Jerzy Fryckowski „Chwile siwienia” Wydawnictwo TAWA, Chełm 2013, str. 40
Agnieszka Kołwzan
NIE TYLKO DLA SIWIEJĄCYCH...
Chwile siwienia autorstwa Jerzego Fryckowskiego to najnowszy, starannie wydany zbiór trzydziestu wierszy tematycznie osadzonych w przeszłości. Uwagę przyciąga sama okładka, na której widnieje reprodukcja fragmentu obrazu Urszuli Olczyńskiej „Ptaki czarne”. Zawartość zbioru, choć skrajnie różnorodna, emanuje dojmującym doświadczeniem przemijalności. Piszę „różnorodna”, ponieważ bohater liryczny zabierając nas w podróż w głąb siebie, pokazuje zarówno rodzime jak i odległe strony, a naturalistyczne erotyki przekłada rozważaniami o śmierci.
Tom otwiera wiersz „Trzy znicze”, który w interesujący sposób wprowadza czytelnika w wewnętrzy świat podmiotu lirycznego. Bohater podpala tytułowe znicze, a zapach każdej kolejnej zapałki budzi wspomnienia z naznaczonego cierpieniem dzieciństwa. A właściwie z momentów przejścia w dorosłość, które pod znakiem straconych złudzeń przemijają na tle tragicznych wydarzeń politycznych, chorób rodziców, biedy. Zapala znicze właściwie sobie minionemu, sobie przeszłemu, de facto – sobie umarłemu.
Pełen namysłu ton dominuje również nad kolejnymi wierszami, które stanowią rozwinięcie i dopełnienie utworu inicjalnego. Po „Trzech zniczach” bowiem umieścił poeta wiersze z opublikowanego już wcześniej cyklu „Synowie polscy”. W ciekawy sposób przełożył w nich zarówno biblijne jak i antyczne historie synów na polską rzeczywistość. Archetypowi bohaterzy zostali przykrojeni do rodzimych realiów i wyposażeni w swojskie biografie. Telemach, Ikar, Mojżesz i Izaak stanowią też w pewnym sensie projekcję samego autora, który dodał im sporo z siebie. Dzięki tym zabiegom tchnął życie w postaci symboliczne, jednocześnie nadając swemu życiu uniwersalny i ponadczasowy wymiar.
Polska prowincjonalna codzienność staje się źródłem refleksji w kilku następnych wierszach. Przykładowo w wierszu „Chojnice. Dworzec. Sierpień” podmiot liryczny za pośrednictwem synestezji w sposób plastyczny przedstawia odstawiony na bocznicę pociąg, który mimowolnie staje się świadkiem ludzkiego bycia:
Na bocznicy wysłużone wagony bez oddechu lokomotywy / dopalają w sobie wspomnienia z podróży w nieznane / pachnie jeszcze woda brzozowa / i słychać plusk pierwszych pocałunków / wywietrznikami pewnie ucieka smak jajek na twardo / […] a w samym kącie butelki po oranżadzie […] / gaszą rozpalone czoła lub dolewają oliwy do ognia.
Na tle pustoszejącego dworca toczy się scena rodem z filmów Wojciecha Smarzowskiego. Mianowicie bohater wiersza zapytany przez grupę zwiedzających Polskę szwedzkich turystów o toaletę, udaje, że nie zna języka, choć w rzeczywistości odczuwa wstyd z powodu braku przyzwoitych sanitariatów w ojczyźnie. Rozeźlony upokarzają sytuacją unosi się gniewem, stereotypowo uzasadniając swój wybór: a niech się kurwa męczą za potop / za podniesienie ręki na Najświętszą Panienkę.
Ktoś uczynny wskazał obcokrajowcom „toi toiki”, jednak pewna „gruba blondyna” nie mieści się w kabince, załatwia więc potrzebę za wagonem kolejowym, co podmiot liryczny komentuje wulgarnie: przysadzista blondyna / szcza na moją ziemię / skąd kruszynę chleba / podnoszą dla uszanowania.
Silnie kontrastujące ze sobą zestawienie brutalnie nazwanej czynności fizjologicznej z fragmentem „Mojej piosnki” Cypriana Kamila Norwida – wiersza stanowiącego emblemat patriotyzmu – buduje groteskę, podkreślającą symboliczny wymiar opisanej sytuacji.
Poza wierszami komentującymi polski sposób postrzegania świata czy polską rzeczywistość znajdują się w Chwilach siwienia także utwory przywołujące egzotyczną „zagranicę”. „Kabul” wbrew tytułowi nie stanowi jednak opisu stolicy Afganistanu, jest raczej specyficznym erotykiem, w którym podmiot liryczny charakteryzując miasto, zarysowuje chwilę intymnego zbliżenia z jego mieszkanką. To zresztą niejedyny erotyk w zbiorze. Miłość rozumiana jest zarówno w wymiarze caritas jak i voluptas, z których tej drugiej zdecydowanie więcej uwagi poświęcił poeta. Miłość zmysłowa, odidealizowana ukazana jest w jej biologiczno-naturalistycznym aspekcie. W „Erotyku dla poprzednika” pisze tak:
Kocham się z nią już czterdzieści minut a ona ciągle powtarza Twoje imię / chociaż w alfabecie dzieli nas tyle liter ile lat w dowodzie.
Nie stroni od brutalizmów, vide „rżnęłaś go na smutno” („Katowice-Kraków. Otwieranie oczu”) czy wulgaryzmów, jednak nie po to ich używa, by zaszokować odbiorcę, raczej po to, by dobitniej i wyraźniej przekazać ważką myśl czy uczucie.
Zarówno w przywoływanych powyżej wierszach jak i pozostałych uderza świadomość przemijania. Nieustanny upływ czasu zabierających kolejnych bliskich można potraktować w istocie jako głównego bohatera zbioru. I tak w utworze „Pierwszy osiwieje pies” podmiot liryczny prognozuje swą starość, która nadejdzie wraz ze starością czworonogiego przyjaciela. Gdy przeczują ją najbliżsi, rozpoczną przygotowania do ostatniego pożegnania: luster jeszcze kirem nie zakryjesz /sprawdzisz pod nieobecność dzieci / czy jest ci do twarzy w czarnym i ile możesz odsłonić.
Sędziwe lata nieodwołalnie kojarzą się podmiotowi lirycznemu z cierpieniem, niedołężnością, fizyczną ułomnością, która pozbawia godności: będziesz mnie wyręczać w zsuwaniu piżamy / […] zaprawiona w macierzyństwie podetrzesz / […]morfina troskliwa jak ojciec….
Aż wreszcie nadejdzie to, co nieuchronne, napawające lękiem – więc nienazwane wprost: a potem ponoć światło / i rodzice kiwający na mnie palcem.
Co pozostaje siwiejącemu bohaterowi? Ano poddać się czasowi, co czyni w jednym z ostatnich wierszy tomu. „Pożegnania” w metaforyczny sposób przedstawiają proces oddalania się bliskich, który jest zwiastunem starości. Zarówno żona, syn jak i córka zaczynają żyć osobnymi życiami, a pies zostaje uśpiony. Wreszcie nadchodzi czas i na autora wyznania: Ostatni odchodzisz Ty / spakowany od kilku lat / […] z kieszeniami pełnymi legitymacji na niepotrzebne zniżki / z bliznami co przez tyle lat nie umiały się zabliźnić.
Gdy wydaje się, że to już koniec i nic na niego nie czeka, bohater przypomina sobie o wieczności. Spotkanie z transcendencją przedstawia za pomocą interesujących symboli odwołujących się do szablonowych wyobrażeń: i wtedy zdajesz sobie sprawę że jest jeszcze ON / przypominasz sobie kaplicę sykstyńską / i ten palec wyganiający także ciebie.
Inicjalne „Trzy znicze” i „Pożegnania” tworzą klamrę, w pierwszym z nich podmiot liryczny rachuje się z przeszłością, w ostatnim – przepowiada przyszłość. Pomiędzy nimi znajduje się życie – proces, który kończy się wraz z siwieniem.
Jaką poezję oferuje nam J. Fryckowski? Przede wszystkim bezpretensjonalną i szczerą, śmiało zestawiającą tematy, wydawać by się mogło, nieprzystające do siebie, odnajdującą w kontrastach punkty wspólne, uderzającą z jednakową gracją i w tony liryczne i w tony wulgarne. W niebanalny sposób korzysta twórca ze stereotypowych sposobów postrzegania rzeczywistości i myślowych klisz, przydając im nowe konotacje. Dotyka w Chwilach siwienia doświadczenia przeczuwanej, bo jeszcze nieprzeżytej (sądząc po pełnym życia uśmiechu autora tomu, który przedstawia fotografia na czwartej stronie okładki) starości, rzucając przy tym okiem na samego siebie sprzed lat. Dokonuje tym samym swoistego podsumowania. Czy wychodzi ono na korzyść jego twórcy, dowiecie się Państwo sami, zagłębiając się w najnowszą, wartościową propozycję poetycką Jerzego Fryckowskiego.
Jerzy Fryckowski „Chwile siwienia” Wydawnictwo TAWA, Chełm 2013, str. 40
Agnieszka Kołwzan
Przeczytaj również wiersze J. Fryckowskiego w dziale „poezja”, a także omówienia wcześniejszych zbiorów poety Jestem z Dębnicy (2010) oraz Zanim zapomnisz. Wiersze wybrane (2010) pióra Wandy Skalskiej