Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz "gównazjum.pl", Wydawnictwo Towarzystwa Słowaków w Polsce, Kraków 2011, str. 72
Wanda Skalska
Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz - (rocznik 1971) ukończyła polonistykę i historię na Uniwersytecie Opolskim. Mieszka w Głuchołazach, gdzie pracuje jako nauczycielka w Publicznym Gimnazjum nr 2. Jak przeczytamy na stronie internetowej autorki www.agnieszkaharasymowicz.manifo.com "Prowadzi uczniów w świat niekonwencjonalnych lekcji; wyszukuje w podopiecznych talenty i wpaja im konieczność ich rozwijania." Poetka i autorka "wstępów do książek literackich oraz publikacji na temat wpływu czytania dzieciom na ich rozwój intelektualny i tożsamość literacką." Jej wiersze, nagradzane na gólnokrajowych konkursach, znajdują się w wielu publikacjach zbiorowych. Wydała też własne zbiory wierszy: Gdyby tak miłość (2000) oraz Kobiety (2004). A niedawno ukazał się jej tomik trzeci, pod zaskakującym (a dla niektórych wręcz bulwersującym) tytułem gównazjum.pl.
Tomik (dedykowany synowi oraz uczniom autorki), wydany w twardej oprawie, liczy niespełna pięćdziesiąt utworów. Teksty poetyckie dopełniają fotografie jej twórczo poczynającym sobie uczniów, lecz nie ma to charakteru ilustracyjnego. To raczej wizualne przerywniki - tylko pośrednio związane z treścią tekstów poetyckich. U końca książki znajdziemy posłowie "Stare i nowe" Leszka Żulińskiego, a też notę biobibliograficzną i kilka zdań odautorskich ("Czasami trzeba wdepnąć"). Jest także lista wspomożycieli finansowych wydania - zawierająca osiem podmiotów. To sympatyczne i symtomatyczne w obecnej dobie, gdy oficyny wydawnicze "robią bokami", nie dając sobie rady z samodzielnym publikowaniem poezji. Bo, co tajemnicą poliszynela jest, ogłaszanie tomików poetyckich - w obliczu ciśnienia komercji "literackiej" i szczupłego "rynku odbiorców" tychże wytworów - zysków nie przynosi. Prędzej finansowe straty. Signum temporis - powiadają niektórzy. Osobny, bolesny temat - rzeka.
Lecz skupmy się teraz na zawartości tomiku A. Tomczyszyn-Harasymowicz gównazjum.pl.
Przyznaję bez bicia, że w pierwszym zderzeniu z tak "ostrym" tytułem poczułam niesmak. Gdyż nie znoszę leksykalnego epatowania, które w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach jest pochodną słabości, nie zaś "odwagi" usiłujących tworzyć literaturę. A zwłaszcza poezję - koronę literackiego stworzenia. Jednak po lekturze książki poetyckiej autorki z Głuchołazów (sama nazwa miejscowości ma niezwykłą nośność, gdy się wsłuchać) uznaję zasadność takiego nazwania zbioru. Nie o żadne prowokacje tu idzie, a o unaocznienie nowych relacji pokoleń najmłodszych z doświadczaną rzeczywistością.
Idąc tym tropem cytuję cały utwór "Gównazjum": Gówniarz wydął pryszczate policzki,/ strzepnął coś z języka, wydłubał z nosa/ wiadomości z ostatniej lekcji:/ Ferdydurke - mruknął,/ po czym wywrócił klasę do góry słowami;/ nauczycielka próbowała wyłapać błędne r,/ zagłuszyć śmiech uczniów/ i nagle wniknęła// w zgniłą zieleń tableau -/ dwadzieścia cztery lata wstecz,/ jej ruda sukienka, teraz już czarna,/ natapirowana przez czas// gówniarz zabrał pretensje z biurka,/ zakasłał kpinami innych/ i napisał na tablicy:/ gimnazjóm to guwno.
Tak. Inspiracją tego zbioru jest kontakt autorki z młodzieżą gimnazjalną. Ewokujący strofami niebanalnymi, o całkiem oryginalnym podejściu. Bo darmo tu szukać zbanalizownaych "pogadanek" czy "połajanek". Przeciwnie, poetka wykazuje się asertywnością, usiłuje wniknąć w świat młodszego pokolenia. Które na odmiennych orbitach się obraca, innym językiem komentuje rzeczywistość. Bowiem pokolenie to już przepaść. Sama o tym coś wiem, swego czasu ucząc języka polskiego. Jest ściana, trudna do przebicia. Młodzi (prawie zawsze) w relacjach ze światem posiłkują się naturalną opozycją, wręcz buntem. Zastane realia burzą w nich krew; pragną zmiany, tworzą własne kody, własny język. Trzeba niesłychanego wysiłku, by złapać z tym kontakt. Choćby spróbować zrozumieć. Już tylko przebłyski interakcji bywają sukcesem.
A Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz znajduje z młodszym pokoleniem porozumienie. Co to znaczy? Ile znaczy? Ano tyle, że nie zatraciła w swym pędzącym dojrzewaniu pamięci o rzeczywistości własnych inicjacji sprzed dwudziestu paru lat. Są na to piękne, wysokie słowa: na przykład empatia i spolegliwość.
Wiersze te, oparte o "logistykę" pokoleń najmłodszych, nie stronią jednocześnie od kulturowych odwołań (choćby utwory "Lekcja filozofii", "Lekcja biologii", "Twierdzenie Pitagorasa", "Dziady", Lekcja fizyki", "Lekcja poetyki"), nawiązując jednocześnie do współczesnych sposobów porozumiewania się za pomocą narzędzi internetowych. Zderzymy się tu ze sposobem mówienia nie tyle ezopowego, co bliskiego artykulacji "strzelistej".
Kolejne tak. O sposobie ich budowania, "klejeniu", "naddawaniu" i "tajemnicach", bez których poezja nie jest poezją, a zwykłym blablaniem.
To strofy tworzone językiem powściągliwym, świadomym znaczenia używanych słów. Spotkamy w nich skojarzenia spoza publicystycznego mainstreamu (co często cechuje słabe poezjowanie współczesne). Tym wersom nic nie daje się wytrącić, siedzą jak w siodle konia, który galopuje bez wymuszonych kursów.
Znaczenie też potężne ma w tej poezji nielabilność, konsekwencja w inteligentnych poszukiwaniach rozwiązań nowych - co da się zaobserwować w pewnym dystansie do tego, czym posiłkuje się moda czy tak zwany trend. I być może jest tak, jak notuje autorka w puencie utworu "Z trzeciej półki kredensu": poeci jak koty chadzają, gubią wiersze/ i adresy, może nawet samych siebie.
To poezja wartościowa, "samowłasna", ożywiająca świeżym spojrzeniem. Cóż, gdyby współczesna krytyka literacka, ograniczona smyczami komercji oraz "koleżeńskich przysług", zechciała serio potraktować gównazjum.pl, gdyby...
Osobiście, prowizorycznie przyjmując skalę od 1 do 10, dałabym tej książce wysokie 7 punktów. Przesadzam? Przeczytajcie ten zbiór, to porozmawiamy.
Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz "gównazjum.pl", Wydawnictwo Towarzystwa Słowaków w Polsce, Kraków 2011, str. 72
Wanda Skalska