Andrzej Dudziński “Manuskrypt Jana Żeglarza”, Wydawnictwo BUKOWY LAS, Wrocław 2012, str. 517
Gabriel Leonard Kamiński
Ciekawość świata wysysa się z mlekiem matki a na pewno dziedziczy z genami. Ona potęguje w nas chęć poznania niepoznanego, nazwania nienazwanego. Tak też stało się w przypadku żeglarza Jana z Kolna, po łacinie zwanego Johannesem Scolvusem. Osoby ta realnej jak i ukrytej przed nami w postrzępionych rękopisach. Wymieniany jako sternik żeglarza Dietricha Pininga w jego podróży do Ameryki przed Kolumbem. Miał też służyć u duńskiego króla Christiana I Oldenburga.
W roku 1476 ponoć dotarł do wybrzeży Labradoru. Następnie ekspedycja rzekomo penetrowała okolice dzisiejszego Bostonu, ale brak na to jakichkolwiek dowodów. Chociaż... i tu następuje genialna przestrzeń dla pisarza z zacięciem dokumentalisty. Aż prosi się by odtworzyć jego koleje losu rozplątując gąszcz faktów, podań czy legend.
Andrzej Dudziński skorzystał z tego zaproszenia, udawadniając swoim talentem narracyjnym, świetnymi dialogami, w czym zasługa jego scenariuszowego doświadczenia, iż jak nikt przed nim potrafił ożywić przed nami tamte zamierzchłe historyczne dzieje.
Autor Manuskryptu Jana Żeglarza zbudował trzymającą w napięciu fabułę, a także wplótł w nią losy współczesnego polskiego uczonego Roberta Nowickiego. To on staje się naszym przewodnikiem, ba domorosłym demirugiem, który żmudnie, krok po kroku odkrywa przed nami hipotetyczne dzieje Jana z Kolna (zwanego też Scolnusem czyli "Janem Szkolnym"), odczytując zachowane fragmenty średniowiecznego tytułowego manuskryptu.
Ożywia przy tym zimne i skaliste brzegi Wysp Owczych, a przy okazji upodabniając R. Nowickiego do współczesnego Odysa, każe mu posukiwać własnego szczęścia, sensu życia i miłości. I po chwili znajduje kobietę, femme fatale, rodzaj współczesnej czarodziejki Kirke.
Pięćset dwadzieścia stron pasjonującej historii odtwarzającej losy Jana Żeglarza; od dziecięctwa aż po moment tragicznej śmierci. Jego dramatyczne losy w swoim spiętrzeniu podobne są zgoła do antycznej tragedii, gdzie demiurg, podstępne Mojry czy też rzymskie Parki noszące imiona: Kloto ("Prządka", nici żywota), Lachesis ("Udzielająca", strażniczka nici życia) i Atropos ("Nieodwracalna", ta która ją przecina) na przemian to giną, to pojawiają się w najmniej spodziewanych miejscach prowadząc Jana z Kolna ku spełnieniu swojego życiowego przeznaczenia – odnalezienia drogi do starożytnego Kitaju (dzisiejszych Chin).
Dryfując w lodach Grenlandii udaje mu się dotrzeć do wybrzeży Labradoru odnajdując przejście między morzami Północnym a Południowym, badając Cieśninę Północną poniżej Kręgu Polarnego, "aż przybył do krain Labrador i Estotiland".
Tyle kronika.
A resztę pozostawiam czytelnikom intrygującej książki A. Dudzińskiego.
Andrzej Dudziński “Manuskrypt Jana Żeglarza”, Wydawnictwo BUKOWY LAS, Wrocław 2012, str. 517
Gabriel Leonard Kamiński
Andrzej Dudziński - pisarz, scenarzysta telewizyjny, reżyser filmów dokumentalnych, reporter. Ma dwie wielkie pasje - uporządkowanie i opisanie najwcześniejszych śladów polskich w Ameryce oraz Kaszuby. Pierwszą realizuje, publikując książki, drugą – tworząc filmy dokumentalne.