Notatki na marginesach (21)

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 08.05.2019 Печать E-mail

Bartosz Suwiński

KOTLINA. ZIARNOPŁONY.

1.
Zawilce i jaskry nad rzeką. Fiołki i przylaszczki w ogrodzie. Pierwszy raz kąpiemy się razem z Jankiem. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miał tyle razy palec w pępku. Pierwszy raz osrał mnie w tym roku ptak. Pierwszy raz widziałem w tym roku traktor z bronami. W tym roku pierwszy raz rusałka ceik. Pierwszy raz, w tym roku. Dzwoniec jak przecinek. Para różeńcy na rzece. Krzyżówki i ich życie na wodzie. Kolory Nysy, wariacje mulone i przejrzyste, zawiłe i spławne. Trzcinniczek będący interpunkcją, sroka będąca ciężką kropką po kaskadowym zdaniu. Trznadel. Biały ciemiernik. Brzoza w dole, może się ostanie. Ciemno, z okien patrzą. Słychać dzięcioła już kilkadziesiąt kroków stąd, choć nie widać go nawet, tu. Wschodzą tulipany. Młoda pokrzywa jeszcze nie parzy. 16:47, czwarty kwietnia, czarny kot przebiega nam drogę. Janku, zobacz jak ten komin kopci!

2.
Jeż siedzi w krzaku lawendy, sunie ku nam noc. Po chwili pies ujada. Palę światło i widzę, jeża na kopcu ryżu, w misce Mefistofelesa. A obok, za czerwoną nogą ławki, drugi jeż, zawinięty w kłębek. Muszę odciągnąć jakoś psa, żeby jeże uszły w ciemne. Przy zejściu do piwnicy mała myszka, która wychyla pyszczek, kiedy palę światło i od razu chowa. Przy wieczornych dymach. Zadomowiła się w sieni myszka. Nazwę ją Opal. Trzeci dzień kwietnia, jeż przyszedł drugi dzień z rzędu i zasiadł na ryżu z mięsem. Pies wydziera sobie kawałki jedzenia i wyraźnie zdezorientowany, je na trawie obok, co rusz obszczekując jeża. Jeszcze trochę i obudzi Janka.

3.
Wycie koguta, gdakanie kur, szczekanie psów. Szmer rzeki przy brzegu, krzątają się trzy kury i kogut. Burek idący z nami pięciominutowy kawałek, obsikujący co kilkanaście metrów kępy trawy. Trącający nosem gramolącą się po ziemi pszczołę – ta już nigdzie nie poleci. Zwinne trzcinniczki, spłoszone krzyżówki. Hiacynty, kaczeńce, jaskry. Krzak dzikiej róży osłaniający wierzbowe pieńki zarosłe mchem. Poryta ziemia, rusałka pawik w dryfie powietrza. Na moście pies. Dłuższą chwilę patrzymy sobie w oczy. Podnoszę w górę głowę na przywitanie. I on podnosi. Szpachelka na drodze, zużyte koło do piły. Butelka po piwie, puszka po Halnym. Pordzewiały nagrobek pana Żebrowskiego, który tragicznie zginął na polu pierwszego sierpnia 1993 roku. Fiołek leśny – ma na imię Viola.

4.
Pięć gniazd kaczeńcy, w odstępie góra dwumetrowym, przy lichym strumieniu. Kwitnie morela i wiśnia o muślinowych obrysach. Szuwary jeszcze potrząsane, świszczą zeszłorocznym wiatrem. Ktoś ściął trzy rosłe brzozy i teraz tylko zostały po pamięci. Komu jeszcze zrobi się żal? Jak na imię masz? Przy pociętych gałęziach mniszki. Baba lancetowa z pióropuszem. Porzucone ptasie gniazda. Niedokończone sprawy tego świata. Chłopiec, który zniknął w szuwarach. Studzienka z drewnianym wiadrem przy pasiekach, na skraju pola, gdzie snopki rozlewają się wszerz, bo sznury dawno popuściły.

5.
Poezja to niezmordowana próba wniknięcia w sam środek chwili, wokół której promieniuje czas, odmieniając ją bez ustanku. Światło wiersza skupia się na każdym detalu oglądanej przez słowo rzeczy, ich powierzchnie, czas poleruje spojrzeniem bez końca. Wiersze otacza to, co odchodzi, w cieniu tego, co nadchodzi. Bywa, że w krzyku słychać ciszę, a w bólu, znać spokój. Bywa, że niepokój i strach, zaczyna się seriami zachwytów. Bywa, że ma się w sobie wiele uczuć, i tak niewiele miejsca, by je pomieścić. Ulatują kaprysy, przychodzą duże i małe samotności. „dopiero w maju zaczynają się konwalie i kocham twoje serce / bo co nam pozostaje” (Julija Stachiwska, przeł. A. Kamieńska).

6.
Kiedy myślę o sposobach w jakie woda układa się na liściach, mija mnie pani o lasce, z żółtą reklamówką. W oddali tną drewno, odpalają traktor. Słychać: „Jedziemy, kurwa, jedziemy”. Mknie fiat bez tablic. Młody kierowca i młody pasażer. Ten drugi, trzyma na rękach śpiące dziecko. Kartka z zeszytu trzyma się na wodzie. Pocięta brzoza leży przy parującym gnoju.
Zapach smaru i podkładów kolejowych, kiedy przejeżdża nad nami pociąg. W domu, który bierzemy od zawietrznej, ktoś gra na trąbce: „O Panie, to ty na mnie spojrzałeś”. Nikt nie wyrzeka imion. Nikt nie zawraca, nie idzie dalej.

7.
15 kwietnia. Spacerujemy z Jankiem po cmentarzu parafialnym w Lądku Zdroju. Dwie świeże mogiły zasypane tulipanami w folii. To niewiele. Tak myślę. I grób Marysi, która żyła jeden dzień, z wielkanocnym jajem przy tabliczce. Mężczyzna zaczynający trzecie kółko wokół nekropolii. Kwiaty rozwarte w południe i potem, domknięte do wewnątrz, po zmroku. Wypatrzyłem dziś gęsiówkę orzęsioną – co za wspaniała nazwa! Pytasz co robię? Kataloguję przy rzece nowe kwiaty, czyli te, które wzeszły przez ostatnią dobę. Myślę o ptakach, które w kwietniu widziałem: zięba, krzyżodziób, mazurek, piegża. Posążek w ogrodzie, przy świeżo pobielonych pniach jabłoni. Dzwoneczki na wietrze.

8.
28 kwietnia. Jan ma dziś rok. Jedziemy nad rzekę. I choć bywamy tu od pół roku, przystając przy szmerze, dziś przy brzegu wygrzebuje spod liści fragment jasnej góry. Kwitną już kwiaty poziomki, żuk umyka przed kołem wózka, bezpański pies nie chce puścić nas dalej, ujada, wygaszone palenisko nad rzeką, dwa wystrugane kije oparte o pień, a dalej, na szutrowej drodze, polna mysz, martwa, z kępką futra wyrwaną z głowy. Grzyb na pniu wierzby wyglądający jak kosmos. Ślimak na kamiennej ścianie podmywany deszczem. Dom senny, wszyscy śpią.

9.
Pliszka siwa na kamieniu wystającym ponad taflę. Zorzynek rzeżuchowiec nad mniszkami. Orzechówka rozbija o pieniek skorupkę ślimaka, druga, zapodziała się w kompoście. Bogatka na wejmutce. Wiewiórka o oczach jak zamarznięte sarnie bobki. Pokrzewka i potrzeszcz. Lazurowe podbicie i kołnierzyk z sadzy. Rozpostarte nury błotniaka łąkowego. Zdałem sobie dziś ostatecznie sprawę, że nie potrafię czytać mapy. Pomachał do mnie cień. Chwilę rozmawiałem z duchami. Zaskroniec, zwyczajny, a potem, muchołówka szara. Kosmata łupina, a w niej nakrapiana różem biała muszla magnolii.

10.
Ciekawe, co moje stopy zapisały dzisiaj dla ziemi, kiedy czas osadzał się w horyzoncie? Już zawsze będę mówił z miejsca. Równowaga oznaczać będzie, że tyle samo mi się odsłoni, co zakryje. Widok zawsze będzie odsyłał mnie do innego widoku. Co teraz zobaczę?

Bartosz Suwiński

 


Przeczytaj też wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017), Bura (2019) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)