Ewa Parma i Anna Maria Rusinek „Kobiety i ważki”, Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2013, str. 126

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 16 kwiecień 2013 Opublikowano: wtorek, 16 kwiecień 2013 Drukuj E-mail


Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

GŁĘBIA UKŁADANEK WIZUALNO-WERBALNYCH

W zbiorze synkretycznym Kobiety i ważki Ewy Parmy i Anny Marii Rusinek urzeka przede wszystkim oryginalność wydania, jej opracowanie graficzne, za co podziękowania należą się Annie Paszkowskiej i oczywiście samemu wydawcy, którym jest Zaułek Wydawniczy POMYŁKA. I zapewniam, że o żadnej pomyłce mowy być nie może. Wolumin-cacko. Można go podotykać, pogładzić, pozachwycać się nim, a nawet do niego powzdychać, patrząc na ilustracje będące dziełami malarskimi A. M. Rusinek, które nadały artystyczny wyraz książce. Z pewnością mamy do czynienia z edytorskim dziełem sztuki.

Oglądamy, przekładamy kartki (o ich ślinieniu trzeba natychmiast zapomnieć), studiujemy formę, szukając klucza do jej odbioru. Już na początku konsternuje motto ukierunkowujące:

Tread softly, because you tread on my dreams.
(William Butler Yeats)

Słowa irlandzkiego poety Stąpaj cicho, bo stąpasz po moich marzeniach przywołują czytelnika do odpowiedniego miejsca mentalnego, gdzie wykluczone są hałasy, zgiełk i pośpiech. Powinniśmy raczej nastawić się na kontemplację istoty estetyki. To jakby kraina cudowności, eldorado dla zmęczonego odbiorcy, wizualnie zniewolonego współczesnym blichtrem medialnym. Stąpam cicho, by nie spłoszyć ważek ważko ważących na powadze oglądanego świata. Powolutku. Lotnie, ze smakiem i świadomym lenistwem. Medytacja może nie mieć określonego celu, może być jedynie dążeniem odprężającym.

Zbiór ukazuje parantele wizualno-werbalne (wersety powstawały do obrazów, co zostało zaznaczone przez poetkę we wstępie). Tytuły wierszy i same liryki znajdujące się na jasnych stronach są przeciwwagą do fragmentów wierszy zapisanych w tle szarym, gdzie umiejscowione są także ilustracje; jasne strony są drzwiami wejściowymi, za którymi odbiorca staje się świadkiem arkadyjskiego świata pachnącego naturą; zawsze jednak może powrócić, przekraczając ciemnostronne drzwi wyjściowe. Przekonuje całkowita symetria znaczeń, wpisanie wiersza w obraz na zasadzie wpisania trójkąta w okrąg. Analityczna precyzja, swoista proporcjonalność asekurująca czytelnika, polegająca na otwieraniu i zamykaniu pól semantycznych. Jasne (tytuł wiersza) – jasne (wiersz), ciemne (cytat z wiersza) – ciemne (obraz). To jak przemieszczanie się teł w kalejdoskopie, gdzie układanki są fenomenalne same w sobie, a jeśli zechcesz je przeanalizować, zobaczysz zaskakującą głębię.

Artysta to ktoś podwójny. Mieszka w domu i w swojej głowie. Czasem go nie ma tu i tu. Ma podwójne imię lub nazwisko. Rozdwaja się na sztukę i rodzinę. Miewa przyjaciół, partnerów i alter ego – czytamy we wstępie do świata, gdzie już zawsze czekać na was będą ważki, kobiety i ich tajemnice.

Istotna jest dychotomia, artysta porusza się w dualizmach, jako że sam jest dualny: ciężkość i lekkość, swoboda i ograniczenie, rzeczywistość i nadrealność, glosa i wizerunek. Te ostatnie współgrają dzięki finezyjnej inspiracji poetki i malarki. Natchnienie płynące z prac malarskich pozwala wypowiedzieć się poetycko. Autorki są niczym duchowe siostry, dualnie wplecione we własne talenty, zaszczepione swoimi światami.

Obrazy Anny Rusinek są ornamentalne, dominuje w nich soczyste rozbarwienie, niemal wzięte z secesyjnych mistrzów oraz pryncypialny temat kręcący się wokół legendy, symboliki i toposu biblijnego. Na 26 obrazach widzimy dwa światy – kobieco-męski (erotyczny) i przyrodniczy (arkadyjski) zespolone ze sobą, wręcz zakleszczone, a w tle dziejące się historie.

Malarka rozkodowuje atuty kobiecości w krasie natury oraz symbolice, jaką niesie literatura i malarstwo. Kobiety Rusinek są niewątpliwie doskonałe, o nienagannej figurze i krągłych piersiach. I to odróżnia je od kobiet Chagalla czy Klimta, zniekształconych przełamaną formą. Widzimy jednak wpływy obu malarzy w cyklu Rusinek – kolorystyka i obrazowanie z Klimta oraz motyw uniesienia postaci z Chagalla („Parnassus”).
Natomiast kiedy patrzy się na obraz „Night Owl”, przychodzi na myśl „Dziewczyna z perłą” Vermeera; kobieta stojąca przy oknie ma na głowie turban, a w uchu kolczyk z perłą, jednak jej symbolika jest zaskakująca, żeby nie powiedzieć prowokująca (podobnie jak prowokujące było malowanie służącej z biżuterią żony), półnaga przytrzymuje dziecko, łudząco przypominające małego Jezusa. Na ramieniu kobiety siedzi wielka czarna sowa. Dłonie nie mogą zadrżeć / by nie zadrasnąć skórki / oko ma nie mrugnąć / w nagłym jasnowidzeniu / gdy trzyma się w ramionach / kawałek Universum – pisze Parma odnosząc się do wspomnianego obrazu – Sekrety należy trzymać / pod skrzydłami / jak świeżo narodzonego.

Topos religijny narzuca się także na obrazie „Lato”, na którym widnieje leżący na łące młody mężczyzna z rękami rozłożonymi jak na krzyżu, podkurczonymi nogami; obok kobieta zwinięta w kłębek, jeszcze stolik z rozlanym czerwonym winem, może przelaną krwią? Sposób uformowania opowieści porywa i rozbudza, czego wyrazem jest wiersz o takim samym tytule – „Lato”. W moim przekonaniu najlepszy utwór w zbiorze, odważnie spleciony z historią biblijną oraz jej wizją obrazową:

On nie umie cię kochać
tak jak byś chciała
nawet gdy otwiera ramiona
to tylko na swój ostateczny sposób
Kiedy klęczy przed tobą
niebo ciemnieje z gniewu
a ty wciąż nie wiesz jak z nim być
by nie krzyżować mu planów
więc po prostu warujesz jak pies
Twoje włosy spływają
strugą rdzy z jego boku
– moment gdy wcierałaś mu w stopy
przechowujesz w pamięci jak skarb
i nikomu nie pozwalasz ich dotknąć (ich, czyli nóg?)
On i tak nie zwraca na to uwagi
bo nie zna się na miłości
mniejszej niż wszechświat
jest w końcu tylko bogiem

Ekfrazy Ewy Parmy są wyraziste, ale wyważone, metaforyka nie przyćmiewa tematu, daje się łatwo odgadywać. Wiersze łagodnie układają się w obrazach, potwierdzając ich przekaz, są wiotkie i swobodne niczym postaci namalowane przez Rusinek. Wiersz ma przepuszczać / powietrze światło / i zaciekawione spojrzenia / aż po niebieskie żyłki – zdradza czytelnikowi podmiot liryczny, który porównuje liryk z letnią bluzką / bezczelnie przeźroczystą / z czytelnym zarysem / ciała pod spodem.

Warto zauważyć, iż wiersze i obrazy przenikają się na poziomie słowa, koloru i tematyki; w tym kontekście możemy mówić o luźnym przekładzie intersemiotycznym, o ile za pierwotny utwór uznamy dzieło malarskie. Otóż rekonstrukcja werbalna tegoż dzieła uczyniona przez Ewę Parmę tworzy nową formę, ale zachowuje ona to samo przesłanie, które przyświecało Annie Rusinek. Malarka (nadawca) tworzy swój system znaków wizualnych, system ten odkodowuje poetka (odbiorca). W efekcie dochodzi do reakcji dającej nową jakość – interpretację literacką dzieła plastycznego (odbiorca stał się nadawcą). Spójrzmy chociażby na obraz „Wieczorem” i napisany do niego wiersz „Podczerwień”; zauważmy, że dzieła (nadawcy i odbiorcy) zanurzone są w kulturze i wzajemnie się przenikają zbieżną konkluzją.
Na pierwszym planie obrazu widzimy młode kobiety grające na wiolonczeli i saksofonie, w tle oświetlony Titanic, obok na secesyjnym morzu mała żaglówka, wszystko pstrzy się, cętkuje i pali czerwienią i jej odcieniami. Nawet stroje dziewczyn, przepięknie krwiste, pulsują złowrogo.

Dopadła mnie czerwień
w samym środku indygo
dopadła mnie czerwień
po słowach zielonych
i przysięgach aż nazbyt
niebieskich (…)

Zorze i księżyce
czerwono się palą
otwieram i odsłaniam
wszystkie okna
niech wchodzi
i płynie jak Styks
czerwień (…)

Kolejny obraz – „Przed podróżą” – osadza się w klimacie miłosnym; znowu grające kobiety (trochę jakby z Tamary Łempickiej) , ale tym razem za ich plecami On powstrzymuje Ją przed skokiem pod pociąg (trochę jakby Anna Karenina ocalona). I komentarz poetki:

Będziemy już zawsze
odjeżdżać od siebie (…)

happy end odwrócony
podszewką do góry (…)

Obrazy Anny Marii Rusinek są dobrym wyborem dla subtelnego znawcy smaku i wyszukanej impresjonistycznej kolorystyki. Szczególnie zwraca uwagę cykl „Wiosna”, „Lato”, „Jesień”, „Zima” uchwycony w zbiorze. Alfons Mucha umieścił w porach roku jedynie kobietę, Rusinek poszła dalej – przedstawiła parę kochanków w specyficznej okrasie zmieniającej się natury. Miłość kochanków pozostaje tu niezmienna, głęboka i najważniejsza, co znakomicie podkreśla również Ewa Parma swoimi ekfrazami. Poetka bezpośrednio i taktownie tka swoje opowieści, wysupłuje prawdy z doświadczeń kulturowych, ale czyni to w ścisłym związku ze znakami wizualnymi malarki.

Kobiety i ważki to opowieść o wielkich uczuciach i talentach, bohaterowie tych historii są młodzi, zakochani i ukradkiem zbuntowani. W życiu nie chodzi o idee, o religię, czy sławę – deklaruje podmiot – a więc o co chodzi? O to, by nie utknąć, by zdążyć na swój własny pociąg do stacji x. Wędrówkę po eldorado kończy „Autoportret z żurawiem”: To nie jest kraj dla ascetów / ani tych co się boją / krągłości ramion / płomienia włosów i żurawi na mojej szyi.

Pamiętaj jasne – wejście, ciemne – wyjście. Powodzenia.

Ewa Parma i Anna Maria Rusinek „Kobiety i ważki”, Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2013, str. 126

Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz