„Jednia” Michała Śniado-Majewskiego
Leszek Żuliński
WIERSZE RÓŻNE, ALE CIEKAWE
Ten tomik dotarł do mnie za późno, ale jednak postanowiłem o nim co nieco napisać, ponieważ szkoda by mi było wrzucić te wiersze do lamusa.
Na początek przytoczę zachętę z pleców okładki: Michał Śniado-Majewski – Poeta związany z Warszawą. Debiutował pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku publikując wiersze w tygodnikach kulturalnych. Po debiucie został zaproszony i brał udział w Warszawskiej Jesieni Poezji. Jego wybrane utwory zostały opublikowane w Almanachu, który towarzyszył temu wydarzeniu. Pisze krótkie, oszczędne w formie utwory. Inspirację czerpie z rzeczywistości przefiltrowanej przeze wyobraźnię. Zafascynowany człowiekiem, jego złożoną naturą i bogactwem wewnętrznym. Daje temu wyraz w swojej twórczości poetyckiej. W ramach poszukiwań artystycznych łączy poezję ze sztukami wizualnymi.
Trochę banalny wydaje mi się ten „wywód okładkowy”, ale co do wierszy mam uznanie. Są to wiersze wydobywane z własnego wnętrza, z tego interioru, który w większości z nas tkwi. Poezja w ogóle by się nie narodziła, gdyby nie siedziała w nas „dusza”. Ta, która siedzi w głębi i kieruje nami.
Zacytuję na początek wiersz pt. Od nowa. Oto on: Jakby wołanie szło. / Jak zaśpiew szlachetnej i groźniej istoty,/ spragnionej bezinteresownej obecności. / Szło z gór przez kamienne katedry / ołtarze z zimnego powietrza, / lasy spatynowane Stradzewem, / równinę zagarniętą przez skośnookich jeźdźców / i pustynię poddaną woli nomadów. / Nie omija miast powierzchownie martwych / a pulsujących wiecznym żarem, / podsycanym zwielokrotnionym tchnieniem. // Kto usłyszał skargę, zastygł w oczekiwaniu. / Zawierzał swój los instynktowi / wychodzącemu naprzeciw temu, / co burzyło porządek. Co było początkiem.
To jest ważny i świetny wiersz. Ale takich mamy tu więcej.
Ten typ rzadkiej poezji introwertycznej, wyjmowanej „z głębi” siebie, kojarzy mi się ze „studnią” na dole której jest sedno. Poezja typu pitu-pitu w żaden sposób nie kojarzy się ze Śniado-Majewskim. Czytam tych tomików multum i rzadko trafiam na taki skarb.
Jednak czytając ten tomik często napotykałem wiersze „lżejsze”. Zawsze dobre, choć „mniejszego kalibru”. Nawet znajdziecie tu utwór absolutnie liryczny o tytule Con amore.
Oto on: Na kratkowanym papierze miłosne listy / pisane między jednym a drugim dzwonkiem / pachniały niepokojem i tajemnicą / To co miało się zdarzyć / bolało bardziej niż samotność // W bramie pod blokiem na przystanku / wydreptane ścieżki / prowadziły w nieznana przyszłość / Na otwartych dłoniach leżało jutro / wylęknione jak my dwoje.
Zauważcie: to jest wiersz miłosny dwojga młodych, zakochanych ludzi.
No więc jak? I takie wiersze, i zupełnie inne?
Nazwałbym ten tomik wielce hybrydowym. Można do tak różnorodnego składu mieć zastrzeżenia – szwarc, mydło, powidło? Hmm, mnie to nie przeszkadzało…
Nie mam pojęcia jaki jest dorobek literacki Pana Michała. Tutaj marudzę – powiecie. Jednak z drugiej strony chciałem napisać tę recenzyjkę, bo coś mnie trzymało przy tych wierszach. Myślę, że z biegiem czasu Autor ten „zainstaluje się” na dobre w literaturze.
Michał Śniado-Majewski „Jednia”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2019, str. 56
Leszek Żuliński