Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ

„Dom Andersena” Tomasza Ososińskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 31 grudzień 2020

Leszek Żuliński

 

WIERSZE INNE NIŻ INNE

 Autora tego nie znałem, ale na tomiku jest zakładka: Nagroda Główna XIII Ogólnopolskiego Konkursu na Autorską Książkę Literacką „Świdnica 2020”.
 Zachęcę was za pomocą Karola Maliszewskiego, który pisze: Przed laty autor debiutował książką, która miała w tytule słowo „bajki”. Teraz przedstawia coś, co aluzyjnie – przez Andersena – nawiązuje do baśni. Wszystko to w miniaturze, w kilku prostych, rysowanych „dziecięca ręką”, kreskach. Pytania, które nurtują to wewnętrzne „dziecko”, mają charakter fundamentalny. Dotyczą Boga, porządku świata, relacji między snem a jawą, tajemniczego życia zwierząt i roślin, tęsknoty za młodością…
 Przerywam ten wywód znanego Autora, bo nie wystarczyłoby mi na własne doznania.
 
Są to wiersze arcyciekawe acz w większości krótkie. Dlatego też zacznę od wiersza najdłuższego (a na dodatek ostatniego w tym zbiorze) pt. Katalog legend. Oto on:

Czytaj więcej: „Dom Andersena” Tomasza Ososińskiego

Odeszła Magdalena Tarasiuk

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 30 grudzień 2020

Wczoraj  rano odeszła - współpracująca z naszym portalem od kilku lat - Magdalena Tarasiuk (komplikacje po zapaleniu płuc, covid, respirator). Zabawę słowami zaczynała na forach literackich. Zadebiutowała zbiorem opowiadań Tara (wyd. Bogdan Zdanowicz, Kraków 2011). Zwyciężczyni Konkursu Literackiego Miasta Gdańska im.Bolesława Faca za 2013 rok  –  powieścią I nie mów do mnie Dżordżyk, opublikowaną rok później.

 

Przeczytaj u nas w dziale ‘proza’ opowiadania M. Tarasiuk, a także w ‘porcie literackim’ omówienia jej książek Tara (2011) oraz I nie mów do mnie Dżordżyk (2014)

„Złuda albo dziennik pandemiczny” (część trzecia)

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 29 grudzień 2020

Irmina Kosmala

 

9 maja 2020 r., sobota

Ugodzonych: 15.651    Uśmierconych: 785    Uratowanych: 5.437

Od rana „lekkie” poruszenie. Właśnie zaanonsowała swój przyjazd gnieźnieńska telewizja. Kilkuminutowy wywiad na temat Złudy przeprowadzi ze mną Wojciech Orłowski.

Piękna pogoda wyciąga z domu męża i dzieciarnię na długi spacer. W tym czasie ogarniam pospiesznie parter, szkicując w głowie plan spotkania. Nie chcę sztampowej rozmowy zaaranżowanej przy regałach z książkami. Tego typu obrazkami media częstują nas codziennie. Zaskakuję więc przybyłych zamaskowanych gości – operatora kamery oraz dziennikarza – swoim ubiorem i zaproszeniem: opowiem wam o książce od kuchni.

Zaintrygowani nie oponują. Zdziwieni zerkają na mój kuchenny fartuch i nieśmiało wchodzą ze mną do serca domu. Czujne oko kamery natychmiast wypatruje pięknie wyrośnięte drożdżowe ciasto.

Z pisaniem jest jak z pieczeniem, rozpoczynam rozmowę, nie czekając na pytanie, chcesz, by wyszło coś dobrego, co będzie potem smakowało innym, musisz cierpliwie poczekać, aż myśl wyrośnie.

Swoje spostrzeżenia dotyczące świata i ludzi skrupulatnie zbierałam do czarnego notesu czternaście lat. Dokładnie rok temu, w maju, w wieku czterdziestu dwóch lat, odważyłam się związać je w jakąś sensowną narrację. Wydobyć z mroku jaskini na światło dnia ów starożytny przekaz, że świat, w którym żyjemy jest tylko iluzją, pozorem, złudą. Że nic nie jest na zawsze i niczego nie możemy być pewni.

Czytaj więcej: „Złuda albo dziennik pandemiczny” (część trzecia)

„Pomerania” grudniowa

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: poniedziałek, 28 grudzień 2020

Ukazał się ostatni tegoroczny numer kaszubskiego miesięcznika społeczno-kulturalnego „Pomerania” (nr 12 [548] 2020). Wewnątrz numeru umieszczono osobno paginowaną ośmiostronicową wszywkę dodatku edukacyjnego „Najô Ùczba”. A przy numerze znajdziemy kwartalny bezpłatny literacki dodatek kaszubskojęzyczny ”Stegna” 4/2020 [58].
A co między okładkami grudniowego – liczącego 68 stron - wydania? Między innymi:

Sławomir Lewandowski: „Trzecia odsłona Kaszubskiej Nagrody Literackiej” (‘Wydarzenia’);

Andrzej Busler: „Ważna rocznica” (‘Grudzień 1970 roku’);

„Patrzę na Kaszuby szerzej: od Szczecina po Gdańsk” – rozmowa z Kazimierzem Kleiną, senatorem RP, przewodniczącym kaszubskiego zespołu parlamentarnego, przewodniczącym senackiej komisji budżetu i finansów publicznych, wieloletnim członkiem i byłym wiceprezesem Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego;

Piotr Schmandt: „Ksiądz Walenty Dąbrowski, król kaszubski przełomu epok” (‘Sylwetki’);

Czytaj więcej: „Pomerania” grudniowa

„Śmiech Chryzypa” (odcinek dziesiąty)

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: niedziela, 27 grudzień 2020

Jerzy Żelazny

Z PANIĄ KWIK W ŁÓŻKU

Zbudził go chrobot klucza w zamku drzwi. Ktoś się zakrada?  - Fryz uniósł głowę, nadsłuchiwał, w głowie szumiało mu i świstało – to efekt rozrywkowego dnia i tych paru kieliszków cytrynówki wypitych pod pieczone kiełbaski. A chrobot w zamku nasilał się, zgrzytał ostrzegawczo.  Złodziej, bandyta, porywacz? A  może ktoś chce mnie ostrzec przed grożącym mi niebezpieczeństwem? – zastanawiał się, trzeźwiejąc ze snu. Usiadł w pościeli nagi, gdyż nie włożył piżamy, uwielbiał spać nago, zwłaszcza latem. Strach popędzał serce  do mocniejszych uderzeń, waliło w piersiach, jakby zamierzało je rozerwać i zeń wyskoczyć. A może ktoś pomylił pokoje i klucz nie pasuje. To nie był zamek yale, czy inny wymyślny, ale prosty, jakie bywają w zamkach z klamką… Chrobot trwał nadal, dźwięki wskazywały, że ktoś  stara się otworzyć chyba wytrychem… Że też wyjąłem klucz, gdybym pozostawił w zamku, trudniej byłoby otworzyć. Opuścił łóżko, wciągnął spodnie piżamy, zaczaił się z boku drzwi, gdy się otworzą, Jerski zamierzał pierwszy zaatakować, może się uda obezwładnić łobuza, chociaż  wątpił, czy podoła; jeśli to zbir, to zna się na swej robocie, wie jak walnąć, obezwładnić, a on, pisarz, zapatrzony w książki… Mimo tych obaw, postanowił się bronić. Niegdyś na wsi dawał sobie radę w bójkach z chłopakami, niejednemu przywalił, a ojciec, klafciarz, chwalił, tak rób zawsze, nie daj się, bij pierwszy w mordę, kopem popraw albo bykiem... Jednak Fryz nie miał zbyt wielu okazji, by korzystać z rady ojca - był chłopakiem spokojnym, nawet gdy popił, chętniej się śmiał, nie był skory do  awantur. W technikum leśnym, gdy chłopaki kpili z niego, nazywając go siekierką, nie wszczynał bójek, Jurek Karniewski stawał w jego obronie, uspokajał chłopaków, grożąc dowcipnisiom daniem w zęby, bali się Jurka, niezłe miał kopyto. I trenował boks, ale krótko, nie miał serca do tego sportu.

Czytaj więcej: „Śmiech Chryzypa” (odcinek dziesiąty)