„W tym samym czasie” Leszka Szarugi

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 08.02.2019 Печать E-mail

Anna Łozowska-Patynowska

SŁOWO – RAJ UTRACONY 

Liryka Leszka Szarugi zgromadzona w zbiorze W tym samym czasie jest układem zamkniętym, który prowokuje do zadania pytania o kondycję człowieka. Kompozycyjnie scalona opowieść o sytuacji family of man zdaje się jednak być wielokrotnie otwierającą się przed czytelnikiem słowną wariacją na temat świata zgładzanych co dzień i ratowanych wartości. Ten antagonizm staje się więc nie przypadkiem elementem konstytuującym, odczytywaną przez czytelnika na głos, historię niepokoju czy może raczej zapisem poetyckiego lęku przed całkowitą utratą dobra.

Utwór otwierający zbiór, „kopią tunel”, to przegląd scen z życia ludzi, kadrów, które stanowią momenty zwrotne ich „prywatnego żywota”. Komentuje to podmiot lityczny. Wyjaśnia on raz jeszcze swoje stanowisko w prozatorskiej formie, która znajduje się obok wiersza. „Ostatni znak równania”, dokonywanego w każdej z wymienionych sytuacji przez człowieka, prowadzony rachunek między sobą samym i sobą, stanowi ważny wymiar odwiecznego pytania, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Na nie jednak nie otrzymamy jednoznacznej odpowiedzi. Bo to „postawione” samemu sobie „równanie” jest nie tylko nienazwane, lecz także niedokończone, tak jak wiersz kończący się słowami: „równania które”.

Zawieszenie tej wypowiedzi zbliża się do wykonania przez człowieka trudnego rachunku prawdopodobieństwa. Zbudowanie świata w „nierozerwalną całość”, oparte na logice i matematycznej precyzji wydaje się największym osiągnięciem podmiotu-poety. Jest to jednak jego ogromna porażka, ponieważ wobec głębszej perforacji świata podmiot mierzy się z pytaniem: „Nie wiem, jak o tym pisać (…), by pochwycić ten zaplot ludzkich zachowań”. Niepewność ludzkiej kondycji poszerza komentator problemu o dodatkowy dylemat etyczno-moralny, rozrywający niejako narrację o człowieku na dwie nierówne części: „Nic co ludzkie, nie jest mi obce? Naprawdę”. Według Szarugi człowiek bytujący wśród ludzi to nomada, czy może banita wygnany ze zrozumienia, odarty z kategorycznej empatii, więzień własnego systemu wartości, który pozwala mu, póki co, odróżniać „dobro” od „zbrodni”.

Powyższe rozważania podmiotu prowokują do rozpatrywania przez niego kolejnego problemu, sytuacji ludzkiego języka jako pewnej odrębności wobec świata. Słowo wypowiadane dookreśla człowieka, a jego „śmierć” wydaje się tylko chwilowa, ponieważ „żyje w innych językach trwa gotowy do zmartwychwstania” („język umiera czasem”). Szaruga mierzy się tym samym z dylematem przeszłości, języka „martwego” używanego przez Horacego czy Owidiusza. Poeta przeszłości, określany przez Szarugę „wygnańcem”, buduje ludzkie uniwersum, nie tylko poprzez „przekraczanie granic języka”, ale przede wszystkim przez dokonywanie aktualizacji przeszłych i obecnych ludzkich form doświadczeń. Co bowiem zabija pamięć o przeszłości człowieka? Jest to nieuchronny czas, który może zostać chwilowo okiełznany „niepochwytną mową”. Od tego momentu podmiot liryczny, wykonujący misję poetycką, poszukuje odpowiedniego „Słowa”, które stałoby się ekwiwalentem „ludzkiej wspólnoty”.

Biblijne zakorzenienie znaczeniowości języka, które chyba tylko intuicyjnie „wyczuwa” komentator ziemskiej egzystencji w wierszu „obserwują nas”, pragnie dokonać poetyckiego zbliżenia do rdzennego lingua adamica, bezpowrotnie „utraconego” z chwilą „wygnania z Raju”. Czym ma być zatem ziemska peregrynacja poety? Czy przypadkiem nie mierzeniem się z czymś, co jest zbyt nierealne, ponieważ utraciło status swojej prawdziwości? Dlatego pielgrzymka poety w utworze „rzeczy są dosłowne” jest jednak zawierzeniem przez odtwórcę-twórcę-kreatora tego „pra-Słowa” przeszłości, którą pojmuje on jako jedyną i odwieczną prawdę, spełniającą się w chwili pisania: „to się dzieje naprawdę/ wiersz ma być o słowach/ a oni słowa pozbawiają znaczeń/ to się dzieje naprawdę”. Zabieranie autonomii-sensu słowa pojmuje poeta jako dramat niezrozumienia istoty ludzkiego doświadczenia. Dlatego decyduje się na otwartą walkę słowem jako narzędziem umykającym oprawcom znaczeń, którzy zabierają człowiekowi wolność słowa właśnie.

Szaruga polemizuje także z utartym sformułowaniem, że literatura to „tylko literatura” daleka od życia. Tymczasem, jak trafnie zauważa („gdy piszę ten wiersz”), jest ona „nieredukowalnym punktem odniesienia”. Można nawet posunąć się dalej, myśląc, iż to nie tylko rzeczywistość oddziałuje na literaturę, lecz teksty literackie kształtują przestrzeń naszego życia. Wzbogacają nas one tym, czego wcześniej dostrzec sami nie potrafiliśmy, ilustrując determinanty naszego życia, pokazując esencję dotychczasowej egzystencji człowieka. To, oczywiście, nie tylko pełniące funkcję dydaktyczną zespoły wzorców i antywzorców, to także współczynniki kreacji ludzkiego wnętrza. Świadomość kryzysu „literackiego” XXI wieku umacnia Szarugę przecież w przekonaniu, i wydaje się, że właściwym, że utwory literackie są naszą częścią i bez nich nie bylibyśmy w stanie żyć na tyle, by rozumieć pojęcie pełni człowieczeństwa. To dlatego podmiot liryczny w „nie widzę tego co widzę”, sięgając do źródeł tradycji literackiej, wymieniając nie tylko poetów łacińskich, ale także Tuwima i pozostałych Skamandrytów, poszukuje ścieżki, która zaprowadzi go ku „pramowie”. Strumień tekstualny przelewa się przez elementy kontrastujące: mowa-milczenie, widzenie-niewidzenie, wczoraj-dziś, by doprowadzić podmiot liryczny do pojęcia istoty ponadczasowego spotkania w przeogromnym świecie tekstu. Poszukiwane Słowo, przedstawione niemalże w sakralnych ramach, ma przecież wymiar Boski, jest „niepochwytne i wielokształtne”, jest związane z pracą ludzkiej intuicji. Być może właśnie dlatego to poeta jest predestynowany do jego odnalezienia. Objawia się ono w formie iluminacji w formacie graficznym „NIC”, co Szaruga zdaje się łączyć z mityczną opowieścią o wędrówce Odysa, który, posługując się właśnie tym słowem, obronił się przed rychłą śmiercią. Odys powołał się na istotę „Nic”, której wcześniej nie wiedział („jednooki Hölderlin”). Nazywając się „Nikt”, przeczuł poeta znamiona doświadczenia uniwersalnego. Niekiedy trzeba przestać patrzeć, by paradoksalnie zobaczyć coś, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy.

Owo Słowo zdaje się mieć także nielogiczne komponenty. „Wyrzeka się rzeczy”, przeczy stanom bytu, organizuje świat przez jego dezorganizację, z chaosu tworzy ład. Dychotomiczny aspekt jego istnienia pozwala człowiekowi przyswoić sobie tezę, iż „żywioł egzystencji” zdaje się „niepochwytny w słowa”. Nie można niekiedy zwerbalizować ludzkiego dramatu, w czym stara się nas utwierdzić Szaruga-czytelnik Szekspira. Jednak każda opowieść przybliża nas do istnienia wiary w sens nie tylko tego, co istniało czy zostało napisane-wypowiedziane, lecz także ku temu, że za każdym razem możemy podążyć dalej i zrozumieć więcej niż na dzień dzisiejszy. Słowo zdaje się wobec tego sprawcą materializacji doświadczenia – „rzeczą” ludzką, istniejącą „w rzeczy samej”, właściwym sensem istnienia projektującym życie („słowo”), trwającym w nieskończoność korelatem bytu. To jest właśnie esencja rozważań Szarugi, „prawda o wszechświecie”, której w wierszu dedykowanym Dla Bronka Czarnochy pt. „pięćdziesiąt lat później” pragnie on nauczać studentów. Istota pamiętania jest kolejnym ważnym problem łączącym się z „filozofią Słowa” według Szarugi.

Pragnienie „zasygnalizowania powrotu tamtego czasu w tym czasie” to jednak nie tylko zwyczajny rodzaj poetyckiej reminiscencji, lecz także próba redefinicji liryki w ogóle, jej funkcji sprawczej i być może roli naprawczej samego człowieka. W Słowie wczorajszym-dzisiejszym Szaruga widzi jedyny ratunek. To dlatego „ocalenie w sobie dziecięcości” jest wymiernym efektem pracy na poetyckim Słowie, którą prowadzi twórca. Konglomerat czasowości minionej zdaje się elementem współkonstytuującym mit teraźniejszości. Wierszowana korespondencja utworu „nicość i wistość” z tekstem Aleksandra FredryPaweł i Gaweł” zamyka zbiór W tym samym czasie. W ten sposób wieczne teraz staje się naczelnym priorytetem dwugłosowej poetycko-prozatorskiej „narracji” Leszka Szarugi.

Leszek Szaruga „W tym samym czasie”, Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2018, str. 74

Anna Łozowska-Patynowska

 

Przeczytaj też w "porcie literackim" recenzje książek L. Szarugi Zdjęcie (2008), Podróż mego życia (2010), Kanibale lubią ludzi (2012), Dane elementarne (2014) oraz Fluktuacja kwantowa (2015)