Bartosz Suwiński „Odpust”, ZESZYTY POETYCKIE, Gniezno 2013, str. 44
Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz
MOTYW DANSE MACABRE
Życie zawsze kończy się powrotem, o czym czytamy w motcie do książki poetyckiej Bartosza Suwińskiego Odpust:
Ptak powrócił w swoje gniazdo,/ Zwinął skrzydła utrudzone (…) (Teofil Lenartowicz)
Powroty mają różnoraką proweniencję, czasami są naturalne, kiedy indziej wymuszone. Jedno jest pewne – los wiedzie nas drogami ponowień oraz nieoczekiwanych nawrotów. Właśnie tę prawdę uświadamia Suwiński powracający do przeszłości, gdzie odnajduje fascynujące go obrzędy, które podaje czytelnikowi w całkiem nowatorskiej odsłonie stylizacyjnej języka:
bękart co to się bierze za pisanie / a nie dziewki, a za stułę wikarego no mosz ci znowu // ta moja śnupa, menda, synek ("Złe wychowanie"); Opilstwo to ci przywara, dobrą strawą gardzi i nie bierze się za bary z prostym ludem ("O dziewkach i szatanie"); Bozia zmoczy, bozia wysuszy / ten sam czerstwy chleb powszedni, / tę pulpę rosnącą w gardle ("Dożynki"); [baby] na przypiecku wywar stawiają co strawi // złe przepędzi w oddaliny lasu gdzie gnają / bydło przez wyłamane bramy / na płoty zaczesane od święta obejścia // by nie rosło jak na drożdżach / i pleniło się zarazą po rozstaje / co jedne drugim wilkiem do gardła skaczą ("Młodzieniec od Panienki"). Archaizacja i dialektyzacja nadają Odpustowi zabarwienie folklorystyczne, odkrywają ludową mądrość, nawet jeśli nie jest mądrością. Wyrastamy z tych korzeni, sączymy z nich soki.
Ma się wrażenie, że Suwiński próbuje uchwycić paralelę teraźniejszego oraz przeszłego ustosunkowania się do przemijania i umierania. Na kartach książki słowo „śmierć” pojawia się kilka razy, m.in.: Śmierć uwiła sobie we mnie / gniazdo ("Jak malowany"); Ile ze zmarłych, ile w siebie śmierci / wleje ("Rozplątany język"); A te miastowe to życia nie znają ani śmierci ("Majowe"); zanim / został ze śmiercią jak z białą laską ("Przypowieści ku przestrodze").
W rzeczywistości przedstawionej przez Suwińskiego świat kończy się po prostu, bez lamentu, o czym pisał już Cz. Miłosz w "Piosence o końcu świata", świat kończy się naturalnie i cicho, nie ma nawet skowytu (tu odniesienie do T.S. Eliota).
(…) Machający szpadelkiem grabarz / przepłukuje usta, bierze potężny łyk i strąca tyle piasku / ile trzeba żeby wyrosły kwiaty jak się widzi droga panienko. ("Pochówek")
Śmierć nie poruszy tedy na amen ("Mamulanka"). Pochówek jest pracą dla żyjących, bo po śmierci trzeba zawsze posprzątać, może nawet jak po świniobiciu. Skojarzenia do wiersza "Świniobicie" są pozornie jasne: życie, krew, zastyganie, śmierć. Podmiot prowadzi nas w sytuację dramatyczną lub ironiczną: niech rzucą kości / przed wieprze, niech resztę obgryzą psy. Nie możemy być pewni, czy nie ma tu odniesienia do świata ludzi: Szykowana pod nóż będzie brodzić we własnej krwi / i twarz odbije się w czerwonej kałuży. Trudno powiedzieć, czy będzie to twarz ofiary, czy mordercy, świni czy człowieka. A może to jedynie ironiczne przeinaczenie związku frazeologicznego? Nieważne, śmierć wije sobie gniazdo w każdym żyjącym stworzeniu – tę odwieczną prawdę przypomina Suwiński, który w "Pacierzach w Ivry" wkłada w usta bohatera słowa:
Żeby śmierć wypadła ze mnie jak / z kieszeni pomięty plan miasta // z którego zagięć czytam drogę / zanim neony zgasną przed zmrużeniem (…)
Ale taka modlitwa nie może być wysłuchana, jest w niewłaściwej intencji; można modlić się jedynie o lekką śmierć, bo śmierć jest pewna jak nic innego na tym świecie, bo i tak obróci nas w proch. Tonący do końca śpiewa / smutne kołysanie fal – czytamy, ale zaraz czeka go załamywanie się białych baranków, / tyle wody ile nabierze w usta ("Przypływ, odpływ"). Lepiej wierzyć niż się zastanawiać, lepiej zachowywać bezpieczną obrzędowość niż chełpić się. Wawrzyn minionej / chwały z piasku w którym będziesz / z różą po imieniu z bratkiem należy się każdemu, po prostu się dzieje, jakoby na pocieszenie przed zamknięciem oczu. Nie chodzi tu oczywiście o żadną otuchę, ale o teraźniejsze spojrzenie na motyw danse macabre. Równość w umieraniu jest odwieczna i niezmienna.
Objawianie się wątku eschatologicznego opiera Suwiński na wierzeniach śmiertelników, osadza w istotnej dla nich tradycji, tym niemniej czyni to w sposób niesprawdzalny i wyrywkowy, świadczący o niecałkowitym przywiązaniu do opisywanej tożsamości. Wobec tego granica między „byłym” a „obecnym” jest ruchoma, autor nie zasklepia się ani w jednym, ani w drugim. Uzasadnia swoje położenie i tu, i tam; obok archaicznego brzmienia czytamy – obecne w aktualnym języku – fragmenty wskazujące na kontakt ze współczesnością:
Pierwszy promień słońca, który/ ześlizgnął się z okna zanim// odwrócił się sen. ("Wypatruje")
lub
cierpka radość uwięziona/ w zieleni jabłek ("Blik")
albo
Rozłupana łupina/ schnąca o brzasku,// ściągnięte, postrzępione/ chmury. ("Pierwszy raz")
Bohater liryczny, który wypowiada się w ostatnim wierszu ("Ale może tym razem") wie, że słowa nie są tajemnicą / języka, on wie, że nie jedyną. Zatem, w czym leży sekretność? Ze słowem trzeba się zmierzyć, by poznać schemat, znany przecież od dawna: Słowo zamyka w sobie / co gaśnie w człowieku ("Didki"). Skoro tak – słowo nie umrze, umrze człowiek. A życie zawsze skończy się powrotem:
Odwrócony bieg od źródła:// do naddatku pierwszej śmierci/ do znikomości urodzin// woda za wielką wodą,/ góra następuje na górę. ("Ostatnia zwrotka")
Wielka szkoda, że w zbiorze uwidaczniają się omyłki ortograficzne w wierszach: "Przypływ, odpływ"; "Pójść w tango", szkoda, ponieważ Odpust to tomik wartościowy, osobliwy i z pewnością warty przeczytania. Polecam go szczególnie osobom zmęczonym lirycznym uwzniośleniem oraz tym, którzy szukają w poezji świeżego obrazowania.
Bartosz Suwiński „Odpust”, ZESZYTY POETYCKIE, Gniezno 2013, str. 44
Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz
Przeczytaj też wiersze B. Suwińskiego w dziale „poezja”, a także recenzję jego zbioru Bliki - „O wielkiej tajemnicy” Anny Łozowskiej-Patynowskiej w „porcie literackim”