„Alboco” Kazimierza Sopucha

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 11.12.2020 Печать E-mail

Leszek Żuliński

OPUS VITAE!

Czytam w Internecie: Kazimierz Sopuch urodził się 1.04.1933 r. we wsi Jawory w powiecie ostrołęckim. Szkołę średnią – liceum ogólnokształcące ukończył w Mrągowie, przebywając pod opieką swojego wuja, księdza pełniącego posługę od 1945 roku właśnie w Mrągowie. Studia na kierunku socjologia ukończył na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 1977 r. obronił doktorat na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdańskiego, habilitacja na tymże Uniwersytecie w 1985 r. W 1992 roku został profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Gdańskiego. Obecnie przebywa na emeryturze, którą postanowił spędzić w Olsztynie. Jest członkiem olsztyńskiego oddziału Związku Pisarzy Polskich.
 O tym biogramie Sopucha można by cały esej napisać – ale to już sami sobie znajdźcie. Ja dostałem od Autora niepospolitą książkę pt. alboco (i o niej będzie ta recenzja).
 Dzieło, a nie dziełko! Książka liczy 266 stron. Coś takiego można by nazwać: opus vitae. A więc drapię się w głowę – wszak z uniesieniem (ale problem jak to wszystko ogarnąć?).

 Posłuchajcie jeden z wierszy bez tytułu. Oto on: Osiągnąć ten stan / zawieszenia nad ziemią / widzieć wszystko co było / niczego nie żałować // W obumierające  tkanki mózgu / wkrada się inny świat / już przeczuwalny // To jakby ręka matki / wzięła dopiero narodzone / lecz już w rozkładzie / i pokazała mu / kształt inny / niż krągłość ziemi.
 Prosty i piękny wiersz! Bolesny! A wyszukałem go, abyście zobaczyli jak ważne słowa i zdarzenia w nim się klują.

 Problem dla recenzenta jest w tym, że absolutna większość wierszy Sopucha to wiersze dosyć długie. Nie starczyłoby mi tutaj nimi „żonglować”.
 Ale bywają tu także wiersze krótsze, jak ten pod tytułem Pytanie. Oto on: Idę do Ciebie // A im bardziej się wznoszę / tym bardziej skrzydła / składają się w locie // Jak spaść / by nie upaść – / oto jest pytanie / mój Książę // Odpowiadam – / umrzeć by być // Człowieku.
 Prostota dykcji Sopucha ujmowała mnie. Jako recenzent głównie buszuję pośród poetów młodszych ode mnie. Oczywiście to jest „inny świat”. To jest dykcja, która wyparła niedawną dykcję. I nagle Sopuch otworzył mi ogród mojej młodości.

 Posłuchajcie wiersza pt. Jego powrót: Powrót do miasta młodości  wydawał mu się łatwy / To było jego miasto w którym uczył się wszystkiego / i natychmiast uczył innych tego czego się nauczył // Był lubiany i przyjmowany przez dziewczyny / Wszystkie jednak twierdziły ze jest niezdecydowany / Gdy odjeżdżał z tego miasta obolały / opuszczony tylko przez jedną / żadna po nim nie płakała // Teraz wraca samotny / Odwiedza swoje dawne dziewczyny / Patrzą i widzą pomięty pergamin / z którego odczytują tylko jedno zdanie: / „Zawsze byłeś niezdecydowany / Zaczął im tłumaczyć / że niczego nie zrozumiały / Patrzyły pustymi oczami / I wiedziały swoje // Skończyły się odwiedziny / Pozostali nieznani ludzie / i Odpadające tynki / z zabytkowych kamienic / Nadszedł czas odwrotu do miejsc / których już nie ma.
 Zauważcie jaka prosta dykcja! Ale pod jej „podszewką” tkwi całe curriculum vitae kolejnych pokoleń.
 Oczywiście dykcje się zmieniały i zmieniać będą. Wspomniana ciut wyżej przeze mnie prostota Sopucha jest cudownie uniwersalna.

 Nie wiem za co się łapać… Ten obszerny tom niesie tyle spraw i zdarzeń. Zapewne rodził się latami. Wyszło to znakomicie.
 Na zakończenie jeszcze jeden wiersz pt. Tajemnica: Dale wy dalekie / brzegi wy bezbrzeżne / ani was wypatrzeć / ani myślą sięgnąć. // A teraz was widzę / gdy tak na cierń wbity / śpiewam pieśń ostatnią / gasnący przed świtem // Czy i tam są schody / zachody słońca? / A może jest pustka / od końca do końca? / Gdy do was dolecę / myśli mojej lotem / czy mnie tam przywita / matka albo ojciec? / Być może już oni / wiedza to co wiedzą / Daremnie ich pytam – / nic mi nie powiedzą.
 
Powiesz, Młodzieży Kochana, że będziecie pisać swoje nowe wiersze. Uprzedzam: te wiersze będą o tym samym, bo jeśli się różnimy to tylko dykcjami.

Kazimierz Sopuch „Alboco”, Wydawnictwo Literackie ATENA, Poznań 2020, str. 266

Leszek Żuliński