Rezultat-wynik
Przemysław Kulczak
Egzamin był w toku. Przed komisją złożoną z zacnych profesorów, w dość nowocześnie umeblowanej sali, stał doktor Wolski, naukowiec specyficzny, w średnim wieku. Za otwartym oknem budynki i drzewa kąpały się w blasku słońca i wesołym akompaniamencie ptasiego śpiewu.
Wewnątrz panował lekki półmrok. Za wielkim stołem siedzieli nobliwie wyglądający profesorowie. Było ich trzech: profesor Iwiński, Brzeski i Krawiec. Wszyscy nosili okulary i wszystkich dotknęła już siwizna, bo każdy z nich przekroczył pięćdziesiątkę. Raz po raz ten czy tamten zanotował coś na kartce. Przy tym nie odrywali surowych spojrzeń od egzaminowanego. Jeden gładził się po brodzie, drugi podpierał policzek palcami, a trzeci siedział ze skrzyżowanymi rękoma.
Doktor Wolski nawet na nich nie patrzył, tylko skrobał kredą po tablicy, prowadząc wywód matematyczny, stanowiący przedmiot egzaminu. Pisał powoli, ale w stałym tempie. Wiedział, co robi i chyba nie miał poważniejszych wątpliwości. W takiej ciszy - zakłóconej jedynie skrobaniem kredy, szmerem profesorskich garniturów oraz niezbyt uciążliwym gwarem ulicznym - toczył się ten egzamin; jeden z tysięcy odbytych już w tej sali i jeden z tysięcy, które miały jeszcze nadejść.
Podobne zadanie było przedmiotem wielu wcześniejszych egzaminów, więc dla profesorów trwał właśnie kolejny nudny epizod ich akademickiej kariery, niewystarczająco dobrze opłacanej zresztą. A dla doktora Wolskiego trwała właśnie chwila prawdy, niezbyt stresująca ani wiekopomna, bo już niejeden egzamin zdawał i na niejednym odniósł sukces. Rutyna i nuda trwała w swojej najlepszej odsłonie.
Biurowe krzesła, meble i rzutnik sufitowy też zaczynały ziewać, gdy doktor Wolski zaznaczył w jajowatym kółku liczbę 11, napisał zdanie na samym spodzie tablicy, a następnie jeszcze raz obrzucił spojrzeniem cały swój wywód. Potem odchrząknął, obrócił się ku profesorom, wciąż mierzącym go wzrokiem surowym i z lekkim wahaniem oznajmił:
- Koniec-finał.
Przewodniczący komisji podziękował, prosząc o wyjaśnienie wywodu.
Doktor Wolski tłumaczył, że tutaj coś uwzględnił, tutaj wziął pod uwagę, tu zamienił, tu podstawił, tu ekstrapolował, tu przekształcił. Nie zabrakło ostrożnych i poprawnych sformułowań. Powiedział na przykład:
- Po przemnożeniu tego przez za-wartość nawiasu…
„Zawartość nawiasu” – pomyśleli naraz egzaminujący. To specyficzne, ale poprawne. I właściwie ładne, choć w pewnym sensie staroświeckie. Ale na pewno dobrze określone, bo nie mnoży się przecież przez nawias, tylko przez to, co w jego wnętrzu.
Było kilka podobnych smaczków. Komisja może tego nie okazała, ale w głębi serca na pewno czuła satysfakcję. Pozostało ostatnie zdanie wyjaśnienia pana doktora Wolskiego:
- W ten sposób otrzymałem zaznaczony tu przeze mnie… - wskazał ładnie jajowate kółeczko z jedenastką - …rezultat-wynik.
Wyjaśnieniu stało się zadość, jednak wcale nie wystarczyło to egzaminującym. Wystarczyłoby, ale uwagę ich zwróciło i pewien zgrzyt wywołało ostatnie sformułowanie. Profesor Iwiński nawet zmarszczył brwi.
- Co takiego szanowny pan otrzymał? – zapytał poważnym głosem.
- Rezultat-wynik – śmiało powtórzył Wolski.
- Rezultat-wynik? – zdziwił się profesor Brzeski.
- Otóż to, w rzeczy samej.
- Czymże jest rezultat-wynik?
- Rezultat-wynik, ma się rozumieć, jest to roz-wiązanie.
- Czyli jest to po prostu wynik?
- Nie, niezupełnie. Wynik to wynik. A to jest rezultat-wynik.
- Czyli co dokładnie? – wtrącił profesor Krawiec. – Bo nie rozumiem.
- Czyli koniec. Roz-wiązanie.
- Jaka jest więc różnica?
- Szanowni panowie, różnica istnieje. Wynik to po prostu wynik. A rezultat-wynik to jest koniec. Ostateczność. Finał. Rezultat-wynik to jest od-powiedź.
Komisja chyba zrozumiała, ale właściwie to nie wiadomo. Na pewno się tym zainteresowali. I w gruncie rzeczy pozytywnie ocenili doktora Wolskiego. Po krótkiej dyskusji-naradzie podjęli wreszcie decyzję-werdykt. Dobre wystąpienie podczas egzaminu zostało nagrodzone najwyższą oceną. Tylko tutaj nie zgodził się z nimi całkiem skromny doktor Wolski, który bynajmniej nie uważał tego za żadną ocenę. To była ocena-stopień, kuzynka rezultatu-wyniku, która od lat pomieszkuje w Nowem-Jorku i czasem przesyła życzenia-naświęta.
Przemysław Kulczak
Przemysław Kulczak – ur. 1992 r. w Poznaniu. Ukończył Finanse i Rachunkowość na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, Astronomię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza oraz studia magisterskie w dziedzinie Turkologii na UAM. Studiował na Ege Üniversitesi w Izmirze. Debiutował w 2019 r. opowiadaniami na łamach literackiego czasopisma internetowego „Helikopter”. Publikował też felietony na portalu Pisarze.pl. Mieszka na Islandii.