„Tło” Agnieszki Herman

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 06.02.2020 Печать E-mail

Anna Łozowska-Patynowska

JAK SPORTRETOWAĆ UCZUCIE?

Tło Agnieszki Herman to nie jest sentymentalna opowieść o ludzkim odczuwaniu, lecz kalejdoskop portretów ludzkiej wrażliwości. Już w pierwszym wierszu otwierającym zbiór tłem niech będzie łóżko z drewnianym zagłówkiem pojawia się ważna ilustracja zwrotu we współczesnej poezji. Oto ważniejsze od podniosłych celów są emocje. Dlatego żałobna modlitwa płynącą z „przekładanych paciorków różańca” współtworzy mityczny pomost między człowiekiem a Bogiem. Herman stąpa po grząskim gruncie, poruszając najbardziej czułe miejsca człowieka, jednocześnie nawołując do jego wyobraźni. Co jest bowiem bardziej sugestywne niż „zawodzenia” czy też „proste zdania”, których woli poeta słuchać bardziej niż niejednej patetycznej melodii? Przeszczepiając na poetycki grunt technikę fotograficznego ujęcia świata Sebastião Salgado, dokonuje poetka świadomej korespondencji, zbliżając się do lirycznej ekfrazy. Tę przynależność potwierdza także tematyka zbioru, ukazująca wielorakie stany ludzkiej emocjonalnej transgresji.

Tło to tytuł zbioru A. Herman. Czym odróżnia się ono od pierwszego planu na obrazie? Pomijane, deprecjonowane, nie najważniejsze to tylko niektóre elementy, które się z nim kojarzą. Tymczasem tło jest równie ważne jak centrum obrazu. Ono dopełnia całość, pozwala w sposób holistyczny myśleć o świecie. Jest także źródłem cennych znaczeń, które na pierwszy rzut oka są niewidoczne. Stąd metafora, nad którą pochyla się poetka, ma być przyczynkiem do dokonania w nas samych, czytelnikach ogromnej zmiany, którą winniśmy rozpatrywać w kategoriach metamorfozy na całe życie. Uwrażliwić ma nas antropomorfizacja natury. To ona może cierpieć jak człowiek („dąb (…) ćwiartowany przed śmiercią gałąź po gałęzi” z wiersza pt. tłem niech będzie głuchy odgłos ciała uderzającego o ziemię). Okazuje się dla nas jedyną, widzialną sferą odzwierciedlają ideę mistyczną. Zatem tło, pisane małą literą, niepozorne i widoczne z daleka, a może pragnące być niezauważone i ciche, staje się źródłem wrażliwości, impulsem istotnie wpływającym na naszą alternatywną wizję egzystencji.

Rozważania na temat natury prowadzają Agnieszkę Herman jeszcze na inne duchowe pogranicza. Matka natura ma swój plan, ale i koncepcję cywilizacyjnego rozwoju mają także sami ludzie, którzy w słowie ‘wojna’ upatrują swoje wyzwolenie. Niezgoda na poniżanie człowieka przez człowieka, pojawiająca się w utworze tłem niech będzie spokój jest jednak źródłem wewnętrznego dysonansu bohaterki lirycznej, doskonale znającej swoją rolę w świecie historycznych przemian. Dziejowość i jej znaczenie interesuje Herman nie mniej niż przyroda. Historia wkracza ze swoimi brudnymi butami wszędzie, także w świat kruchych poetyckich reminiscencji. Dlatego autorka wiersza poszukuje metody wyzwolenia się od dawnych wizji, postulując pokój. I wtedy nikt już wiedzieć nie będzie, że „powrót do Polski” z wojskami ruskimi to traumatyczne wydarzenie dla samej bohaterki, która uświadamia sobie fakt: „nikt jednak nie mówi inaczej niż sojusznicy./ nigdy źle. i tak by nikt nie uwierzył”. Liryka silnie związana z historią ma jednak ogromny potencjał do głoszenia prawdy. Tekst zdradza sytuację liryczną, demaskuje ją, zmusza do wypowiadania, nawet w formie „przemilczenia” czy milczenia o przeszłości. Agnieszka Herman ma więc ogromną świadomość tekstualnej wystarczalności słowa oraz funkcji, którą ma realizować poezja w życiu każdego człowieka, nawet za cenę poznania dramatycznej prawdy.

Nie boi się zatem poetka zapytać także o sprawiedliwość dziejową, która, według niej, przestała istnieć. Tom poezji Herman jest zatem trudnym i gorzkim zarazem przesłaniem o człowieku, jego naturze, a także o rozumie i logice, które, wiodąc prym nad emocjami i wykorzystując swój potencjał, stanowią zagrożenie dla człowieczeństwa. „Cwaniactwo pokoleń” jest więc największą skazą ludzkości, która wyzbywa się ludzkich pierwiastków w sobie. Pojawia się zatem fundamentalne pytanie, czy być w pełni człowiekiem, kierować się zawsze ludzkimi odruchami czy też po trupach do celów torować sobie ścieżkę przetrwania i dominacji? Zbyt prostą odpowiedź, jak mniema Herman, przynosi natura i instynkt samozachowawczy (tłem niech będzie sprawiedliwość). By być sobą trzeba walczyć o siebie, a więc dać siebie innym, żeby nie powtórzyć błędów całego pokolenia, które z perspektywy czasu i dystansu „jak przybrany tata trzepoce nad martwym dzieckiem”.

Od dramatycznej konfrontacji człowieka z jego losem przechodzi Herman do poetyckiej ilustracji „nasion ludzkiego bólu”, które nosi w sobie ludzka istota. Przywołane przez nią „lata bez miłości” z tłem niech będzie lustro okazują się pretekstem do snucia następnej historii człowieczej. Bowiem tomik Herman jest raczej rzeką doświadczeń podmiotu, które, płynąc przez niego, dramatycznie odciskają się nieusuwalnym piętnem w nim samym. Linearność tych przeżyć, które wypływają jakby na wierzch w kolejnych lirykach, a przedstawione zostały w sposób punktowy, kontrastują z dogmatem uniwersalizmu emocjonalnego, z trwałością, czyli z constans naturalnego biegu rzeczy, którego odpowiednikiem jest właśnie natura. Co pozostaje zatem człowiekowi? Nieufność, dystans, brak wiary tej właśnie „przeoranej rzekami twarzy”, której jedyną trwałością jest bycie jeszcze tu i teraz. To jedyna prawda wyzwalająca człowieka, bo przecież „z popiołu i słońca my wszyscy” (tłem niech będą czarno-białe fotografie sebastião salgado).

Wielopoziomowa struktura zbioru przynosi inne ważne dla poetki pytania o człowieczeństwo i jego wymiar. Kwestie dotyczące opuszczania obecnego bytu stanowią zbudowany przez nią, niekiedy drążony ogromy tunel, zdający się w przekonaniu czytelnika bez dna. W tłem niech będzie sen porusza się poetka oczywiście w sferze oniryzmu, ale także i nieuchronnie dotyka kruchej materii bytu, który uświadamia sobie swoją skończoność. W tych snach odnaleźć możemy różnorodne projekcje śmierci jako stanu przechodzenia wielości w jedność. „Czapka z tysiąca motyli”, które są na dodatek „czarne”, jest tego desygnatem. Świat pełen „numerów martwych telefonów” (tłem niech niebo zasnute mglistą opowieścią) jest jednak naszym światem, w którym odbija się niczym w zwierciadle, odblask dalszego istnienia. Dlatego, jak zdaje się twierdzić podmiot liryczny, czas jest złudzeniem, „jest tylko w naszych głowach”. Kreując rzeczywistość, musimy zatem pamiętać, że nie jest ona wystarczalna i ostateczna. Ale, aby istnienie dawało satysfakcję, należy dostrzec wszystko, nawet tło. Pesymistyczna wizja opuszczania tego świata została przez Herman jeszcze pogłębiona ciętą ripostą: „każdy nosi w sobie obraz własnej śmierci” (tłem niech będzie rozmowa europejczyków). Ale poeta pisze nie o doświadczeniu śmierci przez nas i w ogóle, bo my jako Europejczycy, omawiający problemy globalne, dostrzegamy tylko to odchodzenie ze świata w liczbach. Próbując rozwiązać problem zbyt dużej liczby zgonów, zapominamy o trudach życia, o wyzwaniu, jakie nam rzucono, o wezwaniu, do jakiego nas powołano. Tymczasem my, Europejczycy cierpimy na brak szacunku do śmierci, redukujemy jej wymiar do absolutnego minimum, spychamy ja na niewygodny dla nas margines. W tej utracie znaczeń widzi Herman problem największy.

Zatem coś nad tym światem czuwa, ale i coś bliżej nieokreślonego staje się zagrożeniem ludzkiej egzystencji. „Spotkać się za blisko, za późno” (tłem niech będą ruchome schody) to największy wymiar ludzkiego dramatu, ponieważ nie będzie już powtórzenia, ponowienia ani odnowienia. Znamiona niezwykłości, które przenikają niektóre fragmentów z liryków Herman są jednak przebłyskiem nadziei. Jakiego jednak jej rodzaju i nadziei na co? Poezja otwiera człowieka na „ciemność”, której na co dzień nie dostrzegamy (tłem niech będą okno i śnieg). Liryka wskazuje nam próg wkroczenia w nią i uświadamia, jak cenne jest życie, które kojarzymy ze zwyczajnym zmęczeniem. Dlatego Herman w tłem niech będzie deszcz pisze: „dookoła pełno błota. ja ślepa”. Poezja jest modlitwą o nagłe uzdrowienie, przejrzenie na oczy, dostrzeżenie tego, co pozostawione na marginesie, dopisane, dodane. Bo najważniejsze jest przecież to, co umyka.

Agnieszka Herman „Tło”, Wydawnictwo ISSA BOOKS, Warszawa 2019, str. 72

Anna Łozowska-Patynowska

 

Przeczytaj też w „porcie literackim” recenzję tomiku A. Herman Jesienią najtrudniej iść środkiem dnia (2015)