„Vesica piscis” Katarzyny Zwolskiej-Płusy

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 07.07.2019 Печать E-mail

Leszek Żuliński

OSOBNA PRZESTRZEŃ POETYCKA

Cytuję za Wikipedią: Vesica piscis (łac., dosł. „rybi pęcherz” ) –krzywa o migdałowatym kształcie, zamknięta na płaszczyźnie, symetryczna względem jej środka, powstała w geometrii euklidesowej przez przecięcie się dwóch okręgów o równych promieniach w taki sposób, że środek jednego okręgu leży na okręgu drugim.
No!, czegoś się dowiedziałem, ale niewiele z tego zrozumiałem. Humanista jestem, więc umysł mam ciężki i ograniczony. Ale za chwilę zacznę czytać te wiersze i może coś pojmę.

Zacząłem od wiersza pierwszego pt. znachorka. Oto on: ja tylko pożyczyłam te narzędzia. // najbardziej żywe jest wewnątrz, reszta służy do obróbki – / metale ciężkie, długopisy, żelazne charaktery, język jak // ostrzeżenie // znam się na tym, choć nie pamiętam , jak do tego doszło, / że noszę cały ból kobiet ułożony w ciele jak w otulaczu. / nie płacz, pożyczyłam te narzędzia, by ratować każde „nie”, / które wypowiesz: „nie dotykaj mnie, nie życzę sobie takich żartów, nie zgadzam się na nacinanie krocza, nie muszę nosić sukienek.” // znam się na tym, chociaż nie pamiętam, dlaczego zawsze, jak zajrzę / do środka, wiem, że dziewczyna przeżyje.
Wiersz o aborcji, jak widzicie… Bolesny, drażliwy dla kobiet, jak wiecie. I cały ten tomik (już trzeci w dorobku Katarzyny Zwolskiej-Płusy, m.in. laureatki Award Word Poetry Day Unesco 2019) jest poświęcony podobnej, jak wyżej, tematyce.

A teraz przeczytajcie tytułowy wiersz tomiku, czyli Vesica Piscis: oddychaj rybko // mimo że jesteśmy zamknięte w sobie, w tym kraju, / czasem bez powietrza (nieraz szła będziesz smogową / doliną i zła się ulękniesz). // „oddychaj, „drugie powstaje z jednego” i pyk! pęka / pęcherz płodowy (to demo wersja tego, jak pęcherz / pławny stał się ludzkim płucem). // oddychaj, ale ostrożnie, taki mamy klimat, / zawieszony pyłem w próżni pomiędzy betonem / a śnieżną łąką // nim się obejrzysz, nim odetchniesz, przybędzie mnogość: / pokrzykiwań, rządów, mniemań, definicji, ale jeszcze / nie teraz. oddychaj // któregoś dnia powiem ci, że byłaś małą rybką, a ty / się uśmiechniesz. jak ja ze źródeł wielości bytów. I że to / płynie. płynie nawet poprzez wiersz.

Jak widzicie, niełatwo ten wiersz się czyta. Takie wiersze nazywam „gęstymi”. Ale tu, w tym wierszu, tkwi coś fundamentalnego. Co? Na pewno „życie w tym kraju”, życie w osobliwym klimacie. I w tym tkwi sedno naszego wytrzymywania owych „pokrzykiwań i rządów”, jakie musimy ścierpieć.
Być może przewartościowuję ten wiersz, ale on dla mnie na jakimś planie ma wymowę polityczną. Zwolska jednak nie wymachuje żadną chorągwią. Ona potrafi „mówić kontekstami” nie wygłaszając tyrad. W tym jej subtelna siła.

Tomik podzielony jest na cztery części: monada, liryki poporodowe, diada i carla jung.
Ta Carla Jung narobiła mi kłopotu… Przestudiowałem w Internecie, kto zacz ona, ale jednak nie umiałem z tego wyciągnąć wniosku. Wiersze w tej części, jak w trzech poprzednich, bywają trudne w interpretacji. Zwolska pisze językiem nieporównywalnym do żadnego innego. Tego nie da się czytać „jednym tchem”. Ale nie czynię z tego – bynajmniej – zarzutu. To są wiersze osobliwe. Wymagają szczególnej lektury.

Morał jest taki: Katarzyna Zwolska-Płusa pisze w „osobnej przestrzeni poetyckiej”. Tych wierszy nie można czytać szybkim wdechem. Czy w tym tkwi siła Autorki? W jakiejś mierze tak. Dlatego trzeba te wiersze zgłębiać. W końcu nasze lektury nie zawsze są łatwiutkie. Czytając Zwolską, pozostajemy przez dłuższy czas ze znakami zapytania, które jednak nas kuszą. I to zapewne warte jest lektury, bowiem nazbyt często czytamy tomiki do cna standardowe.

Katarzyna Zwolska-Płusa „Vesica piscis”, Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa 2019, str. 56

Leszek Żuliński