Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ

Sándor Márai – mistrz węgierskiej prozy

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: piątek, 13 wrzesień 2019

Ewa Popławska

Márai miał 89 lat, kiedy się zastrzelił. Jego śmierć nie była ani widowiskowa, ani spektakularna. Nie była też zaskakująca. Jednak cały pisarski świat odczuł tę stratę. Niby nic, ale jakoś uwierają te buty, które wkładamy, gdy idziemy na spacer śladami autora Żaru i Dziennika.
Choć Márai ewidentnie cierpiał na depresję, a melancholijna osobowość wylewa się z każdego portretu pisarza, nie doświadczymy w lekturze ciężkostrawnego lamentu. Nawet Dziennik jest pozbawiony bezradnego jęczenia. Sándor Márai wiedział bowiem to, z czego nie zdają sobie sprawy maruderzy: że narzekanie (jakkolwiek wzniosłe by nie było) nic nie da. Nie przywróci życia zmarłej żonie, nie wskrzesi syna, nie uratuje przed starością i niedołężnością.

Pisarz poszedł w ślady Ernesta Hemingway’a, ale zastrzelił się dopiero przed dziewięćdziesiątką. Pewnie z osamotnienia i strachu, choć obie emocje pojawiają się w twórczości dużo wcześniej. I właśnie dlatego warto czytać Sándora Máraiego – żeby mieć odwagę i zrozumieć swoje wnętrze.
W którą stronę ruszył autor Dziennika? Sprawa jest bardziej skomplikowana, bo Márai był powściągliwy i trudno odgadnąć jego myśli. W Żarze i Dzienniku widać zafascynowanie przemijalnością i niepokój, a może sentyment, który się z tym wiąże. Oba utwory, choć tak różne, są do siebie podobne. Zupełnie inaczej czyta się książkę Ziemia! Ziemia!..., a nawet Sól i pieprz.

Czytaj więcej: Sándor Márai – mistrz węgierskiej prozy

Wąsów nie ruszaj!

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 12 wrzesień 2019

Jerzy Żelazny

W Polsce szlacheckiej było w obiegu powiedzenie: – Zabierz mi szablę, kontusz, ale wąsów nie ruszaj! Bo wąsy szlachcica podlegały specyficznej czci. Obcięcie ich, zwłaszcza szablą, to był despekt na honorze. A znakomici szermierze potrafili tego dokonać znienacka. Popularne było uszczypliwe i ordynarne powiedzenie: Jak drzewo bez liści, bez dachu chałupa, tak szlachcic bez wąsów wygląda jak dupa.
W szkole średniej przy omawianiu kultury sarmackiej nie obyło się bez przytoczenia „Ody do wąsów” Franciszka Dionizego Kniaźnina, poety z drugiej połowy 18 wieku. Napływająca moda z Zachodu zagrażała szlacheckim wąsom. Bo w owym czasie Europa Zachodnia już była prawie bezwąsa. Trzeba było bronić polskości, wyrażającej się między innymi hodowaniem sumiastych wąsów. Zaczyna się owa oda, czyli pochwała wąsów, znamiennym stwierdzeniem:
Ozdobo twarzy, wąsy pokrętne!
Powstaje na was ród zniewieściały...
To było groźne – bo brak wąsów oznaczał zniewieściałość, czyli utratę przez mężczyznę cech męskich – hartu, siły, sprawności fizycznej, dzielności, stanowczości, słowem - czynił szlachcica mniej zdolnym do wojaczki, a były to czasy, kiedy trzeba było bronić granic kraju, a więc owa „Oda do wąsów” to nie jakaś fanaberia, ale wezwanie patriotyczne.

Czytaj więcej: Wąsów nie ruszaj!

„Wiersze poniemieckie” Dariusz Muszera

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 11 wrzesień 2019

Leszek Żuliński

WIERSZE O WCZORAJ I DZISIAJ

Dariusz Muszer jest autorem płodnym. Wydał do tej pory niemal 30 książek. Mocno związany jest ze szczecińskim Wydawnictwem FORMA.
Tytuł tego tomu – Wiersze poniemieckie – od razu mnie poruszył. Pochodzę z rodziny kresowej, ale urodziłem się wychowałem na Śląsku Opolskim gdzie wszystko było poniemieckie. Moje poniemieckie miasto nosiło przed wojną nazwę Groß Strehlitz. Pamiętam jeszcze – choć dziecięciem byłem – wiele z lat 50-tych. Jednak książka Muszera z moimi wspomnieniami się nie rymuje.
Tutaj „poniemieckość” ma inny wymiar i znaczenie. Autor od 30 lat mieszka w Niemczech. I – jak to bywa – „stoi okrakiem” między swoją jedną ojczyzną a drugą.

Kołyską Muszera była Ziemia Lubuska. Autor pisze: Mieszkałem zatem w poniemieckiej kamienicy, chodziłem poniemieckimi drogami i oglądałem poniemieckie lipy i magnolie – wszystko w moim rodzinnym mieście Rzepinie było poniemieckie. Poza ludźmi oczywiście.
Ech, Panie Dariuszu, jesteśmy niemal z tej samej kołyski. Dlatego też ten tomik czytałem z zapałem.

Czytaj więcej: „Wiersze poniemieckie” Dariusz Muszera

Fareham Trinity and a yellow sky

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 10 wrzesień 2019

Małgorzata Skałbania

Żółte niebo?! Rysunek w porządku, ale kolor nieba nie ten. Głos zza balustrady schodów opuszczonego puszczonego budynku. Pijany przechodzień oddzielił się od grupy, która podążyła w stronę głównej ulicy. Wyjaśniam, kredki mi się kończą. Mam jeszcze żółtą dla kontrastu z cieniem. Pan radzi charity shop, tam jest wszystko, na pewno mają pastele jakich mi trzeba.
- To pastele?
- Tak.
- Ty tu codziennie rysujesz? Widziałem cię już kilka razy.
- Nie, tylko wtedy, kiedy chce rysować Trinity.
- Pięknego dnia, uważaj na siebie.
- Pięknego dnia.
- Charity shop jest zaraz za zakrętem Trinity Street, tuż za Trinity Tavern.

Sklep sąsiaduje z antykwariatem Simona. Może znalazł Coleridge’a i dziennik Dorothy Wordsworth (past pain painT)?
Rezygnuję z szansy znalezienia wśród starych butów, zabawek i ubrań pasteli. Wybieram księgarnię.

Czytaj więcej: Fareham Trinity and a yellow sky

Annabella Conti - Wiersze

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: poniedziałek, 09 wrzesień 2019

BAJKA O ŻYCIU

Zasypiasz jak starzec
budzisz się jak owca
bezbronność strzyżona
przez życie

 

SAMOTNOŚĆ

karmimy jeden organizm
poimy jednego człowieka
nawlekamy jedną nić
którą cerujemy
pojedyncze
dziury

Czytaj więcej: Annabella Conti - Wiersze