Dorota Waligóra – i jej sentymentalne prowokacje

Kategoria: eseje i szkice Opublikowano: wtorek, 24 lipiec 2012 Drukuj E-mail


Olgerd Dziechciarz

                                    Czasami najkruchsza delikatność przezwycięża najtwardszą moc.
                                                                                                                  Konfucjusz
 

Można tak: Dorota Waligóra, urodzona w Koszalinie, mieszkająca w Ustroniu Morskim, utalentowana artystka. Studiowała grafikę we wrocławskiej i gdańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Organizatorka warsztatów ceramicznych „Pracowni Alternatywnej” w Chodzieży, wieloletni komisarz  plenerów: w Osiekach i Ustroniu Morskim, kurator kilkudziesięciu wystaw. Zajmuje się malarstwem, grafiką i ceramiką unikatową. Jej prace prezentowano na trzydziestu wystawach indywidualnych i ponad osiemdziesięciu zbiorowych w kraju i za granicą (m.in. w Szanghaju, Berlinie, Sztokholmie, Neubrandenburgu, Herne). Uczestniczka wielu prestiżowych międzynarodowych plenerów malarskich.
Oczywiście można tak, i nawet na początek trzeba, bo te konwencjonalne formuły przedstawienia życia i dorobku artystycznego, znane z łamów prasy i katalogów, dają kwantum potrzebnej wiedzy, by wejść w świat, który na własny użytek tworzy każdy artysta (a przynajmniej każdy by chciał). Ale potem już tak konwencjonalnie się nie da, zwłaszcza, gdy chce się napisać o artystce, której za cholerę nie da się zaszeregować do żadnej konwencji. A jej inność aż prosi się o szczególne, znaczy - inne potraktowanie.
Uwielbiam prowokatorów, którzy mają poczucie humoru. Prowokacja dla samej prowokacji, brutalna, na zimno, już mnie ciut męczy. Prowokacje bez choćby szczypty żartu starzeją się szybciej od samych prowokatorów. No, bo jak długo można oglądać obieranie kartofli w galerii, albo ile pozytywnych emocji i artystycznych wzruszeń mogą wywołać puszki z odchodami twórcy? „Nic się tak nie powtarza, jak ekscentryczność i wyjątkowość” – pisał już Boy.
Teraz, kilkadziesiąt lat później, jego słowa brzmią jeszcze bardziej złowieszczo. Mamy już tylu wyjątkowych i ekscentrycznych artystów, że zaczynamy tęsknić za zwyczajnie uzdolnionymi i posiadającymi warsztat. Koszalińsko - Ustrońska artystka jest uzdolniona i ma warsztat, który pozwala jej być twórcą interdyscyplinarnym, a do tego jej pomysł na prowokację jest dowcipny i właśnie niekonwencjonalny. „Trzeba się bać kolorów, malować monochromatycznie? A to dlaczego?! Ja tak nie chcę! Będę używała wszystkich, na jakie tylko przyjdzie mi ochota – nawet różowego! Modni artyści malują brzydko? OK., to ja będę malowała pięknie! Słynni artyści malują na byle czym? Bardzo dobrze, ja będę malowała na jedwabiach i porcelanie! Na topie jest uwiecznianie scenek banalnych, albo rodem z komiksów? I świetnie, ja będę malowała zwierzęta i nieśmiertelne krajobrazy! Jaki jest największy obciach w malarstwie? Jeleń na rykowisku? Cudownie, ja namaluję tych jeleni całe stado!”
Właśnie o to chodzi, by nie było za poważnie.

*

„Filtrem, przez który przechodzą moje emocje, jest wyobraźnia. I dopiero ona je krystalizuje – nadaje im kształt. Nieważne, co jest zaczynem – przyroda, ludzie, sytuacja – wszystko gotuje się w jednym tyglu. Miesza – bulgocze i aby nie wybuchło, musi mieć ujście w twórczości” – mówi Dorota Waligóra. Nie zaskoczyły mnie te słowa. Wynika z nich bowiem, że sztuka tej artystki jest wynikiem filtrowania ogromnych emocji. Widocznie ów filtr jest bardzo skuteczny, gdyż emocje w powstałych pracach zdają się wytłumione, niemal uspokojone. To jakby na morzu panowała flauta, żagle zwisały spokojnie, cisza, spokój, można się zastanowić nad sobą, nad sensem tego wszystkiego, co nas otacza, co nas pochłania, a może nawet przytłacza. Albo wręcz odwrotnie: można podumać nad tym, co nas dzieli, albo różni. Widać to szczególnie w cyklu chińskim prac artystki.
Niektórzy krytycy utrzymują, że Chińczycy już dawno przerobili w sztuce wszelkie abstrakcje, uczynili to setki lat temu i po prostu ten kierunek, dla nas współczesnych wciąż nowatorski, dla nich stał się zamkniętym etapem. Stąd od kilkuset lat w sztuce chińskiej dominuje krajobraz. Wielcy - najwięksi artyści z Państwa Środka malują te same wyłaniające się z mgieł góry, rośliny. Czynią to z coraz większą wprawą. Czy artysta europejski może się wpisać w ten wielowiekowy koncept absolutnej koncentracji? Wydawać się to może niemożliwością.
A jednak! Dorota Waligóra przefiltrowała swoje emocje, a powstały dzięki temu cykl prac chińskich okazał się starzałem w dziesiątkę. Rezultat, który osiągnęła, to coś pośredniego między klasyczną sztuką chińską a sztuką nowoczesną. Zupełnie się nie dziwię, że Chińczycy się tymi pracami zachwycili, podczas Światowej Wystawy „EXPO” 2010 w Szanghaju i traktowali tam jak królową. Na ekspozycję „Mur Chiński” składają się: malarstwo na jedwabiu, porcelanowe reliefy oraz instalacje z elementami aplikacji i sitodruku. Jak zastrzega artystka, nie miała na celu naśladowania sztuki chińskiej, a raczej opowiedzenie o tym, jakie są Chiny w jej wyobraźni; niejako opowiedzenie chińskiej bajki.
Genialnym – nie bójmy się tego słowa! – artystycznym konceptem było położenie do snu na jedwabnych poduszeczkach słynnej terakotowej armii rycerzy pierwszego chińskiego cesarza Qin Shi Huang. Nieszczęśnicy, których być może jest nawet 21 tysięcy, są zmuszeni do spania na stojąco – i to od 210 r. p.n.e. Zakopani w ziemi opodal grobu swego wodza zostali zdeterminowani przez swoich twórców do wiecznej czujności. Waligóra – jak to kobieta, a do tego wrażliwy artysta – zlitowała się nad nimi. Przygotowała dlań jedwabne poduszeczki, na których mogą od teraz złożyć zmęczone głowy. Śpijcie, biedni rycerze o kruchych ciałach, niech wam się śnią kolorowe smoki, pagody, wachlarze i latawce. Jesteście dowodem na prawdziwość słów Konfucjusza, że „czasami najkruchsza delikatność przezwycięża najtwardszą moc”.
Za sprawą artystki chińska tradycja i sztuka wchodzą w dialog z polską sztuką, a nawet -traktując ten dialog ciut żartobliwie – z naszą tradycją wielkanocną i… literacką. Przecież nie przypadkowo jeden ze swoich chińskich obrazów na jedwabiu, przedstawiający gromadę smoków, nazwała „Na zielonej łące”. Chyba wszyscy znają i pamiętają wyliczankę:
Na zielonej łące,/ raz, dwa, trzy,/ pasły się zające,/ raz, dwa, trzy./ A to była pierwsza zwrotka,/ teraz będzie druga zwrotka: // Na zielonej łące,/ raz, dwa, trzy, / pasły się zające,/ raz, dwa, trzy… itd.

*

Dorota Waligóra, o czym należy w tym momencie wspomnieć, jest również poetką. Fakt pisania wierszy świadczy, że krąg jej artystycznych inspiracji i zainteresowań wciąż się powiększa. A jako osoba pisząca osadzona jest głęboko w tradycji polskiego romantyzmu. Jej teksty literackie służą często dopowiedzeniu, doprecyzowaniu przekazu prac plastycznych. Niektóre zaś z tekstów to swobodne asocjacje na chińskie tematy, w których pagody przypominają autorce pierożki „z tajemniczym nadzieniem”, a wachlarze – to kolorowe motyle. Zresztą proszę przeczytać wiersz „Wachlarze”:

Kolorowe skrzydła motyli
z drżeniem serca
przysiadły na dłoniach
skośnookich piękności,
zaglądając im w porcelanowe
twarze.
Na chwilę.
Ukradkiem.

Do reliefu „Tym co byli” (60 x 51, 2009), przedstawiającego wojowników w stadium rozpadu (stara terakota jest podatna na kruszenie) powstał wiersz pod tym samym tytułem z frazami łączonymi na zasadzie dysonansu:

„Tym co byli”

Piękni i szpetni
Miłość i nienawiść
Czułość i wybaczenie
Honor i zdrada
Wilgotne oczy  – ciepłe usta
Szum i cisza
Proch i wiatr.

*

Oczywiście dorobek artystki nie ogranicza się tylko do znakomitego cyklu chińskiego. Związana z Wybrzeżem – wraca wielokrotnie do swych „nadmorskich” korzeni. W cyklu porcelanowych reliefów „Dziękuję Ci kapitanie” - stare, pękate żaglowce, trzeszcząc i furkocząc żaglami, zmagają się z naporem fal w odwiecznej drodze do portu. W „Siódmym morzu” - wszystkie kolory tęczy barwią jej jedwabne ryby, muszle, rafy koralowe i wodorosty. Artystka swobodnie posługując się różnymi technikami , mając znakomicie opanowany warsztat twórczy, dostosowuje artystyczną wypowiedż do aktualnej koncepcji. Wybiera narzędzie podpowiadane jej przez temat , lub efekt który zamierza osiągnąć. Często także ubogacając – łączy w pracy różne techniki plastyczne. Czuwając nad całością prezentuje ciekawe , interdyscyplinarne wystawy , a podczas wernisaży zaskakuje happeningowymi , multimedialnymi działaniami z pogranicza teatru i dowcipnej prowokacji – mawiając , że „ nie ma klęczącego stosunku do własnej sztuki ”. Wciąż szuka nowych tematów i inspiracji . Dowodem tych poszukiwań są całe cykle , by wspomnieć choćby serie prac „roślinnych”, tworzonych na porcelanie („Łąka” , „Bramy  traw”), jedwabiu („Siódme morze”, „Tajemniczy ogród”), świetny cykl „Bulaje”, czyli utrwalony w ceramice podwodny, jakże bogaty świat, podpatrzony zza tytułowego, okrągłego okna. Ale też „Koronczarka” - misterny zestaw porcelanowych wariacji na temat słynnego obrazu Vermeera. Niezwykle przejmujące jest dzieło zatytułowane „Mój Manhattan”, nawiązujące do wydarzeń  z 11 września 2001 roku. W setkach małych okienek widzimy spokojne wręcz bukoliczne scenki. Obserwatorowi może się wydawać, że nic złego się nie zdarzy. Ale przecież nic nie zapowiadało ataku terrorystów na WTC i Pentagon. Na zło nikt nie zdoła się przygotować.    

*

Wspomniałem, że Dorota Waligóra ma w Chinach status królowej. Status ten ma wszelako nie tylko w Szanghaju, ale także w... Olkuszu. Wiem, Olkusz nie jest może miastem o wielkości i znaczeniu Szanghaju, ale na kulturalnej mapie Polski Olkusz i tutejsza Galeria Sztuki Współczesnej Biuro Wystaw Artystycznych odcisnęły swoje artystyczne piętno. Dorota Waligóra jest traktowana w Olkuszu jako królowa polskiej sztuki, bo na to miano ze wszech miar zasługuje. Artystka zaprezentowała tu bogatą wystawę indywidualną, brała również udział w wielu wystawach zbiorowych, a jej coroczne uczestnictwo w Międzynarodowym Plenerze „Srebrne Miasto” Olkusz jest tak oczywisty, jak miejsce w składzie Barcelony dla Leo Messiego. Bez Doroty Waligóry prestiżowy olkuski plener, w którym bierze udział wielu artystów europejskiej czołówki, nie byłby tym samym plenerem. Jest bowiem artystka tego pleneru dobrym duchem. Celnie opisał ją malarz Romuald Kołodziej: „Ekspresyjna, optymistycznie nastawiona do ludzi i do otaczającego ją świata”. Mamy tu więc do czynienia z prawdziwą jednością pomiędzy artystą i jego dziełem, bo Dorota Waligóra jest dokładnie taka sama, jak sztuka, którą uprawia.

Mówi się też, że artystą jest się nie tylko od święta - to jest tworząc dzieła, ale także w codziennym życiu. Dorota Waligóra jest artystką z krwi i kości także na co dzień. Ma w sobie tyle energii i radości życia, że gdyby nauczono się tego typu energię pozyskiwać i gromadzić, z powodzeniem można by nią oświetlić duże miasto. I jest to – dodajmy – dobra energia , chciałoby się powiedzieć: energia ekologiczna. Tak, jak niemal ekologiczna i przyjazna jest Jej twórczość. Jeśli nie wierzycie, to popatrzcie na cykl „Ogród kwiatowo-warzywny” z ogromnymi dyniami malowanymi w kwiaty. Mamy tu do czynienia z kwintesencją sztuki, którą uprawia (w tym wypadku niemal w dosłownym tego słowa znaczeniu): jest nie dość, że pięknie - to jeszcze dowcipnie.

Pozostaje czekać, czym jeszcze nas zaskoczy –  bo czego jak czego, ale faktu, że zostaniemy przez nią zaskoczeni, jestem pewien. I będzie to miłe zaskoczenie.

Olgerd Dziechciarz


PS. Od redakcji: niniejszy szkic miał towarzyszyć prezentacji prac plastycznych Doroty Waligóry w numerze 2 (16) 2011 / 1-2 (17-18) 2012 „Latarni Morskiej”. Niestety, do publikacji tego numeru – z podanych wcześniej przyczyn – nie doszło.



Dorota Waligóra – ur. w Koszalinie, mieszka w Ustroniu Morskim pod Kołobrzegiem. Plastyczka i  poetka. Studiowała grafikę we wrocławskiej i gdańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Organizatorka warsztatów ceramicznych „Pracowni Alternatywnej” w Chodzieży, wieloletni komisarz  plenerów w Osiekach, Ustroniu Morskim i Olkuszu. Kurator kilkudziesięciu wystaw. Zajmuje się malarstwem, grafiką i ceramiką unikatową. Autorka trzydziestu wystaw indywidualnych, uczestniczka ok. 90 wystaw zbiorowych w kraju i za granicą (m.in. w Szanghaju, Berlinie, Sztokholmie, Neubrandenburgu, Herne). Brała udział wielu prestiżowych międzynarodowych plenerach malarskich. Wystawą „Mur Chiński” reprezentowała Polskę na Światowej Wystawie „EXPO” 2010 w Szanghaju.


Olgerd Dziechciarz - poeta , prozaik i felietonista. Autor kilkunastu książek, członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, laureat wielu ogólnopolskich konkursów literackich. W latach 2002 - 2009 stały felietonista " Gazety Krakowskiej". Ostatnio wydał zbiory opowiadań Miasto Odorków, poMazaniec i tomik wierszy Mniej niż zło. Współtwórca Galerii Literackiej przy GSW BWA w Olkuszu i Ogólnopolskiego konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Ratonia. Mieszka w Bolesławcu pod Olkuszem.


portal LM, lipiec 2012