Annabella Conti - Wiersze

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 09.09.2019 Печать E-mail

BAJKA O ŻYCIU

Zasypiasz jak starzec
budzisz się jak owca
bezbronność strzyżona
przez życie

 

SAMOTNOŚĆ

karmimy jeden organizm
poimy jednego człowieka
nawlekamy jedną nić
którą cerujemy
pojedyncze
dziury

 

DWIE GŁOWY

podpisujemy się tak samo
lecz inny charakter pisma
mamy
głowy leżą obok siebie
choć nawet śpiące
podobne nie są
wymieniamy się jednakowymi
szklankami
mimo różnie potłuczonych serc

 

TYLKO NIE EMIGRUJ

myślał o dalekich odmętach kosmosu
dotknąć gwiazdy
w przeciągu kuchennym
złapać wiatru koniec
- odlecieć

od kiedy bliższa jest bliskość tych krain
na które kiedyś czekaliśmy długo
półtora mili i sekundy odbija się
w oknach samolotów

niecierpliwie zapinając pas
spojrzeniem niepewnym
jak ryk silników
obdzierał ze strachu
twarze pasażerów

jak długo przyglądać się będziesz Ziemi
skoro w górę lecisz

 


SZKICOWNIK Z DOMU

wzdłuż ścian zwisają obrazy
tworząc kontury historii
i brudu
tamten marynarz ściskając mocno ster
w mglistych oparach sztormu i napięć lin
w przydrożnych korytarzach
nie zauważył nic
ojciec przechadzał się szybko
a potem wolno
zagospodarował miejsce, by patrzeć
na ster
z trudem oddychając spoglądał na leki
dziesiątki złudzeń przydatności
nie wiedział już nic

 


WIDZIAŁAM CIĘ, TATO

Każdego wieczora w swetrze
z kołnierzykiem koloru ferrari oglądał
włoskie banały dyskutując jednocześnie

Na sofie choć dużej nikt inny
zmieścić się nie mógł
odciski palców na pilocie
wciąż jakby wieczne

Nie wiedząc nic wtedy
zostawał tam sam
poddając się mackom
telewizji

To one pamiętały lepiej szybkość
mrugnięcia, melodie oddechu
i kolor jego powiek
Zastygły kurz w kątach mógł
słyszeć więcej, a obrazy obserwować
gdy się wzruszał

Wiatr pewnie przepędzał sam gdy wkradał się
przez nieocieplone szczeliny i dmuchał zimnem
w twarz
Każdego wieczora zasiada znów tam
bo rano miejsce jeszcze ciepłe

 

SPACER

słyszę liście opadające

w czerstwym odgłosie szczekających psów
z barwnych kokonów
wyrastają kolce

mrugnięcie oka
jest szybkie lecz lepkie
jak żywica kapiąca
na mój sen

zgrzyt huśtawki i rozmowy
promienie słońca
przenikające mój
głód

 

JESZCZE NIE TERAZ

upojeni chwilą która jak wiadro świeżych czereśni
z gołymi stopami proklamując bezwstyd
stawialiśmy pomniki
takie tylko nasze

z marzeniami
przeszywającymi nawet żebra i kręgosłup
pędziliśmy przez żywot co tchu

nie myśląc o modzie islamizacji i dragach
fikuśne twory imaginacji popychały do
nowych rewolucji
takich letnich
najlepiej na wsi koło domu

tak nam wygodnie było

tylko gdzieś z oddali rytm pułapki
zagłuszał spokój –

ale jeszcze nie teraz

 


DOM SPOKOJNEJ STAROŚCI

Przekroczyłam próg domu
na portierni uśmiechnięty człowiek
jakby chciał unieść historię tego miejsca
nerwowym ruchem kącika ust
W prawo, potem prosto, trochę po schodach
przecież windy nie ma bo po co im - mówił
Długi korytarz, bladoniebieskie ściany wołały
głośno – lecz słyszeć się nie dało jak echa
które nie ma od czego się odbić
Staruszka macha dłonią
powoli i długo
jakby klatka po klatce myśli że to
córka czy wnuczka która odezwie się w końcu

Annabella Conti

 


Annabella Conti-Praszkiewcz – ur. 1994 r, w Trondheim (Norwegia). Mieszka w Gliwicach. Absolwentka Dziennikarstwa oraz Kultur Mediów na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, a też Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Gliwicach, w klasie fortepianu i śpiewu solowego. Laureatka Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego "O kwiat dziewięćsiła" (2018). Debiutowała na łamach Klubu Literackiego Rubikon. Od dwóch lat uczestniczka Gliwickich Spotkań Literackich z poetą Krzysztofem Siwczykiem.