Katarzyna Gondek „Splątania”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2015, str. 58

Kategoria: port literacki Utworzono: sobota, 13 czerwiec 2015 Opublikowano: sobota, 13 czerwiec 2015 Drukuj E-mail


Agnieszka Kołwzan

CIELESNOŚĆ POWSZECHNA

Wokół ciała koncentruje swe poetyckie rozważania Katarzyna Gondek w debiutanckim tomie. Przez pryzmat cielesności postrzega bohater liryczny zarówno siebie jak i całą rzeczywistość. Ciało zdaje się stanowić autonomiczny wobec jaźni byt: „Trzeba pamiętać, że ciało mówi / Nie tylko miękko wargami / Trzeba pamiętać, że ciało się gubi / Zrzuca się schodząc warstwami”. Jest samoświadome a ponad to wyposażone w zdolność pamiętania: „Trzeba pamiętać, że ciało pamięta / Choć zmienia się nie do poznania / Każda komórka następną przysięga / Nakazem zapamiętania”.

Kierując się zwierzęcym instynktem, usiłuje zdominować jaźń: „Trzeba pamiętać mówię to ciału / I wszystkim jego zwierzętom / które, nie słysząc, całe zziajane / Do wodopoju mnie pędzą”. Taki sposób pojmowania ciała jest zbieżny z filozofią Georges’a Bataille’a, który postulował przesycenie ciała świadomością, by w ostatecznym rozrachunku stwierdzić, że jaźń to skrajnie zredukowane ciało.

Motyw sytuowania się podmiotu lirycznego poza ciałem jak i nieustanne podkreślanie animalnej strony jego natury zostaje wielokrotnie powielany. Wiersz Gardło ukazuje analogię między ludzkim gardłem a dżdżownicą, które wydaje dźwięki, wykonując ruchy podobne do pierścienicy na przemian rozszerzającej i kurczącej mięśnie: „Gardło, jak ta dżdżownica, / W uścisku i rozluźnieniu, / Na przemian, / Pasąc się tlenem, / Więzi głos i wypuszcza głos”. Podobnie postrzega bohater liryczny nogi: „Moje nogi są miękkie i ciężkie, / Ale potrafią iść przez las, przez beton, wodę. / […] A jednak mam wrażenie, / Że choć są moje, to jakby pożyczone” (Gdzie sięgnie noga).

Podmiot wierszy usiłuje okiełznać tę swoistą faunistyczność: „Nie bądź czystym zwierzęciem”(Hybrydalnie) – przykazuje sobie. Ale czy jest to możliwe?: „Nie wiem którędy i kiedy, ale przeszło po mnie, / Szare i śliskie zwierzę, którego boję się potwornie. / […] Jestem w zwierzęciu” (Idzie). Nawet potrzeba pisania narzuca się bohaterce wierszy jak garnący się do swego pana pies: „Opowieść, zawsze chętna, łasi się nocami, / Skomle, liże mi stopy, waruje u nóg. / Jest psem” (Językiem).

Animalizacji podlegają także elementy odbieranej zmysłowo rzeczywistości – dziecko to „pisklę ludzkie” (Pisk), odsłaniane o poranku story wydają się „oczami okien rozpalanych w nierównych odstępach” (Poranek przed świtem), z chmur leje się „wydzielina nieba” (Leżymy). Brzask w mieście przypomina narodziny dziecka: „Spomiędzy betonowych ud wyłazi słońce. / Pierwszy krzyk” (Świt).

Nawet czas – byt abstrakcyjny i niepochwytny – scharakteryzowany został jako fizycznie doświadczalny: „Z której strony byś na mnie nie usiadł, czasie, / Mogę cię ugryźć jak owoc samożywny. / Mogę się tobą odziać i obnażyć / I stać się czymś później, czymś innym. / Z której jednak nie gryzłabym cię strony, masz czerwonawy smak” (Pożywienie). Synestezyjnie opisany czerwony smak czasu nieodparcie kojarzy się z krwią, której upływ może oznaczać ubywanie życia.

Postrzeganie zarówno siebie jak i fenomenów rzeczywistości przez pryzmat fizyczności, czy inaczej – cielesności, ukonkretnia świat, pozwalając interpretować go jako byt żywy i zmienny, którego częścią jest też zwierzęcy w swej naturze człowiek. Może Autorka, opatrzywszy poszczególne części zbioru tytułami mającymi w nazwie medyczny termin: plexus, czyli w terminologii medycznej splot (sieć łącząca struktury jednego typu), podkreśla w ten sposób związek animalnie pojmowanego człowieka z faunistycznym światem? Może dlatego całość opatrzona jest mianem Splątania, konotującego uwikłanie istoty ludzkiej w naturę?

Owo „doświadczenie jednostkowe, które nazwać można przygodami z rzeczywistością” – jak pisze autor posłowia – Piotr Michałowski, Katarzyna Gondek ubiera w nader niecodzienną szatę słowną. Wielokrotnie bowiem sięga po tradycyjne, dawniej stanowiące o przynależności utworu do liryki, formy wiersza systemowego, w którym rytm, rym i liczba sylab budują swoistą melodię, czego przykładem jest otwierający tom Pamięta: „[…] Trzeba pamiętać, że ciało pamięta / Choć zmienia się nie do poznania / Każda komórka następną przysięga / Nakazem zapamiętania”. Liczba zestrojów akcentowych to naprzemiennie 4 i 3, akcenty układają się, choć nieregularnie, w stopy metryczne – trocheje i amfibrachy, rymy są żeńskie, krzyżowe, co pozwala określić wiersz jako toniczny.

Swobodne korzystanie zarówno z osiągnięć wiersza klasycznie zrytmizowanego jak i współczesnego to kolejny, swoisty rodzaj splątania, które, jak się okazuje, jest nie tylko motywem przewodnim tomu, ale i formułą jego zapisu.

Katarzyna Gondek „Splątania”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2015, str. 58

Agnieszka Kołwzan