„Pył” Roberta Gawłowskiego

Category: z dnia na dzień Published: Wednesday, 03 June 2020 Print Email

Klaudia Jeznach

ZA KULISAMI SŁÓW

Po ponad dwudziestoletniej przerwie do poezji powraca Robert Gawłowski. Jego tomik Pył to zbiór 39 wierszy, które odsłaniają przed czytelnikiem kurtynę świata. Świata, w którym teraźniejszość miesza się z przeszłością, a głównym tematem toczącego się dialogu jest bycie. Powierzchowna lektura pozostawia czytelnika w zawieszeniu; rozmowa w jaką wchodzi literatura to temat wciąż powracający i przerabiany na różne sposoby, niejako aktualizowany, a egzystencjalno-filozoficzne pytania wybrzmiewają echem tego, co już zostało napisane. Niemniej jednak tomik Gawłowskiego jest czymś więcej, wielokrotna lektura sprawia, że przed naszymi oczami otwiera się otchłań, a miejsca niedookreślone pozwalają nam wejść jeszcze głębiej. Być może pył staje się nie tylko substancją mineralną, pozostałością po procesie kruszenia, lecz także pyłem galaktycznym, międzypokoleniowym  i międzykulturowym spoiwem wieczności, w którym czas wiruje, a historia zatacza koło. Bowiem, jak to ma miejsce w wierszu Mgnienie:
jesteś nieustannie // w bramie mgnienia, / w jednej chwili, // ani w „przed”, /ani w „po”.
Żyjemy ulotnie, nasze jestestwo jest zagrożone. To co przeszłe, minęło bezpowrotnie, to co „przed” jest niedostępne, a będąc tu i teraz  „nie możesz więcej, / niż, po prostu, / być”.

Gawłowski w swoim tomiku jest projektantem ludzkiej codzienności. Obdziera świat  z nietrwałych, sztucznych elementów, ukazuje nagą prawdę współczesności, w której zatracamy siebie, to co wartościowe, na rzecz głupoty i pychy. Na oczach czytelnika rozpada się świat z jego, wydawałoby się, trwałymi fundamentami.
Ślepi i głusi, uciekający od siebie i spraw, lenistwem / i zaniechaniem, pobłażaniem i bezkarnością, / porzuciwszy miary, syciliśmy zło. / (…) Zawodziły religie i ustroje, obywatele, politycy, /kapłani. Pycha i chciwość nieporuszenie / trwały i rosły w moc. // Mędrcy ustępowali kuglarzom i wróżbitom, rozum / opuścił państwa i kontynenty. (…)
(Elegia na początek stulecia)
Wrzuceni w wir trwania, dostajemy do dyspozycji przebranie (ciało i umysł), aby „odegrać swą konieczną rolę” w teatrze przeznaczeń. To co reprezentuje nas na zewnątrz, jest podatne na „wymazanie”. Poeta w wierszu Ikonoklazm zadaje bardzo ważne pytanie: „A co z duszą?”, czy i ją można tak po prostu wymazać?
Przecież już wiesz, możesz porzucić słowa i wejść / do ogrodu wyznawców cienia. (Ogród Persefony)

Człowiek wyposażony w wiele społeczno-kulturowych masek staje się prawdziwy dopiero w obliczu śmierci: „Tak bywa, śmierć uwalnia nas od masek/ i od samych siebie”. Poeta zachęca, aby wrócić do miejsca, z którego się wyszło. Lecz gdzie jest ten punkt startowy, pramiejsce czy prawędrówka? Z pewnością nie chodzi tutaj o powrót do natury jak mawiał Rousseau. Gawłowski pisze: „Troja upadła. / Zasypał ją czas. (…) Piszą eposy w niepojętym języku”. A więc może celem naszego powrotu jest, w myśl za Heideggerem, powrót na łono sztuki? Nie tej, którą mamy, bo ona przesiąknięta jest metafizyką i historią błędu, ale do takiej, którą żyła cywilizacja Grecka – do poezji. To właśnie poezja zajmuje się tym, co uniwersalne. Żyć poezją, to znaczy żyć tak jak mawiał Heraclitus: nigdy nie wchodzimy do tej samej rzeki, za każdym razem wchodząc i wychodząc jesteśmy w innym miejscu, w innej rzece. To samo chce nam przekazać poeta, który powraca do tematów stale w nas obecnych.

I chociaż mogłoby się wydawać, że kultura tak szeroko i często przywoływana wiedzie tutaj swój prym, to jednak okazuje się, że: „Najpiękniejsze jest, co niewypowiedziane, co przemyka/ pomiędzy słowami”. To właśnie w ciszy wybrzmiewają najważniejsze kategorie. Ciszą jest wieczność.

Jest jeszcze coś, co w tych wierszach zdumiewa, za kulisami słów odbija się echem i dźwięczy pewnego rodzaju duchowość, w której na plan pierwszy wyłania się Słowo. Ewangelista Jan pisze nam, że: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było słowo”. U Gawłowskiego to właśnie Słowo Pana było „pierwszym i ostatnim, prawdą i sprawiedliwością, wiedzą czystą i nieodczytaną”, a „Asyryjczycy, Akadowie, mieszkańcy Ur i Ziggurat,/ kapłani, ewangeliści, heretycy - wszyscy oni w Słowie”. To właśnie bycie w Słowie stanowi nasze jestestwo, jest naszą granicą; bowiem Słowo jest trwałe, jest „pojemne, jak otchłanie kosmosu, otwarte, jak usta w zadziwieniu”. W słowie możemy stać się nieśmiertelni. Człowiek z woli Boga jest prochem (pyłem?), drobną cząstką wydartą na chwilę ziemi, stąd rozumienie ciała jako przebrania, pewnego rodzaju ubioru, który nie jest naszą własnością, w każdej chwili może zostać zniszczone, wymazane, ponieważ jest w pewnym stopniu przywłaszczone. Nasze bycie w świecie tak naprawdę jest krótkotrwałym bytowaniem pyłu, które możemy przedłużyć umieszczając siebie w Słowie.

A co z naturą? Wydawać by się mogło, że jest ona nieśmiertelna, gdy bieg historii zatacza swe koło, ona ponownie się odradza. Nic bardziej mylnego. Gawłowski sytuuje przyrodę w rękach Boga, tym samym czyni ją poddaną Jego woli: „Ziarno czekało z tym, co przyszłe./ Cel i przyczyna w jego Jedni skryte./ W nim zapisane korzenie, łodygi,/ owoce. Zaklęte całe przyszłe życie”.

Na zakończenie nie może zabraknąć wiersza, w którym tytułowy pył powraca jak refren, by zabrać nas na „koniec Końca”. Delos to miasto, które niezamieszkane przez człowieka, jest domem dla historii i czasów starożytnych. Z jego świętości pozostały pamiątkowe wykopaliska. Jest to doskonała metafora ludzkiego życia, istnienia, po którym pozostaje jedynie „biały pył”.

Mówią, że oto zbliża się już koniec Końca.
Fale, wiatry, deszcze i biały pył, biały pył.

Morze zabiera wyspę kawałek po kawałku.
Fale, wiatry, deszcze i biały pył, biały pył.

Kamienne lwy żałośnie otwierają paszcze.
Fale, wiatry, deszcze i biały pył, biały pył.

Rozpadają się resztki resztek, kruszeje czas.
Fale, wiatry, deszcze i biały pył, biały pył.

Martwe drobiny wracają do początków Końca.
Fale, wiatry, deszcze i biały pył, biały pył.

(Delos)

Robert Gawłowski „Pył”, Oficyna Wydawnicza AKWEDUKT Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu, Wrocław 2020, str. 56

Klaudia Jeznach