram oczy/ patrzę/ zamykam oczy/ widzę”. Perspektywa otwierania świata na człowieka, zapraszania człowieka do innej rzeczywistości wydaje się Olsińskiej najwłaściwsza. Zatem nie trzeba patrzeć, by widzieć głębiej. Pierwsza cześć zbioru stanowi swoistą „księgę Genesis”, w  której w sposób pośredni podmiot liryczny dokonuje podstawowych klasyfikacji („światło i cień/ dobro i zło”). Pierwowzór biblijny staje się podłożem całego tomu, ponieważ do tego motywu stworzenia będzie poetka świadomie bądź mniej świadomie powracała wielokrotnie. Tradycja starotestamentowa staje się wyznacznikiem ludzkiego zaangażowania w współtworzenie istnienia. To z tego powodu swoisty powrót do stanu pierwotności, preegzystencji z czasów stworzenia, w których „pierwszy ołówek/ ma najbardziej ołówkowych zapach”, ma charakter peregrynacji w celu odkrycia tożsamości człowieka i sposobu jego istnienia w świecie.

Odniesienia biblijne funkcjonują u Olsińskiej niejako w sposób niezauważalny, zostają wbudowane w przedstawione istnienie. Nie sposób jednak potraktować ich pobieżnie. Ponieważ również na końcu zbioru możemy odczytać je jako szyfr generujący, angażujący aż w końcu otwierający kolejne sfery tematyczne. W części trzeciej swojego zbioru Olsińska kreśli portret rzeczywistości, odmalowując na nim własne wspomnienia. Część „Obrazki” to szaleństwo katalogowania, odrysowywania przeróżnych fragmentów ludzkich przeżyć. Cała gama szkiców otaczających bohatera lirycznego jest powtórną księgą stworzenia. Olsińska pisze przecież: „patrzę w studnię/ na obraz i podobieństwo”. To stwierdzenie to nie tylko oparta na iluzji gra słowna, to przede wszystkim ukazanie człowieka jako odbicia świata, i odwrotnie, świata, który jest integralną częścią ludzkiej istoty. Utożsamienie człowieka ze światem, ukazanie go w wymiarze pokrewnym z rzeczywistością współtworzy przestrzeń sacrum.

Nie przypadkiem Księga Rodzaju staje się naturalnym odwołaniem dla jej utworów. Rozdrabnianie rzeczywistości, którego dokonuje poetka, porównać można do budowania organizmu z mikrokomórek, z których każda pełni inną funkcję. Stwarzanie świata równoznaczne jest z powoływaniem kolejnych fragmentów tekstu do istnienia. W te sposób liryczne miniatury Olsińskiej stanowią mikroekfrazy rzeczywistości, dokumentujące największą tajemnicę istnienia, wielkość tkwiącą w małości, wielość budującą jedność. Enigmatyczność istnienia zostaje wielokrotnie potwierdzona w krótkich lirykach będących kryształkami sprzecznych emocji. Podstawą misterium w wydaniu Olsińskiej jest paradoks tworzący od wewnątrz siatkę dla ludzkich wzruszeń, zbierającą je i dokonującą skatalogowania. Silva rerum w wydaniu Olsińskiej staje się realizacją mitu genezyjskiego. Z wszechrzeczy „rodzi się noc”, przeczysta realność, która prowadzi do „głębi ciszy/ matecznika wieczności”. Swoje rozważania rozciąga poetka między deskrypcją stworzenia aż do dnia ostatecznego upadku, dnia objawienia. Najważniejszym wyznacznikiem jej świata jest stopniowe zanurzanie się w ciszę.

Druga część Małostek to już nie tylko zatrzymywanie się na celowym perforowaniu rzeczywistości. Olsińska pochyla się tu nad funkcją czasu. Poetka chce utrwalić czas, odrysować jego portret osobowy, ukazując go w relacji z przestrzenią: „miejsca w miejscu stoją”. Rezultat zatrzymywania upływu czasu postrzegamy w sposób metaforyczny jako „talent dramatyczny czasu”. Statyka i dynamika to naprzemienne procesy, którym poddane jest działanie czasu: „czas uproszczony zakwitł śniegiem”. Nagłe pękanie tego, co policzalne powoduje przeistoczenie się w to, co niepoliczalne i niewytłumaczalne. Czas jest tajemnicą istnienia, której nie da się zrealizować. Olsińska stara się, choć w niewielkiej mierze, zilustrować ten proces.

Poezja Olsińskiej chwyta i trzyma mocno w swoich objęciach cały świat („księżyc w osnowie/ wątków literackich/ uwięziony”). Według poetki literatura posiada moc zagarniania świata. Literatura rządzi światem, ponieważ ma strukturę trwalszą niż sfery niebiańskie. O ile wiersze zebrane w zbiorze stanowią cząsteczki składowe mikrokosmosu, o tyle tekst jako całość posiada wymiar makrokosmiczny. Olsińska dokonuje wypreparowania świata do cna. Wyciąga z niego esencję, czyli to, co najbardziej aktualne i pożądane. Wiwisekcja rzeczywistości to coś więcej niż rozkładanie jej na części, to sondowanie jej przezierności, obłupywanie z najmniejszych nawet łupinek życia, definiowanie zagęszczenia nimi świata poprzez perforowanie jej ziarnistości. Paradoksy rzeczywistości sprowadza Olsińska do oczywistości („łamana/ a wszystkie odcinki proste”). Świat nie staje się w jej ujęciu jednowymiarowy, lecz jego przestrzenie rozrastają się w wymiarze horyzontalnym. To tak jakby poetka, penetrując znaczenia rzeczywistości, dokonywała ich ponownego tworzenia, rozbudowy a w rezultacie poszerzenia.

Olsińska posługuje się techniką kolażu. Fragmenty tworzą układ rozkwitania. Pozornie krótkie cząstki tego utworu Olsińskiej nie stanowią zwartej całości. Ale to tylko iluzja, ponieważ tworzą one logiczne ciągi wynikowe. Jest to procesualne odsłanianie płaszczyzn rzeczywistości. Świat widziany z perspektywy poetki to przestrzeń mikrokosmosu rozrastająca się w nieskończoność. Tekst to przecież przekrój przez ludzkie istnienie, przez panoramę egzystencji („kosmos/ bańka mydlana w pianie”). Jest to już nie tylko rozszerzanie sensu rzeczy samych w sobie, ale niewymuszone niczym spłycanie zastosowanej formuły tekstu na rzecz pogłębiania semantyki tej wypowiedzi.

Halszka Olsińska „Małostki”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2016, str. 80

Anna Łozowska-Patynowska

 

Przeczytaj też w „porcie literackim” recenzję zbioru wierszy H. Olsińskiej Bliskie spotkania (2014)