Architektura i otoczenie: przyrodnicze, kulturowe, historyczne, społeczne

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 20.06.2019 Печать E-mail

Janusz Korbel

W tym szkicu będziemy mówili o architekturze rzeczywistej. Nie o wirtualnych projektach czy budynkach w katalogach lecz o architekturze, która stała się częścią krajobrazu.
Na krajobraz składa się wiele czynników. Pierwotnie najsilniejszym była przyroda. Może się jednak zdarzyć, że została całkowicie przekształcona i pokryta wytworami człowieka i kolejne realizacje architektoniczne mają za kontekst krajobraz całkowicie kulturowy. Czynnikami przyrodniczymi, które trudniej wyeliminować jest lokalny klimat, choć i on w wielkich aglomeracjach ulega zmianom. Ważnym czynnikiem składającym się na krajobraz jest więc jego zabudowa i ukształtowanie w wyniku działalności człowieka.

Są jednak i inne czynniki, z których często nie zdajemy sobie sprawy, takie na przykład jak uwarunkowania historyczne. Jeżeli w jakimś miejscu był niegdyś cmentarz, jego istnienie może nadal być ważnym aspektem postrzegania krajobrazu przez ludzi, świadomych historii miejsca. Możemy powiedzieć, że na krajobraz rzeczywisty nakłada się krajobraz pamięci. Ostatnim aspektem krajobrazu, na który chciałem zwrócić uwagę jest czynnik społeczny.
Może on się wyrażać stylem życia mieszkańców, stosunkiem do przeszłości, być wyrazem polityki (mieliśmy eksperymenty z tzw. przestrzenią socjalistyczną), wyrazem stosunku do swojej tożsamości (nie będą nam obcy dyktować jak ma wyglądać nasze otoczenie) albo odwrotnie, negacji tożsamości (wychowałem się w wiejskiej chacie, więc teraz muszę wybudować dom będący jej przeciwieństwem). Możemy tutaj nawet mówić o psychologii przestrzeni architektonicznej, bo zawsze wyraża ona nasze lęki, ambicje, kompleksy, tęsknoty, związki.

Żeby rozważać pożądane i niepożądane tendencje w kształtowaniu przestrzeni musimy zdać sobie sprawę z faktu, że architektura to jest proces. Gołym okiem każdy widzi, że krajobraz kulturowy podlega ewolucji podobnie jak cała przyroda, tylko proces ten odbywa się znacznie szybciej. Karol Darwin mówił o twórczym procesie doboru naturalnego. Środowisko oddziałuje na osobniki każdego gatunku, a one dostosowując się i zmieniając (ewolucja) oddziałują na środowisko. Podobny proces zachodzi w relacji architektura – otoczenie. Do niedawna był on znacznie bardziej podobny do procesów zachodzących w przyrodzie niż obecnie, w czasach globalizacji.
Lokalny klimat i nieuchronne zmiany klimatyczne, różnorodność środowisk i związane z tym różne materiały budowlane, różne rozwiązania, różne przykrycia obiektów powodowały różnorodną przestrzeń kulturową, ale dość łatwo pozwalającą identyfikować region. Potem pojawił się czynnik prestiżu, którego ekspresją było rozwarstwienie społeczne, a każda grupa posiadała sobie należne formy architektoniczne. Najszczersze formy (najbardziej odpowiadające materiałowi i uwarunkowaniom) charakteryzowały architekturę najbiedniejszą, bo tam nic się nie mogło zmarnować. W innych rejonach świata spotykamy także dążenie do czystej i oszczędnej formy (architektura zen), ale tam wiązała się ona z filozofią i religią. Kiedy dzisiaj mechanik samochodowy stawia przed swoim domem na wsi ogrodzenie murowane z kratą historycznie nadającą się do dziedzińca pałacowego court d’honeur to nieświadomie odreagowuje pokolenia swoich dziadków, którzy być może zamieszkiwali chaty z klepiskiem zamiast podłogi. Podobnie można tłumaczyć popularność form „dworkowych” czy wręcz pałacowych jakie powstają w całkowitym oderwaniu od historycznego kontekstu, a często na ciasnych działkach przedmieścia Białegostoku.

Dzisiaj w krajach rozwiniętych krajobraz powstaje nie w kontekście lokalnych uwarunkowań, bo jest ich coraz mniej, a w kontekście powszechnie dostępnej informacji ze świata, globalnej mody, globalnie używanych rozwiązań technicznych i materiałów. Jeśli kraj ma tradycję regulacji prawnych zagospodarowania przestrzennego łatwiej o zachowanie ładu i ciągłości historycznej, jeśli nie, następuje szybki proces dezintegracji układu wynikłego z nieaktualnych już uwarunkowań. Najsilniejszymi determinantami przestrzeni są urządzenia infrastruktury (takie jak autostrady i sieć drogowa) i coraz trudniej chronić przed nimi lokalną tożsamość, której pierwotnym wyznacznikiem jest dzika przyroda (przy czym do tej grupy coraz częściej zaliczamy też przyrodę przekształconą, lecz według wzoru z czasów przedindustrialnych).
Podobnie jak w przyrodzie, gdzie kluczem do przemian ewolucyjnych jest oddziaływanie wzajemne środowiska i żyjących w nim organizmów, tak i w środowisku kulturowym mamy do czynienia z szybka ewolucją, ale środowiskiem nie jest już otoczenie przyrodnicze a np. sieć hipermarketów oferujących materiały budowlane i sieć drogowa oraz uzbrojenie terenu pozwalające na coraz większą dowolność w projektowaniu i wznoszeniu obiektów. Głównym faktorem są środki jakimi dysponuje inwestor i zysk, jaki może przynieść realizacja.

Ten technokratyczno-rynkowy model współczesnego krajobrazu łamie jednak pewien czynnik psychologiczny, który powoduje, że zachowujemy się czasami niekonsekwentnie i np. chcemy kontynuować formy, których przyczyny wygasły, lub naśladujemy formy historyczne, choć dzisiaj są pozbawione kontekstu. Pisał o tym jeden z pierwszych teoretyków współczesnej architektury postmodernistycznej Charles Jencks w książce Złożoność i przeciwieństwa w architekturze. Tym czynnikiem psychologicznym są nasze uczucia – nostalgia, sentyment a nawet miłość. Chociaż wszyscy zgadzają się, że „najważniejszy jest rozwój” a rozwój oznacza postęp, a postęp to nieustanne zmiany i eksploatacja, to zarazem od dawna tęsknimy też za prostotą, skromnością, wyciszeniem, powrotem do „ogrodu dzieciństwa” czy wręcz do ukochanego krajobrazu. Na tej fali w Ameryce zrodził się ruch bioregionalizmu. Zaryzykuję twierdzenie, że jest to ostatni odruch samoobrony jaki zadziałał w procesie ewolucji, która zaprowadziła Homo sapiens do końca jego drogi po ograniczonej i skończonej planecie.

Jakie mogłoby być postępowanie towarzyszące temu zatrzymaniu się na drodze do katastrofy? Gdyby odnieść się do historii to żyjemy w czasach prostackich. Nie ma dzisiaj ani filozofii sarmatyzmu, ani religijności chłopa, nie ma kanonów piękna ani brzydoty – a wszystkie one wpływały na kształt dawnej architektury. Można wszystko. Jednak w tym kluczowym momencie odezwał się nasz największy nauczyciel: przyroda. Zrozumieliśmy, że nie możemy bez niej istnieć. Nie tylko ze względów merkantylnych, ale przede wszystkim potrzebne są nam dzikie miejsca, żebyśmy nie zwariowali, żeby było gdzie pojechać i się zastanowić. Nic dziwnego, że turystyka, której coraz większą częścią staje się turystyka ekologiczna, jest dziś drugim przemysłem na świecie po zbrojeniowym. Trwa wyścig między zabijaniem i zachowywaniem.

W latach 70. powstały pierwsze prace urbanistyczne na temat „projektowania z naturą” (Ian McHarg i in.), niestety nieznane w Polsce. I tutaj wracamy do problemu architektury i otoczenia. Strefy buforowe wokół obszarów cennych przyrodniczo powinny w pierwszej kolejności chronić tradycję architektoniczna. Forma jest funkcją. Jeśli na styku z dziką przyrodą będziemy lokalizowali obiekty uniwersalne, wynikające z filozofii „wzrostu i rozwoju za wszelką cenę” – to nie ochronimy także przyrody, bo presja na nią będzie ciągle rosła. Koło sprzężenia w ewolucji pokazuje dobitnie, że środowisko wpływa na gatunek, ów się przystosowuje, ewoluuje i wpływa na środowisko. Brak planowania przestrzennego i aroganckie podejście do przestrzeni na obszarach cennych przyrodniczo jest groźniejsze od tych samych zjawisk w przestrzeni silnie zurbanizowanej. Parki narodowe w pierwszej kolejności powinny być ośrodkami ochrony przyrody a zarazem wyznacznikami obszarów, gdzie krajobraz kulturowy wymaga szczególnej troski i opieki nad zachowanymi formami tradycyjnymi.

W krajach demokratycznych krajobraz architektoniczny najdobitniej pokazuje kim jesteśmy i kim chcemy być. W istocie mamy taką architekturę na jaką zasługujemy. Dzisiaj wydaje się nam, że wystarczy mieć sprawny rynek i dobrze funkcjonujące ośrodki badawcze, żeby rozwiązać wszystkie problemy. Nieprawda. Sztuka nie idzie w parze z nauką, ale bez sztuki człowiek nie może żyć, o czym świadczą naskalne rysunki sprzed 17 tys. lat. Piękno wiązało się zawsze z miłością, a miłość nie polega na dominacji i kontrolowaniu. Człowiek, który kocha nie pragnie zniewolić obiektu swoich uczuć. Jeśli kocha krajobraz, nie wybuduje obcego w nim obiektu w skali niszczącej to piękno. A jeśli uczuć już nie stało, to w takim razie pomyślmy o pieniądzach – naturalny krajobraz i lokalna architektura to dzisiaj towar w najwyższej cenie. Możemy go nie kochać, ale przynajmniej zostawmy dzieciom posag w postaci niezepsutego krajobrazu.

Janusz Korbel


Przeczytaj też w dziale „eseje i szkice” artykuły J. Korbela - m. in. „Jak ginęły duże saki i smutna historia puszczańskich niedźwiedzi”, „List z ostatniej puszczy Europy” oraz "Puszcza Białowieska - mity i rzeczywistość XXI wieku" , a także inne teksty w działach "proza", "felietony" oraz wywiad z autorem w dziale "rozmowy latarni"